Ostatnio przez nasz umęczony tzw. pandemią kraj przewinęło się sporo protestów i manifestacji, a to Marsz o Wolność, a to Marsz Niepodległości, a to Strajk Kobiet. We wszystkich zapewne brali udział parlamentarzyści, oczywiście w zależności od reprezentowanej opcji. Na Marszu o Wolność i pokrewnych zawsze jest poseł Grzegorz Braun, na Strajku Kobiet parlamentarzyści związani z lewą stroną sceny politycznej itd.
Gdy patrzę na zachowanie posłów lewicy machających legitymacją poselską niczym Harry Potter magiczną różdżką, zastanawiam się czy oni przypadkiem też tak siebie nie postrzegają jako jakieś magiczne i ponadprawne istoty, którym immunitet poselski pozwala czynić rzeczy niezgodne z prawem i mają moc wydawania rozkazów policjantom na służbie oraz wszystkim dookoła. Nie będę się tu skupiał nad karygodnymi zachowaniami policji w ostatnim czasie, ich prowokacjami itd., natomiast zastanawiam się czy lewicowi parlamentarzyści wiedzą na czym polega i skąd się wziął immunitet dla nich.
Nie mam zamiaru uczyć parlamentarzystów ich prawach, choć może ktoś powinien, bo chyba ich nie znają lub mają mgliste pojęcie o swej nietykalności.
Sprawy te reguluje art. 105. Konstytucji RP, który brzmi: