Protestujący w katedrze przeszkodzili we mszy, ale mieli powody, nie działali złośliwie – uznał sąd w Poznaniu.
Protestujący stanęli przed ołtarzem 25 października 2020 roku, bo Kościół poparł drastyczne zaostrzenie prawa aborcyjnego. Abp Stanisław Gądecki, poznański metropolita, szef Episkopatu, publicznie podziękował za to obecnej władzy. Trzymali transparenty, rozrzucili ulotki, klaskali. Ksiądz przerwał mszę, wkroczyła policja – przypomina Gazeta Wyborcza.
Sąd w Poznaniu uniewinnił oskarżonych.
– Przeszkodzili w publicznym wykonywaniu aktu religijnego, ale ich pobudką nie była złośliwość: chęć dokuczenia, zrobienia komuś przykrości – powiedziała sędzia Joanna Knobel.
Oskarżeni nie przyznali się do złośliwego zakłócenia wykonywania aktu religijnego. Równo połowa skorzystała z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. Pozostali opowiedzieli o swoich motywach, oskarżali Kościół o zgotowanie kobietom piekła.
Sędzia Knobel przypomniała m.in. wyjaśnienia Arkadiusza Kluka, działacza Grupy Stonewall: – Poszedł do katedry, bo poczuł się w obowiązku wyrazić sprzeciw wobec ingerencji Kościoła w jego życie i życie wielu innych osób. Poszedł, bo odniósł wrażenie, że inne formy komunikacji i próby powstrzymania nienawistnej polityki kościelnej nie przynoszą efektu. Poszedł bez zamiaru profanacji miejsca czy obrzędu. Chciał w sposób pokojowy pokazać, że tak jak Kościół wchodzi z butami w jego życie, tak on jest w stanie w imieniu swoim i innych wejść w przestrzeń Kościoła.
– Motywem ich działania był protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego i przeciwko oświadczeniu abp. Stanisława Gądeckiego, który publicznie zabrał głos mimo rozdziału Kościoła od państwa. Wyraził uznanie i radość – podkreśliła sędzia Knobel.
Sędzia podkreśliła, że nie wypowiada się o treści wyroku TK i o stanowisku arcybiskupa: – Jednak analizując, czy oskarżeni mieli dostateczne racje do wyrażenia protestu, odnotować należy, że wyrok Trybunału w istocie godził w prawa kobiet, a hierarchowie Kościoła w istocie wyrażali dla niego aprobatę dla wyroku.
Sędzia przypomniała też, że w kościołach występują politycy: – Z ich zdjęć na ambonach i z faktów powszechnie znanych wynika, że konstytucyjna zasada rozdziału państwa i Kościoła jest w Polsce nagminnie łamana.
Sędzia Knobel przedstawiła również, jak dokładnie przebiegał protest w katedrze: – Oskarżeni zachowali powagę i szacunek dla budynku sakralnego. Grupa przed ołtarzem w milczeniu uniosła przygotowane plakaty, a grupa stojąca przy ławka klaskała, wyrażając dla takiego protestu aprobatę.
– Żaden z oskarżonych nie podjął działań agresywnych, dokuczliwych czy przykrych dla księdza lub wiernych – mówiła sędzia. – Nie kpił, nie znieważał, nie poniżał.
Sędzia odniosła się też do haseł z transparentów: „Aborcja to nie grzech”, „Macie krew na rękach”, „To jest moje” (przy rysunku jajników i macicy). – Nawet przy przyjęciu, że Kościół zawsze będzie przeciwnikiem aborcji, nie można stwierdzić, że te hasła miały kogoś obrazić czy upokorzyć – oceniła sędzia.
– Czas i miejsce protestu nie były przypadkowe – oskarżeni uczynili z poznańskiej katedry związanej z abp. Stanisławem Gądeckim swego rodzaju kanał informacyjny, tubę informacyjną – wyjaśniała sędzie swój punkt widzenia i dodała: – Chcieli być usłyszani także przez hierarchów Kościoła, dotrzeć do szerokiego odbiorcy. Czuli się bezsilni: politycy przy aprobacie Kościoła narzucili wszystkim członkom społeczeństwa swoją wizję świata i ograniczyli prawa kobiet.
Prokuratura złoży apelację
– Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogę powiedzieć, że prokuratura złoży apelację – stwierdził po wyroku prokurator Bartosz Pawlaczyk. – Sąd potwierdził, że oskarżeni, działając wspólnie i w porozumieniu, zakłócili przebieg mszy. Nie dostrzegł jedynie złośliwości. W apelacji będziemy tę ocenę podważać.
– Naszym zdaniem działanie było złośliwe. Inaczej nie kierowalibyśmy aktu oskarżenia. Złośliwość jest znamieniem ocennym – dodał prokurator. Nie chciał jednak powiedzieć, na czym jego zdaniem polega złośliwość: – To nie czas i miejsce, by o tym mówić.
Źródło: Gazeta Wyborcza