Wprowadzenie przygotowywanej przez MKiDN w porozumieniu ze środowiskami twórców ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego może być przewrotem kopernikańskim w polskiej kulturze, która wreszcie zyska system ubezpieczeń – powiedział pisarz Zygmunt Miłoszewski.
„Opłata od czystych nośników, która istnieje w całym cywilizowanym świecie, polega na tym, że pozwalamy ludziom kopiować dobra kultury na własny użytek, ale – aby zrekompensować artystom fakt, że na tym nie zarabiają, wprowadza się mikropodatek – opłatę od czystych nośników, zwaną też opłatą reprograficzną. Problem w Polsce polega na tym, że lista urządzeń podlegających tej opłacie jest od bardzo dawna nie aktualizowana. Są na niej kasety VHS, kasety magnetofonowe, płyty DVD – nośniki, które były popularne kilkanaście lat temu. Teraz do dzielenia się dziełami kultury w o wiele większym stopniu służą telefony, tablety, czytniki e-booków, pamięci USB, komputery, telewizory podłączone do internetu itd. Od bardzo dawna środowiska twórców starały się, żeby ta lista została zaktualizowana, dotąd – bezskutecznie” – mówił Miłoszewski.
„Wiemy nawet, dlaczego bezskutecznie – lobby importerów i sprzedawców elektroniki jest bardzo skuteczne, agresywne i majętne. Przekonują, że opłata wpłynie znacząco na ceny nośników. Nie jest to prawda, w Polsce wynosi ona obecnie 1,5 proc. i raczej nie doprowadzi do dwukrotnego wzrostu cen komórek czy tabletów. Nawet zakładając wariant – do którego nie doszło w żadnym z licznych krajów stosujących opłatę reprograficzną – że zostanie ona przerzucona na konsumentów. Dla producentów to jest drobiazg, a dla polskiej kultury – niewyobrażalna pomoc” – podkreślił pisarz. Jak mówił, różne symulacje różnie szacują kwoty, jakie przyniesie wprowadzenie opłaty reprograficznej, ale chodzi o sumy rzędu dziesiątek milionów rocznie.
„Środowiska twórcze uczestniczyły i nadal uczestniczą w pracach nad ustawą o uprawnieniach artysty zawodowego, której treść w zasadzie już jest gotowa, a zakłada ona właśnie uaktualnienie listy nośników objętych opłatą oraz przeznaczenie uzyskanych w ten sposób środków na system ubezpieczenia artystów. Dzisiaj wygląda to tak, że większość polskich artystów nie jest objętych żadnym ubezpieczeniem społecznym. Możemy ewentualnie zarejestrować działalność gospodarczą i płacić ZUS jak każdy przedsiębiorca, tyle tylko, że działalność gospodarcza jest nakierowana na zysk, a działalność artystyczna na dzieło. W większości przypadków nie da się jej ująć w biznesplan. Podkreślam też, że wsparciem mają być objęci tylko twórcy najubożsi” – zauważył pisarz.
Przypomniał, że w pracach nad ustawą brali udział twórcy i ich przedstawiciele w ramach Ogólnopolskiej Konferencji Kultury. „Muszę powiedzieć, że wyglądało to bardzo demokratycznie. Na początku ministerstwo zaprosiło osoby tylko z tradycyjnych stowarzyszeń twórczych, potem dokooptowano też młodszych. Ustawa, która jest już właściwie gotowa, konsultowana była przez bardzo szerokie porozumienie przedstawicieli wszystkich branż artystycznych w Polsce. Nie czarujmy się, większości z nas z tą władzą nie jest po drodze, ale niech fakt, że potrafiliśmy wszyscy razem pracować, pokazuje, jak ważny jest to projekt” – podkreślił.
Kultura została zamknięta jako pierwsza, a odmrożona zostanie jako ostatnia. „Uważam, że to dobry moment, żeby wprowadzić ustawę o statusie artysty, rozszerzyć opłatę reprograficzną, gdyby dało się to zrobić – byłoby to fantastyczne, byłby to przełom kopernikański, jeżeli chodzi o sytuację ludzi kultury w Polsce, całej branży. To także dobry moment politycznie, bo widać, że ministerstwo rozumie powagę sytuacji i chce działać. Ludzie wytrzymują kwarantannę dzięki kulturze – filmom, książkom, grom. Może dzięki temu, że dzięki artystom, ludziom jest troszkę lżej, trochę mniej słyszalny będzie wielki krzyk producentów elektroniki, jaka to niewyobrażalna krzywda im się dzieje przez uaktualnienie opłaty reprograficznej” – dodał Miłoszewski.
Pisarz uczestniczy w działaniach Zespołu Antykryzysowego przy MKiDN, którego kolejne spotkanie zaplanowano na środę. (PAP)