TOK FM próbuje zdyskredytować dr Bodnara i leczenie amantadyną

Karol Kwiatkowski28 kwietnia, 202117 min

W środę na portalu TOK FM opublikowano paszkwil, mający mieć pozory dziennikarstwa śledczego, skierowany w dr Włodzimierza Bodnara, pediatrę i pulmonologa z Przemyśla, znanego z promowania leczenia COVID-19 amantadyną.

– Doktor Włodzimierz Bodnar twierdzi, że potrafi wyleczyć COVID-19 tanim lekiem. Ale większość pacjentów, którym wypisał receptę, nie miała nawet testów na obecność koronawirusa. 17 osób, które doktor leczył amantadyną, zmarło. Odsłaniamy kulisy „cudownej terapii na COVID-19”, w którą uwierzyły tysiące Polaków – zaczyna swój artykuł Michał Janczura. „Dziennikarz śledczy” z TOK FM ma 23 lata i jak sam o sobie pisze: studiuje politologię i hobbystycznie prawo.

W pierwszym zdaniu możemy się dowiedzieć dlaczego radiowe ramię Gazety Wyborczej wymierzyło swój młot na „szurów” w Bodnara, ano dlatego, że amantadyna to tani lek. Kosztuje on w aptece ok. 20 zł. W kolejnym Janczur próbuje podważyć diagnozy lekarza, pediatry i pulmonologa, z wieloletnim doświadczeniem pracy z pacjentami w przychodni Optima w Przemyślu i uzależnia postawienie takowej od testu na obecność koronawirusa. Objawy choroby są powszechnie znane i pewnie każdy Polak je zna.

Przypominjmy najczęstsze objawy koronawirusa: gorączka, suchy kaszel, duszność, charakterystyczne silne zmęczenie, ból mięśni, ból gardła, ból głowy utrata lub zaburzenia smaku i/lub węchu (objaw charakterystyczny). Czy lekarz z wieloletnim doświadczeniem i który wyleczył ponad 3 tys. osób z COVID-19 potrzebuje do potwierdzenia diagnozy testu? Z pewnością nie. Do roku 2020 większość chorób rozpoznawali lekarze podczas wizyty i w razie wątpliwości kierowali na dodatkowe badania. Należy tu podkreślić, że w przychodni Optima, w której przyjmuje dr Bodnar, nie ma teleporad i wszystkie wizyty odbywają się w tradycyjny sposób, na miejscu w przychodni.

Kolejne zarzut: 17 osób, które doktor leczył amantadyną, zmarło. Autor dalej rozwija swą myśl: „Przypadki są różne. Niektórzy pacjenci otrzymywali receptę na długo przed chorobą, inni realizowali ją w dniu zgonu. Dla przykładu:

Pacjent rocznik 1928:

– 19.06.2020: realizacja recepty amantadyna (wystawiona 19.06.2020)
– 03.10.2020: wynik negatywny (zlecony 30.09.2020)
– 12.10.2020: realizacja recepty amantadyna (wystawiona 09.10.2020)
– 05.11.2020: wynik pozytywny (zlecony 05.11.2020)
– 12.11.2020: zgon”.

Autor niby nie stwierdza, że dr Bodnar przyczynił się do śmierci tych siedemnastu osób, ale sugestia jest jasna. Ciężko polemizować z takim zarzutem nie znając wyników sekcji zwłok, o ile była robiona. Zwróćmy uwagę tylko na to, że to samo środwoiwsko, które nieudolnie próbuje pogrążyć lekarza i przybić mu łatkę, że przyczynił się do śmierci tych siedemanstu osób, neguje zawsze związek szczepienia, powikłań poszczepiennych i śmierci pacjenta.

Janczur zapytał Bodnara o pacjentów, którzy umierali w dniu wystawienia recepty lub niedługo potem. Dlaczego nie kierował ich do szpitala? Wydaje się przecież prawdopodobne, że byli w złym stanie.

– Jeżeli pacjent nie wyraża zgody na leczenie szpitalne, ja jako lekarz zawsze go będę ratował bez względu na okoliczności. Mając świadomość, że on może umrzeć. Taka jest etyka lekarska – odpowiedział lekarz.

Z wypowiedzi Bodnara wynika, że zachował się prawidłowo i nie zostawił pacjenta w ciężkim stanie bez opieki.

Można by było rozbijać na części pierwsze ten paszkwil skrywający się za niedbałą maską dziennikarstwa śledczego, tylko po co? Choć czasami człowieka szlag trafia, że są w środowisku dziennikarskim takie osoby jak Janczur. Młody jest, niedoświadczony, ale odrobina przyzwoitości zawsze się w życiu przyda i tego panu dziennikarzowi życzę.

Cały paszkwil można przeczytać tutaj, ale niewarto. Natomiast warto przeczytać odpowiedź dr Bodnara tutaj.

Udostępnij:

Karol Kwiatkowski

Wiceprezes Zarządu Fundacji "Będziem Polakami" - wydawcy Naszej Polski. Dziennikarz, działacz społeczny i polityczny.

Koszyk