Od jakiegoś czasu oraz częściej mamy do czynienia z różnego rodzaju prowokacjami środowiska LGBT. Nie chodzi mi o ich prawo do manifestowania swoich poglądów czy orientacji na marszach i paradach, ale jawne szukanie zaczepki poprzez profanowania świętych dla większości Polaków miejsc lub zwyczajów.
Wśród komentatorów i publicystów ścierają się różne opinie jeśli chodzi o ocenę tych wydarzeń. Odrzucając najbardziej skrajne – tych co bronią i atakują, zostaje grupa, która relatywizuje. O dziwo to właśnie sporo osób z „prawej” strony twierdzi, że grupka wieszających tęczowe flagi na figurze Jezusa Chrystusa lub facet klepiący się po genitaliach na Marszu Powstania Warszawskiego, działają głównie na szkodę środowiska LGBT i nie ma co się nimi przejmować. Chcą wierzyć, że to zdziczenie, które obserwujemy, to dobra moneta dla konserwatystów broniących tradycyjnego porządku świata.
Nic bardziej mylnego! Gdyby takie akcje się nie opłacały, to by ich nie podejmowano! W Stanach Zjednoczonych i na zachodzie Europy już dawno przerabiano ten model. Granice normalności przesuwano tak długo, aż w końcu zupełnie się zatarły. To jest banalna metoda – zszokować, obrazić a przy okazji utrwalać przekonanie, że tak już jest i nic na to nie poradzimy. Sprawy, które bulwersowały dziesięć lat temu, dzisiaj stają się codziennością. Tak będzie i tym razem, gdy się temu nie sprzeciwimy.
Wandal pod tęczową flagą jest takim samym wandalem jak ten bez niej i państwo musi wobec takich osób wyciągać konsekwencje. Bezsensowne jest natomiast to, co dzieje się w środkach masowego przekazu. Pełne oburzenia materiały tylko zachęcają naśladowców. Przecież o to w tym wszystkim chodzi – zdobyć rozgłos.
Jeśli faktycznie nie chcemy podążać drogą Zachodu, to brońmy naszych wartości z głową. Nie pozorujmy troski, która tak naprawdę tylko przysparza popularności happenerom. Stwórzmy alternatywę – zamiast straszyć LGBT, promujmy wartościowe postawy. Tylko wychowując społeczeństwo i dając odpowiednie wzorce jesteśmy w stanie powalczyć o to, by Polska oparła się kulturowej rewolucji.
Paweł Bokiej
Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji.