Jest bardzo drogo. Nadmorskie kurorty już narzuciły zawrotne ceny, aby odbić sobie straty poepidemiczne. Dwa niewielkie kawałki ryby, zestaw surówek i frytki a rachunek wyniósł prawie 100 zł!
Do wakacyjnej drożyzny w nadmorskich kurortach już przywykliśmy, ale smażalnie słone ceny narzucają właściwie jeszcze przed pełnią sezonu. Pan Paweł, który przesłał rachunek portalowi Finanse WP spędzał z rodziną w Niechorzu długi, czerwcowy weekend.
Jak możemy wyczytać z rachunku, najwięcej kosztowała sama ryba: odpowiednio 30 i 42 zł. Były to dwie odmiany dorsza o różnej wadze wadze.
Choć paragon pochodzi z jednej smażalni, w innych ceny są na podobnym poziomie. Ile kosztuje rybka nad morzem? Kilogram dorsza tradycyjnego trzeba zapłacić dokładnie 119 zł. Zaś za kilogram dorsza „Parma” – 129 zł.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że restauracja chce zarabiać, a ceny nad morzem nie należą do niskich. Jednak 100 zł za kawałek rybki to przesada. Można tylko pokręcić głową – napisał pan Paweł, który skontaktował się z money.pl.
Do cen nad Bałtykiem w kontekście cen w restauracjach odniósł się pasjonat gotowania i kucharz Piotr Lenart z Niech Cię Zakole: „Narodowa turystyka krajoznawczo – kulinarna powraca Hurrra!!! A chodziło o to, żeby to „gastrobarachło” nie wróciło. Co zrobić, skoro jest konsument na „gównożerkę”, to ją dostaje. Nie rozumiem tylko, czemu go oburza cena 49 zł np. za gicz jagnięcą, a tu połyka głęboko mrożone „rybsko” sprzed – koronawirusowe, w nasączonym fryturą panie-runku ze sztucznej buły na styropianach .., a fuj!!! W porządnej knajpie nie zje, bo się boi, że będzie drogo. Nawet nie sprawdzi. No i żeby tam dojechać to się wystał w trasie na asfalcie…, To jest ta prawdziwa turystyka kulinarna a la polonaise. Gratulować wyborów.., niedługo następne.., Rodacy!!!”.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez redakcja@naszapolska.pl.