Dr Sutkowski: pandemii nie odwołano, ostrożności nigdy dość

Karol Kwiatkowski23 lutego, 20228 min

Pandemii nie odwołano, ostrożności nigdy dość. Przez najbliższe pół roku musimy pracować, by zaszczepiło się więcej osób. I choć jesteśmy w fazie zwalniania epidemii, to odbywa się do sporym kosztem – powiedział prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski.

W środę premier Mateusz Morawiecki na wspólnej konferencji z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim zapowiedzieli od 1 marca zniesienie obostrzeń covidowych, z wyjątkiem izolacji i kwarantanny dla współdomownika, kwarantanny przyjazdowej dla osób bez paszportu covidowego i maseczek w zamkniętych przestrzeniach.

Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych zaznaczył, że nie odwołano pandemii, a przez najbliższe miesiące powinno się pracować nad większym stopniem zaszczepienia Polaków.

„Nie odwołano pandemii. Wykazano dużo pokory wobec natury. To mnie cieszy, tym bardziej, że ten poziom zgonów i zakażeń jest w Polsce duży, a stopień zaszczepienia, czyli najlepszej ochrony przez zgonami już taki nie jest. Mamy też dostępne dane, jak wygląda poziom zaszczepienia w poszczególnych grupach wiekowych – 65,6 proc. w grupie 18 plus, a na przykład w wieku 70 plus tylko 77 proc. To jest mało” – podkreślił dr Sutkowski.

Dlatego też, jego zdaniem, te najbliższe pół roku musimy pracować na to, by więcej osób było zaszczepionych, bo „niewątpliwie przechodzimy z pandemii do endemii, ale endemia może być też różna”.

„Liczba zgonów może wynosić 100-120 dziennie czy 50. A jeżeli będzie kilka, to można to zrozumieć, bo będą one podyktowane innymi względami również zdrowotnymi” – powiedział.

Stwierdził też, że decyzja o przywracaniu normalnej pracy np. w urzędach, a z drugiej strony pozostawienie kwarantanny, izolacji i obowiązku zakładania maseczek wydaje się słuszna, a odwołanie obowiązujących limitów to usankcjonowanie faktycznie tego, co się dzieje, bo nie były one w większości przypadków przestrzegane.

Ekspert zauważył też, że populacyjna odporność będzie się zmniejszała, a zdrowie Polaków jest w słabej kondycji, dlatego kluczowe pozostaje szczepienie trzema dawkami. Należy też zachować też nadal zdrowy rozsądek.

„Ostrożności nigdy dość. Ja bym powiedział, że z wirusem jest trochę jak z inwazją na Wschodzie. Nie trzeba się jej bać, ale trzeba przeciwdziałać. Być silnym i solidarnym. Silnym w sensie szczepienia, zasady DDM (dezynfekcja, dystans, maseczki – PAP)” – stwierdził.

Równocześnie dr Sutkowski zaznaczył, że jesteśmy w fazie zwalania epidemii, „powolnego, ale zwalniania”. Jego zdaniem odbywa się to jednak zbyt dużym kosztem. Obecnie ważne jest postawienie na pewne cele zdrowotne np. walkę z powikłaniami pocovidowymi i przywracanie normalnego funkcjonowania ochrony zdrowia.

„Cele zdrowotne muszą stać na drogach społecznych, politycznych i gospodarczych. Powinny stać jak drogowskazy, słupy milowe, kapliczki. Ten cel zdrowotny to jest walka z pandemią, z powikłaniami COVID-19, z ogonem covidowym spowodowanym na przykład przez omikron, o którym niewiele jeszcze wiemy, bo znamy go trzy miesiące” – powiedział.

„Odmrażanie ochrony zdrowia jest bardzo ważne, to też jest cel zdrowotny. My tymi drogami mamy posuwać się w stronę jesieni, ciesząc się z tego i być racjonalnymi. Należy traktować wirusa na chłodno i zimno, jak Szwed przerębel – patrzmy na niego ostrożnie, uważnie. Chodzi o to, żeby się nie zachłysnąć polską zerojedynkowością. To jest nasza polska przypadłość, że poruszamy się od ściany do ściany” – przestrzegł.

Ekspert zwrócił uwagę też na to, ze koronawirus w sensie epidemiologicznym może stać się faktycznie sezonową chorobą, przynajmniej w Europie, ale już w sensie klinicznym pozostanie groźniejszym od grypy, powodującym cięższe powikłania.

„Na grypę nie umiera 300 osób dziennie i nie mówmy o tym, że COVID to grypa. Statystyki mówią o około 150 zgonach w sezonie na grypę, ale umiera na nią pewnie więcej osób, choć z pewnością nie tak dużo jak na COVID-19. W sensie epidemiologicznym zakażenia koronawirusem mogą stać się endemią, czyli pojawiającymi się stałymi efektami chorobowymi od jesieni do wiosny, pod warunkiem, że nie powstanie nowy wariant, +nowy wariant+, który to wszystko zburzy i pod warunkiem, że będziemy się bardziej szczepić niż na grypę. Nie będzie to 4 proc., tylko ponad połowa pacjentów raz do roku” – powiedział.

„Pamiętajmy, że jest to choroba groźniejsza, która dotyczy nie tylko płuc, ale śródbłonka. Wpływa bardziej na powikłania zakrzepowo-zatorowe, na psychikę. Grypa nie jest w stanie tak życia nam urządzić” – podsumował.(PAP)

Autorka: Klaudia Torchała

Udostępnij:

Karol Kwiatkowski

Wiceprezes Zarządu Fundacji "Będziem Polakami" - wydawcy Naszej Polski. Dziennikarz, działacz społeczny i polityczny.

Leave a Reply

Koszyk