Na szczęście będzie jeszcze gorzej

Maciej Eckardt10 listopada, 2020110 min

Reportaż TVN 24 „Don Stanislao” dotyczący tuszowania pedofilii w Kościele katolickim przez kardynała Stanisława Dziwisza wywołał zrozumiałą ogólnopolską burzę. Sprawa nie dotyczy bowiem zwykłego księdza, proboszcza, czy biskupa. Dotyczy Stanisława Dziwisza, tego Stanisława Dziwisza, stojącego zawsze obok Jana Pawła II, towarzyszącego mu do ostatnich dni, będącego jego osobistym sekretarzem i przyjacielem.

Nic dziwnego, że pedofilski swąd, którego tropem poszedł tutaj TVN zszokował nie tylko wiernych. Sprawa ta jest dla Kościoła niezwykle groźna, gdyż rozbryzg, jaki za chwilę nastąpi na kanwie sprawy kardynała Dziwisza , siłą rzeczy zbruka wizerunek św. Jana Pawła II, ikony katolicyzmu ostatnich dekad, który nadał współczesnemu Kościołowi szczególny niepowtarzalny rys.

Odarcie Jana Pawła II z jego osobistych przymiotów i eschatologicznego wymiaru jest dla mnie oczywistą agendą Antykościoła. Nadciągające uderzenie będzie bolesne i brutalne. Będzie uderzeniem w autorytet, który wciąż ma – choć coraz słabszy – wpływ na duchowość katolików, a patrząc szerzej chrześcijan i wszystkich tych, których swoją osobowością ujął polski papież.

Nie jestem zaskoczony tym, co się dzieje. Od dawna kraczę, że to co się dzieje w Kościele, szczególnie w kontekście pedofilii czy tolerowania w jego strukturach oczywistego grzechu i występku, to droga do jego zatracenia. Kościół nie jest dzisiaj opoką, strzegącą depozytu tego, który ten Kościół ustanowił. Jego mury zarysowały nie tylko odrażające praktyki pedofilskie i sodomickie uprawiane lub tolerowane przez wielu jego hierarchów czy swoista praktyka przyzwolenia na niecność, ale i niejednoznaczność w określaniu tego, co prawdziwie święte.

Wierni patrzą dzisiaj na swój Kościół z niedowierzaniem, a często z przerażeniem i odrazą. A to dlatego, że nie było w nim komu w porę rozpoznać i rozprawić się ze mrocznym Deep State, które znalazło w jego murach dogodne warunki do funkcjonowania. Jest gdzieś w Kościele błąd strukturalny, który nie pozwala w porę na reakcję. Jego system immunologiczny został na tyle mocno zdewastowany, że dzisiaj Kościołowi katolickiemu potrzebny jest tlen. Jeszcze nie respirator, ale właśnie tlen. Dużo tlenu.

Sprawa kardynała Dziwisza spowoduje odejścia kolejnych wiernych z Kościoła. Jeśli sprawy, o których była mowa w materiale TVN24 znajdą potwierdzenie, polski Kościół przez długie lata się z nich nie otrząśnie. Na własne życzenie zmarnotrawi swój największy klejnot w koronie, jakim był i wciąż jest Jan Paweł II.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że to nie o kardynała Dziwisza tak naprawdę tutaj chodzi. Kardynał poprzez swoje dwuznaczne zachowania i manipulacje, stał się niestety katalizatorem ataku na Jana Pawła II. Liczne słabości kardynała Dziwisza, w tym intelektualne, przeciwnik wykorzysta z nawiązką. Jest zresztą do tego doskonale przygotowany.

Kościół czeka ciężki czas. Okres ciepłej wody w kurialnych i biskupich kranach niechybnie się kończy. Ku końcowi zmierza też cezaropapizm, który za sprawą Prawa i Sprawiedliwości przyjął w Polsce wyjątkowo kuriozalną formułę, a w którą tak ochoczo wpisali się nasi hierarchowie. To kolejny wielki grzech polskiego Kościoła.

Wulgarne hasła antyreligijne i antyklerykalne, pomazane fasady kościołów, zakłócane msze, które oglądaliśmy przy okazji ostatnich manifestacji, to jedynie zewnętrzny, wcale nie najgroźniejszy przejaw narastającej niechęci do Kościoła. Znacznie bardziej dotkliwe dla Kościoła będzie milczenie i odwrócenie się do niego plecami tych wiernych, którzy byli dotychczas Kościołowi życzliwi czy w najgorszym razie neutralni.

Dla nich opadające maski – fakt, że przy decydującym udziale nieprzychylnych Kościołowi mediów – z twarzy niektórych hierarchów mogą okazać się przysłowiowym „jednym mostem za daleko”. Zostawią go za sobą spalonym, dowiadując się rzeczy wydawałoby się nie do pomyślenia w polskim Kościele.

Na szczęście mogę państwa pocieszyć. Otóż, będzie jeszcze gorzej. Gdzie tu pociecha, zapyta ktoś? Ano w tym, że Kościołowi służy niedostatek i opresja, bo misją Kościoła nie jest błogie stanie na straży kurka z ciepłą wodą. Kościół kwietnie, kiedy ma zarobione ręce i podkasane rękawy. Wtedy jego pasterze nie mają czasu na bezeceństwa. Kościół tchnie autentycznością, kiedy nie kocha go władza i kiedy się od tej władzy się dystansuje. Wtedy jaśnieje i przyciąga.

I mała uwaga na koniec tego przydługiego tekstu. Nie wkurzają mnie antyklerykałowie, feministki czy osobiści wrogowie Pana Boga „robiący dym” pod kościołami i kuriami. Wkurza mnie natomiast, że podobnego „dymu” nie robią zwykli katolicy. Tacy, co nie mają nic do stracenia. Szkoda, że dotychczas nie starczyło im przenikliwości i odwagi, by pójść pod jeden czy drugi pałac biskupi, i wykrzyczeć biskupowi czy kardynałowi – chłopie, odejdź, wstydu nie rób!

Za ich przykładem mogłoby podążyć wielu porządnych księży, wikariuszy i proboszczów. Może zdobyliby się wówczas na odwagę, by krzyknąć – basta! Taki właśnie wspólny krzyk mi się marzy. Żadne tam komisje wewnętrzne czy listy KEP-u. Tu potrzebny jest głos wk*****nych wiernych. Tu potrzeba nie jednej, ale gradu błyskawic, najlepiej wprost z jasnego nieba.

Tak, katolicy też mają prawo do WK****ENIA. Kto wie, czy nawet nie obowiązek.

Maciej Eckardt

Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji. 

Udostępnij:

One comment

  • zdzichol

    21 listopada, 2020 at 8:38 pm

    Mógłbyś, autor, dać dobry przykład i wskazać debilnym katolskim gojom jakie to siły zgnoiły Kościół!

    Ba, a twój szwajcarski kredyt to kto spłaci, prawda!?

    No, to te „masy” mają podobny strach koło dupy chociaż ich kredyt to głupie 5 tysięcy.

    Strach każdego jest na jego miarę. Januszom wystarczy jedna średnia pensja, mój ty mondralalo!

Leave a Reply

Koszyk