„Zaryzykowała własne życie. Nie znam drugiej takiej osoby. Jest bohaterką” – podkreślił.
Do wydarzenia doszło w poniedziałek. Znajdujący się w obwodzie Kijowskim Irpień znalazł się pod obstrzałem wojsk rosyjskich. Według doniesień TVP World, Polka jako jedyna z reporterów przedłożyła bezpieczeństwo znajdujących się w mieście cywilów nad obowiązki zawodowe. Porzuciła kamerę i telefon, by eskortować trzydzieści osób i wywieźć je z niebezpiecznej strefy.
„Dzielna Polka, moja przyjaciółka Monika Andruszewska, świetna dziennikarka i reporterka wojenna, ale przede wszystkim Człowiek. Według świadectwa ukraińskich żołnierzy (…) uratowała ok. 20 rodzin pod zbombardowanym przez Rosjan mostem w Irpieniu koło Kijowa” – napisał w mediach społecznościowych wieloletni działacz na rzecz wolności Ukrainy Nedim Useinow. Jak podkreślił, „kiedy zagraniczni dziennikarze kręcili materiał dla swoich stacji, ona odstawiła kamerę i rzuciła się na pomoc ludziom.” „Brawo! Po prostu chapeau bas” – podsumował.
W rozmowie z PAP Dawid Wildstein podkreślił, że eskortowanie cywilów było wyjątkowo niebezpieczne. „Wielu mieszkańców zostało rozstrzelanych przez wojsko rosyjskie” – powiedział.
Jak powiedział, ludność cywilna wywieziona z Irpienia znajduje się obecnie w bezpiecznym miejscu. „Ustabilizowały się trasy przerzutowe dla ludzi, którzy uciekają. I przynajmniej dotychczas nie słyszeliśmy o tego typu barbarii, z jaką mieliśmy do czynienia poprzedniego dnia” – wyjaśnił Wildstein.
Dodał, że Monika Andruszewska wróciła dziś do obowiązków zawodowych i zamierza pozostać na pierwszej linii. „Kiedy z nią dzisiaj rozmawiałem, mówiła, że wszystko się już ustabilizowało” – przekazał Wildstein.
30-letnia Monika Andruszewska jest korespondentką z Ukrainy od czasu rewolucji w 2014 roku, kiedy to prorosyjski prezydent Wiktor Janukowycz ustąpił ze stanowiska, a w Ukrainie miał nastąpić zwrot w stronę Europy. Pracowała na linii frontu w Donbasie podczas trwającej osiem lat wojny.(PAP)