Czwartkowa rezolucja Parlamentu Europejskiego jest dowodem na to, że problemy z demokracją i praworządnością dotyczą nie Polski, a Unii Europejskiej; jest to akt jawnie antydemokratyczny i niepraworządny – ocenił w czwartek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Chodzi o rezolucję, w której europarlamentarzyści skrytykowali Komisję Europejską za to, że nie uruchomiła ona procedury określonej w rozporządzeniu w sprawie warunkowości w „najbardziej oczywistych przypadkach naruszeń praworządności w UE”.
Na czwartkowej konferencji prasowej szef MS Zbigniew Ziobro przekonywał, że rezolucja jest dowodem na problemy z demokracją i praworządnością „ale nie w Polsce, a w Unii Europejskiej”. „Rezolucja jest aktem jawnie antydemokratycznym i niepraworządnym. Antydemokratycznym w tym sensie, że przedstawiciele Parlamentu Europejskiego chcą narzucić swoją wolę suwerennemu, demokratycznemu państwu w obszarze ideologicznym, ale także w innych obszarach zarezerwowanych dla demokratycznie wybranych organów tego państwa” – mówił.
Minister podkreślał, że posłów do PE „nie interesują poglądy Polaków wyrażane w ramach kolejnych odbywających się demokratycznych wyborach”. „Oni wbrew tym poglądom (…) chcą narzucić swoje poglądy, swoją agendę, używając jako narzędzia szantażu ekonomicznego” – mówił. Podkreślił też, ze odwołują się oni do rozporządzenia, przed którego skutkami ostrzegała Solidarna Polska.
Ziobro zaznaczył, że jedyną słuszną odpowiedzią w tej sytuacji jest zdecydowany sprzeciw. „Chciałbym przypomnieć, że nawet organa prawne Rady Europejskiej przygotowały w swoim czasie opinię – która nie została do dziś zmieniona – wskazującą, że to rozporządzenie, które zostało uchwalone i które ma być podstawową stosowania ekonomicznych sankcji (…), jest sprzeczne z prawem europejskim i traktatami europejskimi” – powiedział.
Na konferencji głos zabrali także: minister w KPRM Michał Wójcik, europoseł Patryk Jaki oraz wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.
„Można powiedzieć, że spełnia się scenariusz, o którym minister Ziobro mówił już kilka miesięcy temu” – mówił Wójcik. „Przestrzegaliśmy, ostrzegaliśmy, że tak dokładnie będzie, i tak dokładnie się dzieje” – dodawał. Jego zdaniem w Unii Europejskiej stygmatyzuje się przede wszystkim dwa państwa – Polskę i Węgry. „Tylko te dwa państwa są wymieniane z nazwy w tej rezolucji. To my pytamy się, dlaczego nie ma mowy o Holandii, gdzie z powodu naruszenia trójpodziału władzy, łamania praworządności i rażącej niesprawiedliwości padł rząd?” – pytał.
Europoseł Patryk Jaki oceniał z kolei, że obecnie jesteśmy świadkami procesu „pozbawiania wpływu Polaków na własne państwo”. „(To – PAP) proces, który jest niezwykle groźny, ale jednocześnie jest bardzo mało upowszechniony w świadomości społecznej, dlatego że duża część elit polskich nie jest zainteresowana, żeby powiedzieć Polakom prawdę” – dodał.
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta wskazywał, że wiele lat temu polska opozycja określiła swoją taktykę jako „ulica i zagranica”. „Jako że ulica zawiodła – Polacy w wyborach dokonali wyboru rządu konserwatywnego – instytucje unijne skrzętnie korzystają z zaproszenia, by ingerować w polskie sprawy” – powiedział. Jego zdaniem w ubiegłym roku ingerencja ta zaczęła „wymykać się spod kontroli”. „Instytucje unijne, powołując się na praworządność, wprost łamią zasady, które nas wiążą” – powiedział wiceszef MS.
Rozporządzenie dotyczące mechanizmu łączącego dostęp do środków unijnych z przestrzeganiem zasad praworządności zostało przyjęte wraz z nowym wieloletnim budżetem UE na lata 2021-2027.
Polska i Węgry sprzeciwiały się rozporządzeniu. Premierzy obu państw zapowiadali w związku z tym możliwość zawetowania budżetu, jednak ostatecznie – w grudniu ubiegłego roku – unijni liderzy doszli do porozumienia. Wśród konkluzji grudniowego szczytu Rady Europejskiej znalazł się zapis, że do uruchomienia spornego mechanizmu, czyli blokowania środków finansowych dla państw członkowskich, nie wystarczy samo ustalenie, iż doszło do naruszenia zasady państwa prawnego.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreślał wówczas, że wynegocjowane konkluzje „nie są obowiązującym prawem”, a „decyzja o przyjęciu rozporządzenia w pakiecie budżetowym bez prawnie wiążących zabezpieczeń jest błędem”. W podobnym tonie wypowiadali się inni politycy Solidarnej Polski.
W czwartkowej rezolucji politycy wezwali KE do „niezwłocznej reakcji na obecne poważne naruszenia zasad praworządności w niektórych państwach członkowskich”, które – ich zdaniem – powodują poważne zagrożenie dla sprawiedliwego, zgodnego z prawem i bezstronnego podziału funduszy unijnych.
Autorzy dokumentu wyrazili też ubolewanie, że „Komisja Europejska nie odpowiedziała na wnioski Parlamentu do dnia 1 czerwca 2021 r. i nie uruchomiła procedury określonej w rozporządzeniu w sprawie warunkowości w najbardziej oczywistych przypadkach naruszeń praworządności w UE”.
Za przyjęciem rezolucji głosowało 506 posłów, przeciwko było 150, a 28 wstrzymało się od głosu. Pod dokumentem podpisały się frakcje Europejskiej Partii Ludowej (EPL), Socjalistów i Demokratów (S&D), Odnowić Europę (RE), Zielonych i Lewicy. (PAP)
autorzy: Sonia Otfinowska, Bartłomiej Figaj