Jednorazowy dodatek do „500+” zwany przez ustawodawcę Polskim Bonem Turystycznym spotkał się z krytyką opozycji jako instrument wymyślony na potrzeby kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. Budzi on także wiele zastrzeżeń merytorycznych – że to przekupywanie wyborców ich własnymi pieniędzmi, że powszechna obniżka i uproszczenie podatków oraz innych obciążeń publicznych dałyby znaczniejsze korzyści całej gospodarce, a nie wybranemu sektorowi, że obsługa programu wygeneruje dodatkowe koszty publiczne itd., itd.
Stosowna ustawa (Dz.U. poz. 1262) weszła już jednak w życie, zatem jej postanowienia zapewne zostaną zrealizowane. Trudno. Trzeba się z tym pogodzić i spróbować wykorzystać sytuację dla promowania pożytecznych rozwiązań.
Koncepcja odzwierciedlona w nowym programie może posłużyć jako argument przemawiający za realizacją postulatu wprowadzenia bonu oświatowego. Edukacja, tak jak organizacja czasu wolnego w ramach turystyki, są usługami. W przypadku świadczenia ich na rzecz dzieci wykazują istotne podobieństwa. Zarówno w szkole, jak i w ramach uczestnictwa w imprezach turystycznych typu kolonie, półkolonie i obozy młodzież znajduje się pod bezpośrednią pieczą nie rodziców, lecz osób obcych, które powinny mieć stosowne kwalifikacje.
W czasie zorganizowanych wyjazdów wakacyjnych dla małoletnich często odbywają się też zajęcia edukacyjne. Pomimo powyższego państwo nie próbuje samodzielnie zajmować się świadczeniem większości usług turystycznych dla najmłodszych pozostawiając to organizatorom prywatnym, których rodzice wybierają samodzielnie kierując się dobrem swoich pociech. Dzięki wprowadzeniu Polskiego Bonu Turystycznego ci ostatni de facto zadecydują więc, gdzie trafią publiczne środki przeznaczone na cel uznany przez władze publiczne za istotny dla całego społeczeństwa. Dlaczego zatem analogiczny mechanizm nie miałby działać w systemie oświaty?
Oczywiście przeciwnicy zmian powiedzą, że przecież rodzice mogą wybrać szkołę, do jakiej poślą swoje dzieci. Problem polega jednak na konieczności podwójnego opłacenia tej samej usługi w razie wybrania szkody prywatnej – z jednej strony przymusowo w podatkach, a z drugiej strony w ramach czesnego. W konsekwencji rodzice w obecnym systemie są przez państwo zniechęcani do wybierania edukacji prywatnej, a dyrektorzy placówek publicznych do konkurowania o uczniów. Brakuje zatem impulsu do podnoszenia jakości nauczania w szkołach publicznych i zablokowany zostaje rozwój szkolnictwa prywatnego ze względu na ograniczony popyt na owe usługi.
Z liberalnego punktu widzenia wejście w życie ustawa o Polskim Bonie Turystycznym stanowi pozytywne zdarzenie także dlatego, że na jej gruncie ustawodawca nie uznaje przedsiębiorców za potencjalnych oszustów. Zgłoszenie się do programu następuje na podstawie stosownego oświadczenia. Oczywiście prawdziwość podanych informacji może zostać sprawdzona, ale ewentualne czynności kontrolne podjęte zostaną już po dokonaniu rejestracji i jako fakultatywne nie zawsze będą miały miejsce. Nie trzeba więc udowadniać z góry szeregu okoliczności. Dobrze byłoby, aby podobne rozwiązania stały się normą w naszych urzędach. I administracja, i przedsiębiorcy zaoszczędzą wtedy czas oraz pieniądze, a my wszyscy może zapłacimy niższe podatki, a także ceny.
Czy w takim razie kurs partii rządzącej zmieni się na bardziej liberalny? Udzielenie odpowiedzi twierdzącej na podstawie jednej ustawy byłoby nadinterpretacją – zwłaszcza, że cele władzy odzwierciedlone w projekcie wspomnianego aktu normatywnego miały charakter raczej socjalny. Pod uwagę trzeba wziąć także, że projekt nowego rozwiązania prawnego zgłosił Andrzej Duda, który – delikatnie mówiąc – nie cieszy się powszechnym poparciem w partii macierzystej. To ostatnie nie oznacza jednak zupełnego braku szansy na drobną korektę kierunku legislacji.
Prezydent w drugiej kadencji mając świadomość swojej pewnej niezależności wobec zakazu ponownego ubiegania się o reelekcję może być bardziej otwarty na propozycje ugrupowań opozycyjnych, a Prawo i Sprawiedliwość nie pozwoli sobie na zupełną marginalizację jego propozycji. Rzecz jasna nie należy liczyć na radykalną zmianę. Warto natomiast zgłaszać chęć współpracy z Pierwszym Obywatelem RP, jak również wskazywać te aspekty zgłoszonego przez niego projektu, które zasługują na pochwałę i przeniesienie na grunt ustaw dotyczących innych dziedzin naszego życia.