Rozporządzenie ministra zdrowia miało zmienić podejście lekrarzy do teleporad. Pacjenci narzekali, że osobista konsultacja jest prawie niemożliwa. Rozporządzanie jest od marca, ale gorzej z jego egzekwowaniem – informuje Gazeta Wyborcza.
„Teleporada nie będzie już standardem dla dzieci do 6. roku życia, pacjentów z chorobami przewlekłymi w przypadku pogorszenia lub zmiany objawów, podejrzenia choroby nowotworowej i tych, którzy po prostu chcą być zbadani osobiście” – wyliczył w marcu na Twitterze zmiany w regulacji minister zdrowia Adam Niedzielski.
Konieczność wprowadzenia zmian uzasadnił minister zdrowia w marcu na konferencji prasowej. Wskazał, że zdalne świadczenia bywają nadużywane. Przypomniał też, że do tej pory teleporady były standardowo stosowane w każdej sytuacji, a jedyne wyłączenie dotyczyło dzieci do drugiego roku życia. Zaznaczył też, że teleporada ma być prawem pacjenta, z którego może nie skorzystać.
Zmiany te miały zmniejszyć liczbę teleporad. Jednak, jak informują dziennikarze ”Wyborczej”, nie stało się tak, jak zapowiadało Ministerstwo Zdrowia. Według relacji pacjentów, z którymi rozmawiali dziennikarze – teleporada to wciąż pierwszy wybór, a wizyta u lekarza, to nadal rzadkość.
Zdaniem pacjentów nic się nie zmieniło i wciąż składają skargi na działanie. Jak informuje ”GW” do 15 marca pacjenci złożyli na temat teleporad dziewięć skarg do pomorskiego oddziału Narodowego Fundusz Zdrowia, a mówimy tylko o jednym NFZ. Pacjenci skrążą się też do rzecznika praw pacjenta.
Zdaniem dziennikarzy – rozporządzenie nie działa, bo nie ma też skutecznych form kontroli i egzekwowania na lekarzach zmiany podejścia do teleporad.
Spotkanie z lekarzem nadal jest trudne, gdyż ci wolą teleporady. Natomiast pacjenci nie za bardzo. (PAP, Gazeta Wyborcza)