Elektryki bardziej szkodliwe niż spalinówki – badanie OECD

Karol Kwiatkowski24 grudnia, 20206 min

„Zerowa emisja” to tradycyjny już slogan samochodów elektrycznych. Nie jest to prawdą nawet w przypadku emisji CO2 czy NOx, ponieważ prąd do samochodów elektrycznych nie pochodzi z niczego, a w przypadku cząstek stałych sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana – informuje portal MotoHigh.

Obecny przekaz jest taki, że przed samochodami elektrycznymi nie ma odwrotu, a już wkrótce wszyscy zapomnimy, czym są silniki benzynowe, nie mówią już o tych wysokoprężnych. A według coraz większej ilości podmiotów tylko różnorodność, a nie postawienie na jedno rozwiązanie, może pomóc naszej planecie. Ostatnio taką opinię wyraziło np. cenione Stowarzyszenie Techników Niemieckich (Verein Deutscher Ingenieure) – czytamy na motohigh.pl

Badanie OECD rzuca nowe światło na samochody elektryczne

Samochiy elektryczne są zazwyczaj większe i cięższe niż samochody konwencjonalne. Pomimo ich zdolności do lepszego hamowania silnikiem, w każdej użytecznej formie są większymi emiterami cząstek stałych niż samochody konwencjonalne. O negatywnym aspekcie samochodów elektrycznych świadczy niedawny obszerny raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). To organizacja, od której można by oczekiwać, że będzie przedstawiać samochody elektryczne jako zbawienie ludzkości. Jednak na szczęście tak nie jest i OECD nie ignoruje rzeczywistości. W wynikach swojego badania wyraźnie zwraca uwagę na możliwe konsekwencje upowszechnienia się samochodów elektrycznych – stwierdza portal.

W raporcie stwierdza się, że w odniesieniu do tzw. „BEV 100”, czyli samochodów elektrycznych na baterie o zasięgu około 100 mil (160 km), mogą być one korzystniejsze dla środowiska niż spalinowe. Problem polega na tym, że takich samochodów elektrycznych praktycznie nie ma na rynku. Jest to zbyt mały zasięg do jakiegokolwiek użytku poza miastem. Samochody „BEV 300”, czyli takie o zasięgu około 300 mil (480 km), czyli w zasadzie obecny standard, wypadają w badaniu zdecydowanie gorzej. Tak naprawdę często powodują one gorsze skutki niż samochody spalinowe, głównie ze względu na dużą wagę.

OECD obliczyło, że gdyby samochody elektryczne stanowiły 4% samochodów użytkowanych do 2030 r. i 8% po 2030 r., sytuacja pogorszyłaby się o około 50% w porównaniu z obecną sytuacją zarówno w przypadku pyłu PM2,5, jak i PM10. A sytuacja nie ulegnie przecież pogorszeniu dlatego, że część starszych samochodów w międzyczasie zniknie z eksploatacji i zostanie zastąpiona nowszymi samochodami z silnikami spalinowymi o praktycznie zerowej emisji cząstek stałych – czytamy na MotoHigh.

Innymi słowy, wpływ samochodów elektrycznych na całkowitą emisję cząstek stałych będzie wyłącznie negatywny i nikt nic z tym nie zrobi. Kiedy dodamy, że natura będzie obciążona rozwojem, produkcją lub przygotowaniem niezbędnej infrastruktury dla samochodów elektrycznych, nie jesteśmy pewni, gdzie są korzyści ekologiczne samochodów na baterie.

I nawet nie mówimy o ich ogólnej krótszej żywotności ze względu na ograniczoną żywotność baterii lub problem samych baterii. Być może lepiej byłoby zwrócić uwagę na wszystkie za i przeciw, zamiast ślepo dążyć do jednego celu. Przy okazji ignorując wszystkie inne okoliczności. A nie wspominamy już o tym, że gdyby przekierować wszystkie wrzucone w elektromobilność pieniądze na cele rzeczywiście ekologiczne, bilans dla naszej planety mógłby być znacznie korzystniejszy – podsumowuje portal.

Cały artykuł można przeczytać na portalu motohigh.pl

 

Udostępnij:

Karol Kwiatkowski

Wiceprezes Zarządu Fundacji "Będziem Polakami" - wydawcy Naszej Polski. Dziennikarz, działacz społeczny i polityczny.

Leave a Reply

Koszyk