Rozesłaliśmy za granicę 480 tys. pakietów wyborczych, z czego uzyskaliśmy z powrotem 83 proc.; część z pakietów mogła nie dotrzeć na czas, ale to nie wina MSZ, który wysłał je w terminie ustawowym – powiedział szef MSZ Jacek Czaputowicz. Nie jest prawdą, że MSZ wspierało jednego kandydata – oświadczył.
Szef MSZ zwracał uwagę na wzrost liczby wyborców, którzy zarejestrowali się do głosowania za granicą. Jak zaznaczył, w pierwszej turze wyborów było to 374 tys. wyborców, zaś w drugiej – 519 tys. W wyborach w 2015 r. do wyborów zapisało się 257 tys. wyborców, a w wyborach parlamentarnych 2019 r. było to 330 tys. wyborców. „Widzimy skokowy wzrost liczby Polaków biorących udział w wyborach, jest to bardzo dobra wiadomość, bardzo z tego się cieszymy. Świadczy to o tym, że Polacy, którzy mieszkają za granicą czują więź z Polską, mają świadomość przynależności do społeczeństwa polskiego i korzystają ze swoich praw” – ocenił minister.
„Rozesłaliśmy 480 tys. pakietów wyborczych, z czego 399 tys. 360 kopert uzyskaliśmy z powrotem, co stanowi 83 procent. To bardzo dobry wynik, zaskoczył nas tak dobry odzew Polaków, ale i także sprawność systemu, bo przypomnę, że cztery lata wcześniej, podczas wyborów w 2015 r. ten zwrot wynosił 66 procent” – powiedział szef MSZ.
Podkreślił, że chciałby skonfrontować się z krytyką, z którą spotkało się MSZ. „Widzimy naszym zdaniem niesprawiedliwe, nieuzasadnione twierdzenia w mediach społecznościowych, niektórych mediach ogólnopolskich, że zmarnowało się albo zaginęło tyle głosów. Można powiedzieć, że osiemdziesiąt kilka procent to nie wszystkie głosy, które wróciły, ale nigdy nie miało tak być” – zaznaczył minister.
Jak dodał, są tu różne grupy osób. Pierwsza, jego zdaniem najważniejsza, która nie była zainteresowana dalszym udziałem w wyborach, już w drugiej turze, bo np. ich kandydat już nie był w niej uwzględniony; druga grupa, do której pakiet nie dotarł, bo były na urlopie i nie były zainteresowane w odbiorze pakietów.
„Jest i trzecia grupa, i o tym możemy rozmawiać, i w wielu przypadkach, jak czytamy w mediach społecznościowych, te głosy mogły nie dotrzeć na czas. Ale to nie wina MSZ, który wysłał wszystkie głosy w terminie ustawowym lub nawet wcześniej. Ale zdarza się w każdym państwie, także i w Polsce, że poczta i niektórzy listonosze mogą nie zdążyć, mimo że mają takie zobowiązanie. Więc ubolewamy z tego powodu, że niektóre głosy nie zostały uwzględnione. Bo jesteśmy przekonani – sama statystyka na to wskazuje – że może tak być” – podkreślił szef MSZ.
Czaputowicz nie potrafił określić, do ilu osób pakiet wyborczy nie dotarł na czas. Jak mówił, MSZ „boli” sugerowanie, że opóźnienia poczty to wina resortu spraw zagranicznych.
Z kolei sugerowanie, że było to celowe działanie motywowane polityczne – ocenił Czeputowicz – jest nie do przyjęcia i obraża urzędników. „Nie jest prawdą, co się tutaj sugeruje, że MSZ działał celowo i wspierał jednego kandydata, a nie drugiego. Bo nawet ta frekwencja wygląda inaczej: zwrot kopert był większy w Europie, gdzie wygrał Rafał Trzaskowski – o ile pamiętam 87,2 procent – niż w Stanach Zjednoczonych. (…) Więc to jest zupełnie sprzeczne z tą logiką, by MSZ miał wpływać na wynik” – dodał Czaputowicz.
Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk zwrócił uwagę, że w niektórych państwach dopuszczalne było głosowanie osobiste. Tam – jak poinformował – frekwencja wyniosła 76 proc. „Czyli mniej rodaków udało się do punktów wyborczych tam, gdzie mieli taką możliwość, niż tych rodaków, którzy zwrócili pakiety w drodze głosowania korespondencyjnego, gdzie to było prawie 83 proc.” – dodał. Zdaniem Wawrzyka ta statystyka pokazuje, że „głosowanie korespondencyjne było perfekcyjnie zorganizowane”.
W wyborach prezydenckich zwyciężył Andrzej Duda, który uzyskał 51,03 proc. głosów; na jego kontrkandydata Rafała Trzaskowskiego zagłosowało 48,97 proc. wyborców.
Jak poinformowała Państwowa Komisja Wyborcza pakiety do głosowania korespondencyjnego – zarówno w kraju, jak i za granicą – wysłano 704 tys. 111 osobom, zaś koperty zwrotne otrzymano od 614 tys. 631 wyborców.(PAP)