Trzy posłanki Lewicy w połowie marca uderzyły w histeryczne tony domagając się od rządu ni mniej ni więcej tylko cenzury portalu NaszaPolska.pl. Nie podając żadnych konkretów obrzuciły błotem redakcję mówiąc o „fake newsach” i żądając od premiera Piotra Glińskiego „weryfikowania” treści niezależnych mediów. Właśnie dostały prztyczka z garścią wiedzy do błyskawicznego przyswojenia.
Posłanki zostały potraktowane przez premiera Piotra Glińskiego z pełną atencją i poszanowaniem ich funkcji, bo raczej nie kompetencji i kuriozalnych żądań. Premier w grzeczny sposób wyjaśnił niedouczonym parlamentarzystkom na podstawie jakich przepisów funkcjonują w Polsce organizacje pozarządowe (wydawcą portalu NaszaPolska.pl jest Fundacja Będziem Polakami) i jakie są zasady ubiegania się o granty z Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
Lewica w cenzorskim szale domaga się niszczenia niezależnych mediów i robi wszystko, by uniemożliwić jakąkolwiek merytoryczną dyskusję. Symbolem tego podejścia jest konferencja prasowa, podczas której dziennikarze i widzowie zamiast merytorycznych argumentów otrzymali… kilkuminutowy krzyk zaproszonej pani i balansującego na krawędzi wybuchu śmiechu Roberta Biedronia. Można machnąć ręką, ale trzeba pamiętać, że w nazistowskich Niemczech palenie książek też nie zaczęło się od razu. Najpierw były tego typu zachowania różnych polityków.
Tym bardziej jesteśmy wdzięczni premierowi Glińskiemu, że rząd postawił solidną tamę zapędom Lewicy.