Były premier Donald Tusk ogłosił, że nie będzie brał udziału w zaplanowanych na 10 maja wyborach prezydenckich i wezwał do ich zbojkotowania. Jak tłumaczył, jeśli wszyscy uczciwi, przyzwoici Polacy powiedzą: „to nie są wybory”, to PiS się z nich wycofa. Jarosław Gowin zajmie stanowisko dopiero na kilka dni przed wyborami, kiedy ustawa opuści Senat. – Sytuacja jest wysoce niekomfortowa, ale prezes (Jarosław Kaczyński) jest mistrzem w zarządzaniu przez kryzys – taka opinia wydaje się przeważać wśród działaczy PiS.
Tusk: To nie są wybory
„Nie ma dzisiaj niestety żadnego powodu, abyśmy mogli zaufać tak w 100 proc. rządzącym, kiedy mówią, że coś jest bezpieczne, a coś jest niebezpieczne” – powiedział były lider PO. Przypominał w tym kontekście zmiany rekomendacji rządzących w sprawie noszenia maseczek czy przebywania w lasach. Jak wskazał chciałby usłyszeć rekomendacje nie ministra Jacka Sasina, bo „jest on ostatnią osobą w Polsce, która kojarzy mu się z bezpieczeństwem”, ale lekarzy i ekspertów.
„Nie wystarczy mi też zapewnienie ministra (zdrowia Łukasza) Szumowskiego. Przecież niedawno słyszeliśmy, że noszenie maseczek jest bez sensu, a później wprowadził obowiązkowe ich noszenie. Wchodzenie do lasu było niebezpieczne dla zdrowia i życia, gdy kilka dni później przy większej liczbie zarażonych okazało się bezpieczne” – wymieniał Tusk.
Jak tłumaczył, mówi to, by pokazać, dlaczego są wątpliwości i dlaczego Polacy nie ufają tym, „którzy mając interes polityczny, chyba lekceważą bezpieczeństwo tych wszystkich, którzy mieliby głosować”. Jego zdaniem niektóre z przepisów, choćby obowiązek osobistego odebrania pakietu wyborczego, wskazują, że pewne ryzyko w procedurze głosowania istnieje.
„Ja nie chcę przekonywać ani moich bliskich, ani nikogo w Polsce do czegoś, co wydaje mi się jednak obciążone pewnym ryzykiem” – podkreślił Tusk.
Drugim powodem bojkotu jego zdaniem powinno być to, że wybory nie będą „ani wolne, ani równe”, a zmiany wprowadzane tu przed wyborami do kodeksu wyborczego są niekonstytucyjne. Jak zaznaczył, nie chce mówić o tym, „co wyprawiają media publiczne”, przez które kampania różnych kandydatów była – jak ocenił – bardzo nierówna.
Dodał, że jest ewidentne, że nikt nie zapewni tajności wyborów, a w tej sprawie Polacy chcą mieć pewność. Jak tłumaczył, nie po to oddaje się głos, żeby władza, rząd wiedziały, jak dany obywatel głosuje.
Były premier przywołał też zdanie zmarłego przed pięcioma laty byłego szefa MSZ prof. Władysława Bartoszewskiego, który mawiał: „Jak nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie”.
„Wydaje mi się, że to jest dokładnie taki moment, żebyśmy nie tylko powtarzali tego typu wskazania, ale żebyśmy się do nich tak na serio zastosowali. Jestem absolutnie przekonany, że taka zwykła ludzka przyzwoitość nie pozwala nam uczestniczyć w tym procederze, jaki przygotował nam minister Sasin i PiS na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego. Byłoby to chyba nieuczciwe wobec nas samych, wobec Polski, wobec tych wszystkich, którzy walczyli tyle lat o uczciwe i wolne wybory” – ocenił.
Tusk uważa, że przy elementarnym porozumieniu możliwe jest przeprowadzenie w dość szybkim terminie uczciwych wyborów, które będą przygotowane przez Państwową Komisję Wyborczą, a zalecenia wobec nich wydadzą lekarze i eksperci.
„Jeśli będziemy tutaj razem, jeśli będziemy jednoznaczni, to jestem prawie pewien, że PiS ustąpi i wspólnie z innymi siłami politycznymi uzgodni taki plan, który będzie i bezpieczny, i jakoś elementarnie przyzwoity, i doprowadzi do tego, co nazwiemy uczciwymi wyborami” – oświadczył polityk.
Jarosław Gowin ma czas
Ostateczne decyzje Porozumienia w sprawie głosowania nad specustawą o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich w 2020 r. korespondencyjnie zapadną, gdy ustawa wyjdzie z Senatu; ja wiem, w jaki sposób zagłosuję – mówił we wtorek lider Porozumienia Jarosław Gowin.
Lider Porozumienia został też zapytany, czy po poniedziałkowym spotkaniu polityków Porozumienia z prezydentem Andrzejem Dudą, zmieniło się jego spojrzenie na termin wyborów prezydenckich. „W oparciu o ekspertyzy jakimi dysponuję, zmiana terminu wyborów na 17 czy 23 maja zarządzeniem marszałek Sejmu Elżbiety Witek byłoby rozwiązaniem niekonstytucyjnym” – powiedział Gowin. Możliwość przesunięcia terminu wyborów prezydenckich przez marszałka Sejmu zapisana jest w ustawie, którą zajmuje się Senat.
Gowin nie chciał skomentować krytycznych wobec jego ugrupowania słów wicemarszałka Sejmu, szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego.
„Jest ważne, żeby w obozie Zjednoczonej Prawicy była jak najlepsza atmosfera. Uważam, że rząd Zjednoczonej Prawicy to jest najlepsze rozwiązanie możliwe w tym parlamencie i apelowałbym do wszystkich polityków naszego obozu, żeby unikać słów, które wprowadzają niepotrzebne napięcie” – powiedział lider Porozumienia.
W związku z tym, że nie widzi możliwości bezpiecznego przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju, Gowin ustąpił z funkcji wicepremiera i ministra nauki. Wraz z przedstawicielami swojego ugrupowania przygotował projekt zmian w konstytucji, zgodnie z którym obecna kadencja prezydenta zostałaby przedłużona do siedmiu lat, co – jak argumentował – zapobiegłoby konieczności przeprowadzenia wyborów w czasie epidemii. Zgodnie z tą propozycją Andrzej Duda za dwa lata nie ubiegałby się o reelekcję
Od kilkunastu dni Gowin prowadzi rozmowy z przedstawicielami ugrupowań sejmowych w sprawie swojej propozycji.
Specustawą w sprawie przeprowadzenia drogą korespondencyjną wyborów prezydenckich Senat zajmie się natomiast na posiedzeniu 5 i 6 maja. Następnie może ona trafić do Sejmu, jeśli senatorowie zgłoszą poprawki lub wniosek o odrzucenie w całości specustawy przyjętej wcześniej przez Sejm. Do odrzucenia ewentualnego sprzeciwu lub poprawek Senatu wymagana jest bezwzględna większość głosów – o 1 głos więcej, niż wszystkich pozostałych głosów (przeciw i wstrzymujących się). Obecnie klub PiS liczy 235 posłów, spośród których 18 to posłowie koalicyjnego Porozumienia.
(PAP)