Symboliczne obalenie Feliksa

Tadeusz M. Płużański17 listopada, 20206 min

16-17 listopada 1989 r. to jeden z najważniejszych momentów w historii współczesnej Polski. Szkoda, że moment tylko symboliczny.

Krwawy Feliks, jeden z największych morderców XX wieku, szef bolszewickiej Czeki (Nadzwyczajnej Komisji ds. Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, odpowiedzialnej za masowy terror) został obalony. Obalony w centrum Warszawy i to nie przez zbuntowany naród Warszawy, ale pracowników Wojewódzkiej Dyrekcji Dróg Miejskich i ich sprzęt. Zebrany licznie tłum tylko się temu przyglądał, oczywiście kibicował, potem zabierając na pamiątkę fragmenty Feliksa.

Krwawy Feliks był obalany przez dwa dni. Nie dlatego, że tak trudno było tego dokonać, ale na tyle czasu rozłożono obalanie. 17 listopada szef Czeki ostatecznie uległ, rozpadając się na trzy segmenty. Wielu Polaków myślało, że to posąg z brązu, tymczasem Feliks – z zewnątrz lekko podbrązowiony – w środku okazał się betonowy. Najbardziej spektakularne było samoistne – wobec słabości konstrukcji – oderwanie się głowy, która następnie uderzyła o warszawski bruk. Na linach przez chwilę dyndał tylko tułów wielkiego rewolucjonisty.

Niedaleko miejsca po rewolucjoniście Dzierżyńskim stanął po latach poeta Słowacki, a plac przemianowano na Bankowy. Krwawy Feliks nie trafił jednak do muzeum komunizmu w Kozłówce, tylko magazynów dróg miejskich. Stamtąd, dopiero w 2018 r., został przekazany do Muzeum Historii Polski, a kilka dni temu do siedziby muzeum w Cytadeli. Stanął tam w galerii „Polacy wobec komunizmu”, a w przyszłości zostanie uzupełniony filmem pokazującym demontaż.

Cofnijmy się jeszcze do 1951 r., kiedy 21 lipca Feliks był odsłaniany przez najwyższe komunistyczne czynniki, z NKWD-zistą Bierutem na czele i przebranym w polski mundur sowieckim marszałkiem Rokossowskim. Tego samego dnia Prezydium Stołecznej Rady Narodowej przemianowało Plac Bankowy na Plac Dzierżyńskiego.

I tu ciekawostka – bolszewickie władze Polski zamierzały odsłonić pomnik swojego kumpla dzień wcześniej – 20 lipca 1951 r., w 25. rocznicę śmierci mordercy, ale o jeden dzień opóźniła się wizyta „bratniej” delegacji z Moskwy z ministrem Mołotowem i marszałkiem Żukowem.

Na cokole wyryto litery: „Feliks Dzierżyński / to duma polskiego / ruchu rewolucyjnego” / Bolesław Bierut”.

Taką Feliks był dumą, że wkrótce jego ręce zostały pomalowane przez Polaków czerwoną farbą. Dlatego, nie mając innego pomysłu, czerwone władze – pod pozorem prac remontowych – zasłoniły na długie miesiące pomnik rusztowaniem.

Feliksa – dumę oblali znów czerwoną farbą – w 1982 r. – młodzi antykomuniści, z 16-letnim Emilem Barchańskim, który zginął następnie w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Emil to ofiara stanu wojennego, wprowadzonego przez następców krwawego Feliksa – krwawych Wojciecha i Czesława. Emil to być może ostatnia ofiara krwawego Feliksa zza grobu.

Krwawy Feliks został obalony 17-18 listopada 1989 r. Wielu zgromadzonych wówczas na Placu Dzierżyńskiego/Bankowym i tych przed telewizorami, czy radioodbiornikami nie zdawało sobie sprawy, że to w zasadzie koniec obalania komunizmu w Polsce. I tego symbolicznego i faktycznego. Bo Pałac Stalina wciąż góruje nad centrum Warszawy, na Powązkach Wojskowych dominują mauzolea krwawego Bolesława, Juliana, czy Karola, a następców krwawego Feliksa – krwawego Wojciecha i Czesława oraz całej rzeszy czerwonych faszystów nie udało się nigdy skutecznie osądzić.

Jeszcze a propos krwawego Feliksa – dobrze, że trafił do Muzeum Historii Polski, bo chrapkę na niego mógłby mieć krwawy Aleksander – na jego Białorusi Dzierżyński jest uważany za bohatera narodowego. A tak powrócił na Cytadelę, której był wielokrotnym więźniem. 

Tadeusz Płużański

Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji. 

Udostępnij:

Tadeusz M. Płużański

Leave a Reply

Koszyk