Futerko futerku nierówne

Maciej Eckardt22 września, 20207 min

Jak Polska długa i szeroka, podniósł się rwetes, głównie po prawej stronie, że Jarosław Kaczyński postanowił pozamykać fermy norek i lisów oraz diametralnie ukrócić ubój rytualny. Zachwiać ma to polską gospodarką i rolnictwem, bo skalpy norek to nasz hit eksportowy, a ubój koszer i halal, to istna narodowa spécialité de la maison, wyceniania circa na 6 mld złotych rocznie. Ponadto norki i lisy w swoich trzewiach utylizują pokaźną część odpadów poubojowych, a to ożywczo wpływa na stan polskiego środowiska. Jak nic, same korzyści.

Dlaczego zatem Prezes zdecydował się wykastrować część gospodarki, zwłaszcza w dobie kryzysu wywołanego koronawirusem? Czyżby, jak przekonuje część prawicowych komentatorów i polityków, za operacją utylizacji naszych ferm futrzarskich stali Amerykanie, którzy jako jedni z największych producentów skór naturalnych, chętnie pozbyliby się polskiego konkurenta, słynącego z produkcji świetnych jakościowo skór futerkowych?

Nie sądzę, by tak było. Wprawdzie Amerykanie są w stanie wymusić na Polsce prawie wszystko, ale akurat branża futrzarska, ani na moment nie zahaczająca o surowce strategiczne i technologię wojskową, nie należy do tych, które USA uznają za priorytetowe. Wprawdzie Chiny i Rosja na pniu skupują każdą ilość dobrych futer, więc hodowcy mają się o co bić, to jednak w przypadku gospodarek USA i Polski mamy do czynienia z detalem, dla którego nie warto nadwyrężać wzajemnych relacji.

Co zatem kieruje prezesem, skoro nie naciski amerykańskie? Odpowiedź jest prosta – czysta i autentyczna miłość do zwierząt. Wprawdzie w przypadku Jarosława Kaczyńskiego mamy do czynienia z zimnym i cynicznym politykiem, wręcz Makiawelem, to jednak nie da się nie zauważyć, że zwierzęta – w jego przypadku koty – stanową istotną część jego życia. Powiedzmy jasno, prezes jest autentycznym „kociarzem”, a to warunkuje taką a nie inną jego postawę. Kropka.

Idąc w tej sprawie na otwartą wojnę z koalicjantami (Solidarna Polska w całości była przeciw, Porozumienie wstrzymało się od głosu) prezes pokazał, że potrafi niekoniunkturalnie dać wyraz swoim przekonaniom, które ma takie a nie inne. A te, warto podkreślić, nie są wegetariańskie czy wegańskie, gdyż prezes nie dokonuje przewartościowania w swoim jadłospisie. Prezes wskazuje jedynie na fakt, że są w dzisiejszych czasach hodowle etycznie niedopuszczalne, do których zaliczył hodowle na futra.

Miłość prezesa do zwierząt nie jest jednak bezkresna. W szczątkowej formie zagwarantował on możliwość dokonywania uboju rytualnego, dając takie prawo wspólnotom religijnym działającym w Polsce. Ukrócił natomiast ubój halal i koszer na skalę przemysłową. Nie zaryzykował tutaj całkowitego zakazu, gdyż bardzo szybko zderzyłby się z potężniejszym lobby niż polscy rolnicy, a nie taki był przecież cel wprowadzanych zmian. Niemniej barbarzyńską rzeź mocno w Polsce wyhamował.

Ruch prezesa nie jest uleganiem lewicowej wizji świata, której jednym ze znaków rozpoznawczych są właśnie „prawa zwierząt”. Argument ten, wytaczany przez prawicowych krytyków Kaczyńskiego, jest argumentem chybionym. Prezes nie jest tutaj lewicowy, ani prawicowy, jest po prostu rozmiłowanym w kotach liderem partii, którego empatia doszła do momentu, w którym uznał, że czas sprawę załatwić ostatecznie i definitywnie.

Takich rozmiłowanych w swoich pupilach „kociarzy” i „psiarzy” jest zresztą na prawicy mnóstwo, dlatego wielu z nich przyjęło decyzję prezesa z entuzjazmem. Mruczenie kota za uchem, wciśnięty łeb psa pod pachę… To idzie w poprzek sympatii politycznych. I jest to jedyna z nielicznych decyzji politycznych prezesa, podjęta bez zimnej kalkulacji politycznej. A że przy okazji da się „oćwiczyć” koalicjantów i kilku wierzgających pisowców, to dodatkowy, jakże przyjemny bonusik całej tej sytuacji.

Maciej Eckardt

Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji. 

Udostępnij:

Leave a Reply

Koszyk