Brytyjski Sąd Opiekuńczy orzekł, że kobieta, która po zakażeniu koronawirusem doznała trwałych uszkodzeń mózgu oraz paraliżu od szyi w dół, może zostać odłączona od aparatury podtrzymującej życie – podały w sobotę brytyjskie media.
Lekarze ze szpitala Addenbrooke’s w Cambridge stwierdzili, że należy zakończyć terapię podtrzymującą życie, ale jej rodzina nie zgodziła się z tym. 50-letnia kobieta trafiła do szpitala jako nagły przypadek pod koniec 2020 roku i została podłączona do respiratora.
Podczas rozprawy lekarze powiedzieli, że jest to „najbardziej skomplikowany” na świecie przypadek powikłań w efekcie Covid-19. Wskazali, że nie ma nic, co mogliby zrobić, aby „jakikolwiek aspekt jej stanu był lepszy”, a terapia podtrzymująca życie tylko przedłuża jej cierpienie. Uważają, że pozostały jej miesiące życia, a przeniesienie jej na oddział opieki paliatywnej umożliwiłoby jej spokojną śmierć bez niepokoju.
Prawnicy rodziny kobiety wskazywali natomiast, że choć „nie ma bezpośredniego zapisu” na temat tego, jaka byłaby jej wola, ale miała ona „silne przekonania religijne”. Rodzina kobiety twierdziła, że „nie chciałaby ona zakończyć swojego życia w ten sposób”, ponieważ w jej opinii byłoby to „równoznaczne z samobójstwem”.
W wydanym w piątek wyroku sędzia Sądu Opiekuńczego przyznał rację lekarzom i orzekł, że terapia podtrzymująca życie powinna zakończyć się do końca października.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)