Najtrudniejszy sprawdzian dla polskich tradycji

gregsoft30 grudnia, 20197 min

 

W polskiej historii były takie okresy, kiedy kolędy trzeba było śpiewać szeptem, a wigilijna wieczerza składała się tylko z chleba i wrzątku. Święta Bożego Narodzenia spędzane w niemieckich obozach czy na syberyjskim wygnaniu wskazują jednak, że tradycje potrafią podtrzymywać polskość wtedy, kiedy Polska jest daleko, albo kiedy jej po prostu nie ma.

Tradycja, tak jak ojczysty język, może być nośnikiem narodowości. Halina Bieniakońska-Żak pierwsze dziecięce lata spędziła mieszkając na Wileńszczyźnie. Jej rodzicom nie udało się po wojnie przenieść w granice Polski. Miała 6 lat, kiedy w 1950 wraz z rodzicami i bratem została przymusowo przesiedlona z Litwy na Syberię.

W ideologicznie ateistycznym państwie nie było miejsca na świętowanie Bożego narodzenia. Hucznie obchodzono natomiast Nowy Rok. Wykorzystywali to rodzice sybiraczki.

„Już wcześniej przygotowywali choinkę, niby z okazji Nowego Roku, ale my wiedzieliśmy z jakiej okazji jest ta wcześniejsza choinka” – wspomina Halina Bieniakońska-Żak. Wraz z bratem przygotowywała skromne, improwizowane ozdoby z… sowieckich gazet. „Jakieś aniołki, jakieś stateczki, żeby ta choinka wyglądała tak jakoś bardziej uroczyście”.

Ozdoby przygotowywane były także przez więźniarki niemieckiego obozu Ravensbrück. Muzeum II Wojny Światowej przechowuje wykonane z papieru postaci betlejemskiej szopki. W obozach rozbrzmiewały kolędy, kapo i esesmani pozwalali na więcej swobody, nie było jednak żadnych specjalnych potraw, był za to terror, jak wtedy, gdy 24 grudnia 1940 w Auschwitz pod ustawioną na placu choinką ułożono ciała zmarłych więźniów przemieniając symbol życia w groteskę. Więźniowie dostawali w tym czasie normalne racje żywnościowe.

W tym czasie syberyjskim zesłańcom udawało się niekiedy zdobyć na święta trochę ziemniaków, kapusty, słoniny. Jednak bardzo często Wigilie sybiraków były nie tyle ubogie, co wręcz głodowe. Zamiast opłatka gliniasty, czarny chleb, który nieraz musiał też zastąpić dwanaście wigilijnych potraw. Tak wspomina to wiceprezes warszawskiego oddziału Związku Sybiraków, Mieczysław Pogodziński: „Kromką chleba matka dzieliła swoje dzieci i pamiętam to, że każdy z dzieciaków chciał złapać jak największy ten kawałek chleba przy okazji, bowiem chleb był niezmiernie rzeczą cenną”.

Niektórzy otrzymywali w tym czasie paczki z Polski. Brakowało jednak wszystkiego – nie tylko żywności. W jeszcze trudniejszej sytuacji byli więźniowie gułagów. We wspomnieniach Gustawa Herlinga-Grudzińskiego święta w sowieckim obozie były wręcz symboliczne, ale były:

„Boże Narodzenie obchodzone było w obozie w sposób nieoficjalny i prawie zakonspirowany. Wszystkie święta o charakterze religijnym wymazane zostały z kalendarza sowieckiego jak najskrupulatniej (…) . Ale starzy więźniowie przechowywali w pamięci i w sercach stary kalendarz, stosując się po kryjomu i skromnie do jego przepisów. W czasie pierwszego Bożego Narodzenia w roku 1940 uderzył mnie w Wilię uroczysty wygląd baraku i duża liczba więźniów z zaczerwienionymi od płaczu oczami. Wszystkiego najlepszego – mówili, ściskając mi rękę – na przyszły rok na wolności. To było wszystko. Ale kto zna obóz sowiecki, ten wie, że było to bardzo wiele. Gdyż słowa „wolność” nie wzywa się w Rosji nadaremno” (Gustaw Herling-Grudziński, „Inny świat”).

Mieczysław Pogodziński wspomina, że problematyczne było nie tylko świętowanie, ale nawet ustalenie daty świąt. Mimo to zdołał poznać i polskie obyczaje, i kolędy. Śpiewał je wspólnie z kilkudziesięcioma sybirakami podczas tegorocznego, wigilijnego spotkania w Warszawie. Polskiej tożsamości i katolickiej wiary nie zdołały zniszczyć ani ideologiczna ateizacja, ani nachalna rusyfikacja. Tymczasem wciąż aktualne pozostaje pytanie, czy zdołają oprzeć się komercjalizacji.

Arkadiusz Jarzecki

Udostępnij:

gregsoft

Leave a Reply

Koszyk