Na dnie Morza Bałtyckiego leży około 40 tysięcy ton broni chemicznej i nawet pół miliona ton broni konwencjonalnej. W każdej chwili może dojść do katastrofy o niewyobrażalnych skutkach. Nikt dotychczas na poważnie nie myślał o oczyszczeniu akwenu z tej wciąż tykającej bomby ekologicznej. Teraz może to się zmienić w efekcie polskiej inicjatywy pod nazwą „Bałtyk dla pokoleń”.
Enea i United Nations Global Compact Network Poland (organizacja związana z ONZ) inaugurowali właśnie projekt „Bałtyk dla pokoleń”, którego celem jest uświadomienie Europejczykom powagi zagrożenia, ale także wypracowanie konkretnych rozwiązań na osi politycy, naukowcy i biznes. Kampania została oficjalnie otwarta w gdańskim Narodowym Muzeum Morskim.
Głównym problemem jest to, że dzisiaj nikt nie wie, gdzie szukać zatopionej broni chemicznej i konwencjonalnej. Profesor Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk twierdzi, że znane jest położenie jedynie kilku procent faktycznie zalegającej w Bałtyku broni.
Pomysł na oczyszczenie dna Morza Bałtyckiego wyszedł m.in. z polskich przedsiębiorstw państwowych. – Planując inwestycje wspólnie z PGE, dotyczące offshore na polskim Bałtyku, dostrzegamy problem. Chcemy wspierać pomysły na jego rozwiązanie, tak by inwestycje związane z szeroko rozumianą transformacją energetyczną i OZE nie przesunęły się w czasie – mówił prezes rządu Enea SA Paweł Szczeszek. Patronat nad projektem objęło polskie Ministerstwo Aktywów Państwowych.