B. posłanka Julia Pitera przypomniała w środę, że w przeszłości w PO istniały różne frakcje, a ówczesny przewodniczący Donald Tusk dawał sobie z tym radę. Powiedziała ponadto, iż nie bardzo wyobraża sobie, żeby prezydent Warszawy mógł kierować partią. Albo jedno, albo drugie – dodała.
Ireneusz Raś i Julia Pitera byli w środę gośćmi programu „Tak jest” w TVN24. Pitera, była posłanka, europosłanka i członkini rządu Donalda Tuska, odnosząc się do wtorkowej narady, oceniła, że ona nie rozwiąże problemów Platformy. „(Ona miała) takie cechy trochę +wentyla bezpieczeństwa+, żeby te sprawy troszkę rozmasować i może one jakoś przejdą, ale one nie przejdą bokiem” – stwierdziła Pitera.
„Miałam nadzieję, że prezydium zarządu wystąpi o to, żeby uzyskać rodzaj absolutorium czy też wotum zaufania, potwierdzenie swojego mandatu i to byłaby jedyna droga do tego, żeby w jakiś sposób członkowie Platformy wzięli odpowiedzialność za to, co robi zarząd” – zaznaczyła Pitera. Jej zdaniem podczas wtorkowego spotkania „nic się nie stało”. „Po prostu jedziemy dalej” – zaznaczyła b. posłanka PO.
Nawiązując do wykluczenia z Platformy dwóch posłów, Pitera przypomniała, że w czasie rządów poprzedniego szefa PO, Grzegorza Schetyny z partii wyrzucono m.in. innego znanego z konserwatywnych poglądów posła – Marka Biernackiego (obecnie jest posłem Koalicji Polskiej – PAP). Jak dodała, w przeszłości było tak, że w partii istniały różne frakcje i czasem dochodziło do sporów, jednak – w jej ocenie – „na tym polegała barwność Platformy Obywatelskiej”. „I Donald Tusk dawał sobie z tym radę” – podkreśliła Pitera.
Zwróciła uwagę, że w czasie gdy sama przez 14 lat zasiadała w Sejmie, wielokrotnie krytykowała działania partii. „Później bardzo często rozmawiałam o tym z kolegami, że krytykowałam to, czy tamto. Ale dzięki temu byliśmy dla ludzi wiarygodni” – przekonywała Pitera.
Podobny pogląd zaprezentował Ireneusz Raś. „Projekt +Platforma Obywatelska+ tak był skrojony i dlatego był zwycięski. Myśmy zwyciężali siedmiokrotnie, dlatego – tak, jak Julia mówiła – umieliśmy ze sobą rozmawiać, umieliśmy się przyjaźnić, mimo różnych poglądów, bo przecież Polacy mają różne poglądy i dlatego był taki spokój społeczny. Dzisiaj tego w Polsce brak. Brak takiej Platformy. To, co robi Borys Budka to jest odejście od tych ideałów” – ocenił poseł.
Wyraził też przekonanie, że został wyrzucony z partii za poglądy. „Byłem członkiem Platformy lojalnym, ciężko pracowałem przez 16 lat, chyba, że pan przewodniczący chce rzeczywiście była małą, 12-procentową, lewicową partią” – dodał Raś.
Przekonywał też, że nigdy nie otrzymał żadnej kary ani w partii, ani w klubie. „Można za moje poglądy i przekonania mnie krytykować i taką krytykę ukrytą stosuje pan przewodniczący Budka. Ja mam poglądy i te poglądy prezentowałem od jakiegoś czasu dość konsekwentnie. Mówiłem, żeby nie skręcać w lewo, żeby rozmawiać” – podkreślał polityk. Dodał, iż rozmawiał na ten temat z najbliższymi współpracownikami Borysa Budki. Postawę przewodniczącego względem siebie ocenił Raś określił jako „małostkową”.
Pitera i Raś zostali też zapytani o prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. „On ma pewien kapitał, który zbudowaliśmy mu, jako Platforma Obywatelska, w ostatnich wyborach. Ma jakieś swoje zasługi, no ale to przecież my wszyscy, ja też, pracowaliśmy w tej kampanii. I dziś jest pytanie co z tym kapitałem zrobi” – zaznaczył Raś.
Pitera powiedziała natomiast, iż „nie bardzo wyobraża sobie jak prezydent Warszawy mógłby kierować partią polityczną”. „Jestem przekonana, że coś by musiało na tym ucierpieć – albo jedno, albo drugie, nie da rady (…) Być może w Polsce by zyskał, ale w Warszawie stracił” – oceniła b. posłanka. (PAP)
autor: Marta Rawicz