Zafiksowani

Damian Kaczan25 maja, 202017 min

W branży rozrywkowej mawia się, że ludzie najlepiej bawią się przy utworach, które dobrze znają. Wszystko ma jednak swoje granice. Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek udanej imprezy, w czasie której bez przerwy odtwarzano by nieustannie tę samą piosenkę. Działania wcześniej Platformy Obywatelskiej, a obecnie Koalicji Obywatelskiej od niemal 5 lat sprowadzają się właściwie wyłącznie do powtarzania „złamali Kon-sty-tuc-ję”. Dobrze, że chociaż zmieniają się powody owych oskarżeń, bo inaczej zanudzilibyśmy się na śmierć. Może znużenie publiczności jest właśnie celem Totalsów? Może dążą oni do wzrostu zniechęcenia debatą publiczną na poziomie piaskownicy, prowadzącego do zmniejszenia się odsetka wyborców świadomych bieżącej sytuacji? Zwiększy to przecież szansę uzyskania znacznej liczby głosów na partię wskazaną przez autorytety salonu. A może politycy kierujący KO zwyczajnie nie mają pomysłu na siebie, na Polskę, na nic i jedynie reagują bezmyślnie na postępowanie Prawa i Sprawiedliwości kurczowo trzymając się raz wymyślonego hasła? Na te pytania musisz odpowiedzieć sobie sam Drogi Czytelniku.

Niezależnie od powodów zafiksowania przedstawicieli totalnej części opozycji na kwestiach konstytucyjnych jego efekty są bardzo szkodliwe. Społeczeństwo z każdym kolejnym przesadzonym lub wręcz zmyślonym oskarżeniem o „łamanie ustawy zasadniczej” staje się coraz bardziej odporne na podobne rewelacje, aż wreszcie nie robią na nim szczególnego wrażenia rzeczywiste naruszenia zasad ustrojowych. Tak było chociażby w przypadku wyborów-niewyborów sprzed dwóch tygodni, czy ograniczania w ciągu ostatnich dwóch miesięcy praw i wolności konstytucyjnych w sposób właściwy dla stanu nadzwyczajnego bez jego wprowadzenia. Zjawisko, o którym piszę, świetnie ujął S. Jachowicz w bajce pt. „Kłamstwo”.

W sobotę Borys Budka znów postanowił wszcząć fałszywy alarm. W słynnym już wpisie na Twitterze stwierdził on, że niekonstytucyjne będzie wybranie przez Prezydenta RP na Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego któregokolwiek z kandydatów innych niż sędzia Włodzimierz Wróbel. Swoje stanowisko uzasadnił faktem, że tylko ta osoba uzyskała więcej niż połowę głosów członków Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego (dalej: ZOSSN). Aż ręce opadają. Majstersztyk legislacyjny z dnia 2 kwietnia 1997 r. w art. 183 ust. 3 stanowi jedynie, że Prezydent RP dokonuje wyboru spośród kandydatów przedstawionych przez wymienione wyżej gremium. Sposób ich wyłonienia pozostawiono do regulacji ustawowej, czyli ustawy o Sądzie Najwyższym. Zgodnie z jej art. 13 § 6 Prezydent RP wybiera jedną z 5 osób, które uzyskały najwięcej głosów. W przepisie nie ma ani słowa o większości głosów. Żeby było śmieszniej § 5 tej samej regulacji ustawowej stanowi, że każdy sędzia uczestniczący w głosowaniu może oddać tylko 1 głos. Nie ma więc możliwości, by więcej niż 1 kandydat uzyskał ponad 50% głosów, jak chciałby Pan Budka. Podążając jego tokiem myślenia ZOSSN musiałoby przedstawić Prezydentowi tylko jedną kandydaturę, co oznaczałoby… „złamanie Konstytucji”, a konkretnie powołanego już art. 183 ust. 3. Mowa w nim bowiem o kandydatach w liczbie mnogiej. Ponadto z kontekstu przepisu konstytucyjnego wynika, że to Prezydent musi dokonać wyboru, a nie „przyklepać” decyzję ZOSSN, czyli musi mieć z kogo wybrać – minimum spośród 2 kandydatów.

Na marginesie zauważę, iż dowiedzieliśmy się przy okazji, że Pan Borys Budka, zwany Borysławem, opowiada się za jednomandatowymi okręgami wyborczymi (JOW), których w konstytucji nie przewidziano (nad czym ubolewam). Skoro bowiem jego zdaniem określonego stanowiska nie może piastować osoba niemająca ponad 50% głosów w danym głosowaniu, to co robi w Sejmie większość posłów? Dotyczy to samego Pana Borysława. W swoim okręgu w wyborach do Sejmu RP przeprowadzonych w 2019 r. uzyskał on 21,20% głosów. W związku z powyższym oczekuję złożenia mandatu poselskiego przez Przewodniczącego PO. Przecież trzeba pozostawać w zgodzie z głoszonymi poglądami.

Damian Kaczan

Udostępnij:

Damian Kaczan

Koszyk

Related Posts