Konstytucyjny galimatias, czyli wybory prezydenckie 2020

Damian Kaczan28 maja, 20206 min

Pojawiły się poważne wątpliwości co dopuszczalności dokonania wyboru głowy naszego państwa przed upływem kadencji Andrzeja Dudy (o ile nie opróżni on urzędu wcześniej). Przyznaję, nie pomyślałem o tym wcześniej, ale faktycznie w Konstytucji z 1997 r. – w art. 128 ust. 2 i art. 129 ust. 3 – przewidziano tylko 3 przypadki (i stosowne do nich terminy), kiedy powinny odbyć się wybory prezydenckie. Pomijam modyfikacje związane z wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego. Są to:

– zbliżający się upływ kadencji urzędującego Prezydenta RP (w okresie 100-75 dni przed jej upływem, więc jest już za późno);

– opróżnienie urzędu z jakiegokolwiek powodu – np. upływu kadencji (w ciągu 60 dni od dnia ich zarządzenia, które musi nastąpić najpóźniej 14 dni od opróżnienia urzędu);

– stwierdzenie nieważności wyboru nowego Prezydenta RP przez Sąd Najwyższy – do czego nie doszło wobec braku głosowania dnia 10 maja bieżącego roku (termin taki jak w razie opróżnienia urzędu).

Na marginesie dodam, że zaprezentowana wykładnia poddaje w wątpliwość konstytucyjność art. 293 Kodeksu wyborczego. Przewidziano w nim, że brak kandydatów albo sytuacja, kiedy głosować można tylko na 1 kandydata to dodatkowe zdarzenia skutkujące koniecznością przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich. Przepis ów wydaje się potrzebny, ale trzeba pamiętać, iż nie można interpretować Konstytucji przez pryzmat ustawy zwykłej, lecz należy czynić na odwrót.

To nie koniec rozterek prawnych. Powszechnie panuje przekonanie, że formalnie drugą osobą w państwie jest Marszałek Sejmu jako potencjalny pełniący obowiązki Prezydenta RP. Problem tkwi w tym, że w art. 131 ust. 1-2 Konstytucji RP wyliczono poszczególne sytuacje, kiedy do powyższego dochodzi (pominięto upływ kadencji głowy państwa). Nie zawierają one więc ogólnej formuły: „Marszałek Sejmu zastępuje Prezydenta RP w każdym przypadku, kiedy zachodzi taka potrzeba”. Zbliżoną do niej zawiera natomiast art. 131 ust. 3 ustawy zasadniczej. Przepis ów brzmi: „jeżeli Marszałek Sejmu nie może wykonywać obowiązków Prezydenta RP, obowiązki te przejmuje Marszałek Senatu”. Na podstawie art. 7 Konstytucji z 1997 organy władzy publicznej działają wyłącznie na podstawie i w granicach prawa. W konsekwencji jeżeli nie ma podstawy prawnej do zastąpienia Prezydenta RP przez Marszałka Sejmu, to nie może on wykonywać obowiązków głowy państwa. Powyższe przemawia za zastosowaniem art. 131 ust. 3 Konstytucji z 1997 r., ale też nie do końca.

Jednym z przypadków, kiedy Marszałek Sejmu „nie może wykonywać obowiązków Prezydenta RP” w rozumieniu przedstawionym w poprzednim akapicie pozostaje sytuacja, w której urzędująca głowa państwa nie doznaje przeszkód w sprawowaniu swej funkcji. Zastosowanie art. 131 ust. 3 prowadziłoby wówczas do absurdalnych konsekwencji – powierzenia obowiązków prezydenckich Marszałkowi Senatu pomimo braku potrzeby. Dlatego skłaniam się raczej ku interpretacji, iż Marszałkowi Senatu przysługują kompetencje Prezydenta RP tylko wtedy, kiedy powinien robić to Marszałek Sejmu, ale z jakiegoś powodu nie jest w stanie. Niestety pogląd ów prowadzi do wniosku, że w sytuacji upływu kadencji poprzedniej głowy państwa i niewybrania nowej nikt nie wykouje kompetencji prezydenckich. Zastosowanie analogii i powierzenie ich tymczasowo Marszałkowi Sejmu również jest bowiem pewnym rozwiązaniem, ale nie mniej, a może nawet bardziej wątpliwym od pozostałych, które opisałem. Cóż, taką mamy KON-STY-TUC-JĘ.

Myślę, że wyjściem z klinczu byłoby zwrócenie się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego (w trybie art. 189 ustawy zasadniczej), do którego ewentualnie dojdzie między Marszałkami Sejmu i Senatu, jeżeli piastunowie obydwu organów zechcą zastępować prezydenta po upływie kadencji Andrzeja Dudy.

Udostępnij:

Damian Kaczan

Leave a Reply

Koszyk

Related Posts