Chciałbym podziękować panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie za zaproszenie wystosowane dla mnie i dla mojej mamy; chciałbym powiedzieć panu prezydentowi, że to zaproszenie przyjmuję, ale pod jednym warunkiem, że prezydent powie „przepraszam” – mówił w środę kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń.
Jak dodał, przyjmuje zaproszenie prezydenta pod jednym warunkiem. „Że powie pan proste słowo, które niewiele kosztuje, ale będzie dużo znaczyło dla milionów Polaków, powie pan: przepraszam” – mówił. „Tego słowa do dzisiaj zabrakło” – zaznaczył Biedroń.
„Jeżeli stanie pan publicznie i powie +przepraszam+, zrobię wszystko, żeby namówić moją mamę, ale także namówić miliony Polaków, żeby pana wysłuchali, żebyśmy mogli się spotkać i żeby z tej rozmowy wynikło coś dobrego, bo tak wyobrażam sobie dialog” – powiedział Biedroń.
Podkreślił, że słowa, których użył prezydent nigdy nie powinny paść w debacie publicznej, szczególnie w kraju tak naznaczonym II wojną światową. „Odpowiedzialnością głowy państwa, prezydenta w demokratycznym państwie jest stanie na straży równych praw wszystkich, ale także miarkowanie swoich wypowiedzi, używanie takiego języka, który będzie łączył, a nie dzielił, języka, który nie będzie obrażał, który nie będzie przypominał najbardziej brunatnych kart z historii Polski” – mówił kandydat na prezydenta.
W sobotę na spotkaniu w Brzegu prezydent powiedział: „próbuje się nam wmówić, że LGBT to ludzie, a to jest po prostu ideologia”. Wskazał, że przez cały okres komunizmu w szkołach dzieciom wciskano komunistyczną ideologię, a dzisiaj próbuje się wciskać inną ideologię. „To jest taki neobolszewizm” – stwierdził wówczas Duda.
W poniedziałek wieczorem w „Gościu Wiadomości” w TVP Robert Biedroń powiedział, że „głęboko nie zgadza się z prezydentem Dudą” i zaproponował prezydentowi spotkanie, na które – jak wówczas mówił – może przyjść ze swoją mamą i ze swoim partnerem, i porozmawiać, jak żyje się z osobą LGBT. (PAP)