W ciągu poprzedniego tygodnia truizmem stało się już stwierdzenie, że to wyborcy Krzysztofa Bosaka (lepiej chyba pisać o wyborcach Konfederacji) rozstrzygną o wyniku II tury wyborów prezydenckich w 2020 r. Wobec braku wyraźnych deklaracji ze strony kierownictwa partii w mediach przedstawia się rozmaite prognozy zachowania tego elektoratu.
Oczywiście próbuje się je uzasadniać różnymi argumentami. Jednym z najbardziej popularnych poglądów wydaje się ten, zgodnie z którym poparcie Rafała Trzaskowskiego i w konsekwencji jego wygrana w wyścigu prezydenckim politycznie wzmocni Konfederację. Prezydent RP wrogi większości parlamentarnej ma wedle owego założenia wetować ustawy przegłosowywane w Sejmie przez Prawo i Sprawiedliwość z równym automatyzmem, jak Andrzej Duda i Bronisław Komorowski podpisywali dotąd nowe akty normatywne. To oznaczałoby, że Zjednoczona Prawica de facto utraciłaby możliwość samodzielnego wprowadzania nowych ustaw do polskiego porządku prawnego, ponieważ potrzebowałaby do tego 3/5 głosów w Sejmie, a ma zdecydowanie mniej.
Powyższe myślenie ma swoje zalety. Ograniczenie liczby i tempa legislacji jest wartością samą w sobie. Warto o to walczyć, choć nie za wszelką cenę. Ponadto w razie wygranej kandydata Koalicji Obywatelskiej rzeczywiście może okazać się, że Konfederacja zyska wpływ na kształt nowych rozwiązań prawnych, ponieważ PiS zwróciłoby się do niej o wsparcie. Wariant ten uznaję jednak za mało prawdopodobny.
Założenie, o którym napisałem, pomija fakt, że trzecim co do wielkości klubem w polskim Sejmie jest Lewica. Pozostaje on na tyle liczny, że ewentualne weta prezydenckie Zjednoczona Prawica (będąca prawicą głównie z nazwy oraz patriotycznej retoryki) mogłaby przełamywać właśnie z tym partnerem. Jeżeli chodzi o politykę gospodarczą PiS oraz Lewica są sobie przecież bardzo bliskie. Właściwie Lewica mogłaby wymuszać na PiS jeszcze ostrzejszy skręt w lewo, aby czymś się wyróżniać i pokazywać wyborcom swą wartość. W ostatecznym rozrachunku istnieje więc poważne ryzyko, że w razie zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego Polska jeszcze bardziej osunie się w socjalizm niż w przypadku wygranej Andrzeja Dudy. Sądzę, że współpraca Zjednoczonej Prawicy z Konfederacją jest mniej prawdopodobna niż z Lewicą nie tylko ze względów programowych poszczególnych ugrupowań. Trzeba jeszcze pamiętać, że głosy Konfederacji nie wystarczą do przełamywania wet prezydenckich. Konieczne byłoby jeszcze zwrócenie się o wsparcie do Koalicji Polskiej-PSL-Kukiz15, czyli pójście na ustępstwa wobec dwóch ugrupowań, a nie jednego. Taka współpraca jest trudniejsza i bardziej kosztowna politycznie – nie wspominając o rozmaitych stanowiskach.
Myślę też, że nie można zakładać pełnego automatyzmu wet Rafała Trzaskowskiego jako prezydenta RP. Obejmując urząd będzie on bowiem zainteresowany wygraną za 5 lat, więc raczej odejdzie od formuły opozycji totalnej. Kompletny chaos w państwie związany z ostrym konfliktem z rządem nie wpłynąłby pozytywnie na jego notowania. Mało tego wojna na szczytach władzy groziłaby większą mobilizacją elektoratu PiS za 3,5 roku w wyborach parlamentarnych celem osiągnięcia większości potrzebnej do przełamywania wet prezydenckich, a to niebezpiecznie zbliżyłoby Polskę do dysponowania przez Zjednoczoną Prawicę większością konstytucyjną.
Wybór Andrzeja Dudy to na pierwszy rzut oka utrzymanie niechcianego przez Konfederatów status quo. Istnieje jednak szansa na inny obrót spraw. Osoba wybrana na drugą kadencję prezydencką, więc bez perspektywy walki o reelekcję staje się niezależna od macierzystego obozu politycznego. Jest w stanie zabiegać o przejście do historii i podejmować samodzielną politykę. Ma realną możliwość podjęcia współpracy z innymi środowiskami niż swoje własne. Czy z niej skorzysta? To już kwestia indywidualna. Najwyżej pozostanie takim prezydentem jak dotychczas.
Podsumowując w moim przekonaniu głos na Andrzeja Dudę w II turze głosowania to szansa (nikła, ale zawsze) na łagodne zahamowanie socjalistycznych zapędów PiS przy braku ryzyka zmiany na gorsze. Wybór Rafała Trzaskowskiego to poważne niebezpieczeństwo istotnego pogorszenia sytuacji z punktu widzenia Konfederacji przy niewielkiej szansie uzyskania pewnej nieco znaczniejszej jej poprawy niż w przypadku zwycięstwa Andrzeja Dudy. Niezbyt ciekawa to sytuacja.