Hotelarze z Warmii i Mazur potrzebują wsparcia finansowego, by utrzymać pracowników i hotele w kolejnym lockdownie. Sytuacja branży jest tragiczna – ocenił prezes Grupy Anders Andrzej Dowgiałło. Podkreślił, że w regionie w turystyce pracuje 100 tys. osób
Dopytywany, czy wsparcie zaoferowane przez rząd, m.in. zamrożenie składek na ZUS, jest realną pomocą Dowgiałło odparł, że „jest to jakaś pomoc, ale nie jest wystarczająca”.
„To, co dostajemy pozwala nam pływać 3 metry nad dnem jeziora ale do powierzchni jeziora jeszcze nam sporo brakuje” – ocenił szef Grupy Anders.
„Najbardziej potrzebujemy możliwości pracy, przywrócenia możliwości działania. Potrzebujemy pieniędzy, by móc to przetrwać” – dodał.
Po ogłoszeniu przez rząd wprowadzenia regionalnego lockdownu na Warmii i Mazurach w internecie pojawiły się komentarze, że gest ten ma służyć „wykupywaniu hoteli przez inne, większe sieci”. Dowgiałło potwierdził, że takie zjawisko w regionie istnieje, co określił jako „naturalne”.
„Mniejsze podmioty takie oferty otrzymują ale nie jestem w stanie określić skali tego zjawiska. Nie jest to skala olbrzymia” – powiedział Dowgiałło.
Część hotelarzy z Mazur zapowiadała, że w poniedziałek będzie pikietować gmach KPRM w Warszawie.
Decyzją rządu warmińsko-mazurskie jest jedynym regionem w Polsce, w którym wprowadzono regionalny lockdown. Do 14 marca obowiązują tu zaostrzone rygory sanitarne. Ma to związek z utrzymującą się do dwóch tygodni wysoką liczbą zakażeń COVID-19. W związku z lockdownem najmłodsi muszą powrócić do nauki zdalnej, zamknięte są galerie handlowe i hotele oraz kina i teatry. Nie można korzystać z basenów, kortów, zawody i mecze sportowe odbywają się bez udziału publiczności. (PAP)
autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska