O wyższości pozorów nad konkretem

Damian Kaczan19 maja, 20207 min

Do wizerunkowej klęski Unii Europejskiej w dobie epidemii COVID-19 nawiązałem już w tekście poświęconym koronarzutce. Opisałem w nim czysto propagandowe, rozpaczliwe działanie, dzięki któremu Unii Europejskiej bohatersko udało się zebrać 7,5 miliarda euro na badania nad szczepionką oraz lekami przydatnymi w walce z SARS-COV-2. Akcję tę opisywano dość chętnie.

Dziś Rada Unii Europejskiej podjęła natomiast realną akcję wartą 100 miliardów euro (tzw. SURE), w ramach pakietu pomocowego dla gospodarki europejskiej wycenianego na 540 miliardów euro. Zadziałała więc realnie i to w obszarze, do zajmowania się którym została powołana. Czy media zachłysnęły się tą wiadomością? Delikatnie mówiąc – nieszczególnie. Nie natrafimy na nią na głównych stronach portali internetowych. Trzeba jej poszukać znacznie głębiej.

W wieczornych wydaniach trzech najpopularniejszych telewizyjnych programów informacyjnych również ani słowa o SURE. Za to dowiemy się z nich, że Rafał Trzaskowski odwiedził fryzjera, zwierzęta w Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym odzwyczaiły się od widoku zwiedzających, a polski rząd jest świetny, ba, najlepszy z możliwych do pomyślenia. Oczywiście nieco przesadzam. Znalazły się w nich także istotne przekazy, ale nie sposób zaprzeczyć, że dysproporcja zainteresowania mediów postępowaniem UE jest zastanawiająca.

Najprostszym wyjaśnieniem takiego stanu rzeczy pozostaje stwierdzenie, że SURE to instrument skomplikowany na tyle, iż przeciętny odbiorca nie zrozumie, o co w nim chodzi. Pogarda dla widza, względnie czytelnika nie stanowi przecież niczego nowego w biznesie medialnym. Podobne myślenie moim zdaniem jest jednak pójściem na skróty. Każdy specjalista w dowolnej dziedzinie, który kiedykolwiek zapoznał się z jakimkolwiek doniesieniem medialnym dotyczącym swojej branży wie, że serwisy informacyjne nawet najbardziej skomplikowane zagadnienie potrafią przedstawić w sposób prosty, co nie znaczy poprawny.

Pompowanie zainteresowania pozornymi ruchami wynika raczej z ogólnie przychylnego stosunku polskich środowisk opiniotwórczych do Unii Europejskiej. Słuszność koronazrzutki nie wzbudzała wątpliwości na pierwszy rzut oka, choć – jak pisałem wcześniej – wniosek ów po głębszym namyśle nie wydaje się już oczywisty. Z SURE jest inaczej. Mechanizm pomocowy został oparty na systemie gwarancji udzielanych przez wszystkie Państwa Członkowskie w proporcji do ich udziału w unijnym PKB. Dzięki nim UE będzie mogła pożyczać na rynkach światowych znaczne kwoty w zamian za zapłatę stosunkowo niskich odsetek – niższych niż osiągalne dla państw unijnych działających samodzielnie. Można więc powiedzieć, że SURE to czysty zysk.

Problem w tym, iż właśnie nie do końca. Środki w ramach nowego programu rozdzielać ma Rada UE na wniosek Komisji Europejskiej. Wedle założeń wsparcie przeznaczono na pomoc w obszarach najmocniej dotkniętych przez epidemię COVID-19 i obostrzenia z nią związane. W praktyce biurokracja unijna będzie uznaniowo decydowała komu przekazać pieniądze pożyczone na rachunek wszystkich. Bez znaczenia pozostaje sposób podejmowania rozstrzygnięć przez Radę UE. Gdyby bowiem do przyznania pieniędzy potrzebna była nawet jednomyślność Państw Członkowskich, to wyłączna kompetencja Komisji Europejskiej do składania wniosków o uruchomienie pomocy wyznaczy kierunki działań Rady UE. W skrajnym przypadku istnieje więc ryzyko, że jako gwarant zapłacimy ogromne sumy za cudze długi bez osiągnięcia jakiejkolwiek korzyści, bo działania naszych władz nie spodobają się Komisji Europejskiej.

Osobną kwestią pozostają długofalowe skutki polityczno-gospodarcze SURE. Państwa Członkowskie mogą uzależnić się od taniego kredytu zaciąganego w imieniu UE i zapragnąć utworzenia stałego programu zaciągania zobowiązań za pośrednictwem Unii. W konsekwencji faktycznie utraciłyby znaczną część swojej samodzielności w polityce finansowej. Konsekwencje podobnego zespolenia Państw Członkowskich pokazał kryzys z 2008 r.

Przedstawione kwestie są niewygodne z punktu widzenia euroentuzjasty. Nie twierdzę, że Unia Europejska to zło wcielone. Warto jednak dyskutować o opłacalności owego przedsięwzięcia.

Udostępnij:

Damian Kaczan

Leave a Reply

Koszyk

Related Posts