Gospodarstwa domowe są najmniejsza jednostką organizacyjną w naszym społeczeństwie. Można przyjąć, że są to po prostu rodziny. W rodzinie organizacja życia musi być spójna, ale jest zarazem dość autonomiczna i dlatego warto rozważyć jakie są wyzwania tej społecznej komórki w osiąganiu neutralności klimatycznej.
Mam wrażenie, że dla większości rodzin w Polsce pojęcie neutralności klimatycznej nie jest jasne. Wpływ na to mają przede wszystkim media, gdzie w różny sposób to pojęcie się definiuje i przekazuje. Dziennikarze robią to zazwyczaj na potrzeby chwilowego przekazu. Nawet ja sam, od jakiegoś czasu studiując te zagadnienia, nie mam w głowie jednoznacznej definicji. Najczęściej spotykamy się z postrzeganiem neutralności klimatycznej jako zeroemisyjności i to nawet nie gazów cieplarnianych a tylko jednego z nich – dwutlenku węgla. Taki przekaz ma oczywiście określone cele – mniej emitować i wszystko, co się z tym wiąże. Zdarza się usłyszeć, że neutralność klimatyczna to tzw. „net zero” czyli docelowo dopuszczenie możliwości emisji gazów cieplarnianych, ale zrównoważone pochłanianiem (głównie CO2), co w konsekwencji daje zerowy, pożądany bilans (pochłanianie jest możliwe za pomocą wykorzystania nowoczesnych technologii ale również istnieje biosekwestracja, czyli proces naturalny, odbywający się np. podczas rozwoju roślin, głównie drzew). To już jest bardziej możliwe niż ograniczenie emisji do zera, ale nie bardzo w mediach nagłaśniane, bo z punktu widzenia klimatycznych ortodoksów znacznie mniej mobilizujące społeczeństwo do wysiłku ochrony klimatu. Jednak w rzeczywistości neutralność klimatyczna jest pojęciem znacznie szerszym, dotykającym każdej sfery życia rodziny i organizowania gospodarstwa domowego.
Najpierw trzeba sobie zdać sprawę z tego czym jest klimat a tak naprawdę System Klimatyczny Ziemi. Nasza planeta składa się nie tylko z atmosfery, ale też z hydrosfery, litosfery, kriosfery i wreszcie biosfery. System klimatyczny to nie tylko te odrębne części globu, ale również wszystkie zachodzące między nimi zjawiska! W tym sensie neutralność klimatyczna to takie postępowanie, które nie zmienia w zauważalny sposób Systemu Klimatycznego Ziemi. W istocie jest to prawdziwa ekologia. Ekologia, która ma przed sobą nie lada wyzwania. Sprawa jest trudna, bo niemal wszędzie widzimy destrukcyjny wpływ działalności człowieka na opisany powyżej system. Lasy tropikalne Amazonii są wycinane znacznie szybciej niż potrafią odrastać, powietrze, którym oddychamy jest bardzo zanieczyszczone, wysypiska są pełne niebiodegradowalnych śmieci. Zanieczyszczone są również rzeki a w morzach pływają ogromne wyspy plastikowych odpadków. Do tego dokłada się ocieplenie klimatu powodujące nasilenie gwałtownych zjawisk atmosferycznych oraz podnoszenie się poziomu oceanów. Taki stan odbija się niekorzystnie na sprawcy niemal całego tego zamieszania, czyli człowieka. Zanieczyszczone powietrze oraz środowisko przyczynia się do przedwczesnych zgonów milionów ludzi każdego roku. Gwałtowne burze i huragany niszczą dobytek życia setek tysięcy rodzin.
W tej rzeczywistości spostrzegamy, że jak degradacja klimatu będzie szła w tak ogromnym tempie, to nasze dzieci, wnuki i potomkowie będą musiały żyć na „pustyni”. W duchu tym zrodziły się pomysły ograniczania aktywności ludzkiej na wszystkich płaszczyznach. Ideolodzy depopulacji dowodzą, że posiadanie dzieci jest nieekologiczne a ludzie mieliby otrzymywać kredyt swojej aktywności, używania środków komunikacji a może nawet oddychania (które przecież produkuje dwutlenek węgla!), po którego przekroczeniu zamykano by ich na kwarantannie. To rzeczywiście poprawiłoby stan naszego klimatu, ale kosztem niebywałej dehumanizacji. Na szczęście tym problemem zajęli się też trzeźwo myślący ekolodzy. Pocieszające jest to, że już pod koniec lat 60- tych zeszłego stulecia zaczęto wypracowywać model rozwoju, który zachowywałby system klimatyczny w stanie niewiele zmienionym. Adekwatnie brzmi angielska nazwa – sustainable development a po polsku nazywa się to zrównoważony rozwój.
Dzieło Scrutona o zielonym konserwatyzmie i inne opracowania zachodnich myślicieli są w Polsce mało znane. Jednym z orędowników takiego podejścia do otoczenia był nieżyjący już prof. Jan Szyszko, były Minister Środowiska. Miejscem jego badań były przede wszystkim lasy w okolicach Tuczna. Dziś na polu zwanym Krzywdą znajduje się głaz poświęcony Profesorowi a napis na nim brzmi: „Czyńcie sobie Ziemię poddaną”. Wydaje się to zaskakujące, bo gdzie poddaństwo a gdzie równowaga? Wyjaśnienia dostarcza sposób działania i wypowiedzi byłego ministra. Podstawą jest rozwój. Dodatkowo poddawanie sobie Ziemi to ciągłe i jak najdokładniejsze badanie jej istoty, zjawisk, zrozumienie zmian, które są naturalne i nieodzowne. Po to, żeby rozwój był właśnie zrównoważony, żeby nie naruszał tych zjawisk. Rola człowieka jest tutaj szczególna, bo on ma na to wpływ, lecz ten wpływ musi być świadomy. Efektem takiego podejścia do ochrony klimatu był wielki sukces prof. Szyszki podczas obrad szczytu klimatycznego w 2015 roku, gdy w Porozumieniu Paryskim uwzględniono kluczową rolę biosekwestracji wynikającej z gospodarki leśnej.
Jak więc chronić klimat w gospodarstwie domowym, jak poruszać się w gąszczu porad i wskazówek? Dla mnie sprawa jest jasna – o podjęciu konkretnego działania trzeba decydować posprawdzeniu go pod kątem spełnienia nadrzędnej, najważniejszej zasady. Zasady Zrównoważonego Rozwoju. Definicja tej zasady, która tu najbardziej pasuje to równomierne, jednoczesne dbanie o środowisko, ekonomię i kwestie społeczne w swoich działaniach.
Rodzina mieszkająca w bloku, w mieście ma dość mocno ograniczoną autonomię w zakresie ochrony klimatu. Nie decyduje o użytym źródle energii. Można jednak segregować odpady i dbać o czystość w terenie, podczas wyjazdów czy wypoczynku – tak jakby to było we własnym domu. Oszczędzanie energii, poszanowanie żywności, dbanie o zdrowie też są w zasięgu gospodarstwa domowego. Co i raz pojawiają się możliwości możliwe do lokalnego, miejskiego stosowania. Wsklepach Rossmann pojawiło się mnóstwo produktów z oznaczeniem „Czujesz klimat?”. Kupujący te dobra konsument ma się przyczyniać do ochrony klimatu, bo ich skład jest specjalnie dobrany pod kątem naturalnych, nie obciążających środowiska składników. Jeśli jednak wnikliwiej spojrzymy na oznakowany tak zestaw, to zauważymy, że są to produkty z tzw. „marki własnej” sieci Rossmann – Isana. One zawsze miały niższą cenę i co gorsza niższą jakość, czego doświadczył każdy, kto już wcześniej ich próbował używać. Trudno tu oprzeć się wrażeniu, że niemiecka sieć sklepów wykorzystuje kryzys klimatyczny do zwiększenia zysku ze sprzedaży wątpliwej jakości wyrobów drogeryjnych. Na to narażona jest głównie młodzież i właśnie mieszkańcy miast, bloków. Oni też chcą klimat chronić, a tu taka okazja! Oceniając tę akcję pod względem zasady zrównoważonego rozwoju zauważyć można rażące zaniedbanie ekonomii i kwestii społecznych. Co tanie, to drogie – używanie wątpliwej jakości kosmetyków niewiele daje a nawet może prowadzić do rozwinięcia chorób i alergii. To skutkuje zwiększonymi wydatkami w przyszłości oraz możliwym wykluczeniem społecznym. Inna ciekawa akcja miejska to zakładanie małych ogródków permakultury. Grządki takie o wymiarach 1m x 2-4m są zbudowane z kilku warstw (próchna, liści, ziemi, kompostu), które znacznie wspierają życie drobnoustrojów i destruentów, co intensywnie użyźnia grządkę. Ogródki takie nie wymagają przekopywania ani używania nawozów sztucznych przez okres ok. 10 lat. Można je zakładać pod blokami i osobiście się nimi zajmować. Uprawia się tutaj najczęściej warzywa osiągając imponujące plony. To działanie oceniam pozytywnie, bo daje ono gospodarstwom satysfakcję, rekreację, tanią żywność, zwiększa poszanowanie dla żywności i natury – a więc klimatu. Rozwiązania systemowe są jednak w blokowiskach i centrach miast dostarczane z zewnątrz. I czasem trzeba się przed nimi bronić! Doskonałym przykładem jest inicjatywa C40 Cities, która w imię ochrony klimatu narzuca gospodarstwom domowym znaczne ograniczenia konsumpcyjne, dotyczące głównie zaspokajania najważniejszych potrzeb. W celu progresywnym spożycie mięsa i nabiału ma być znacząco ograniczone, maksymalnie 8 nowych ubrań na osobę rocznie, nie więcej niż 190 aut na 1000 mieszkańców i tylko 1 lot samolotem na 2 lata. Celem ambitnym tej inicjatywy jest ZERO mięsa, nabiału i samochodów, 3 ubrania rocznie i max. 1 lot na 3 lata. Zasada zrównoważonego rozwoju jest w tym przypadku łamana ze względu na niebywałą, niedopuszczalną ignorancję kwestii społecznych. Dowodem na to jest fakt, że istnieje już kraj, który spełnia te cele i jest to Korea Północna – światowy symbol łamania praw człowieka i uciemiężenia społeczeństwa.
Nieco inaczej ma się sprawa ochrony klimatu w indywidualnych gospodarstwach domowych. Tutaj ogrzewanie jest zazwyczaj autonomiczne, a energia cieplna ma największy udział w całkowitym jej zużyciu. GUS podaje, że w 2021 roku w Polsce było niemal 6,4 mln domów jednorodzinnych, które zamieszkiwało 55% ludności naszego kraju. Potencjał jest więc ogromny. Pierwsze i dobre skojarzenie to smog – w Polsce problem zanieczyszczenia powietrza, środowiska, klimatu. Niebywały kryzys znakomicie wykorzystany do transformacji energetycznej w określonym z góry kierunku. Do wybuchu wojny na Ukrainie kierunek był jasny: niemieckie urządzenia na rosyjski gaz, ewentualnie inny import. Uchwały antysmogowe i rządowe programy blokują polskie urządzenia na odnawialną biomasę a promują kopalny gaz ziemny, metan. Przoduje miasto Kraków z zakazem używania paliw stałych. System dopłat i zachęt spowodował tam powstanie jednej wielkiej farmy gazowej. Nie dość, że od 2019 roku w połączeniu z zakazem dla OZE z biomasy powstał unikatowy w Europie obszar „ustawowego niszczenia klimatu”, to smog notowany w królewskim mieście jest nadal w czołówce światowej. Pierwsze, najgorsze miejsce na świecie to nadal często obserwowany efekt tej polityki. Dodatkowo farma ta sfinansowała część bomb, które później spadły na Ukrainę. Oceniając ekologicznie, pod kątem zrównoważonego rozwoju, łatwo było te efekty przewidzieć. Taki powszechny zakaz używania tanich paliw to ekonomiczny cios w mieszkańców Krakowa. Dnia 6 września 2022 roku „Gazeta Wyborcza” podała, że prezydent Jacek Majchrowski zaapelował do ministra klimatu i środowiska o dopłaty do gazu oraz innych nośników energii dla mieszkańców Grodu Kraka. Napisał m.in. „W mieście rośnie ubóstwo energetyczne”. Zakaz używania paliw stałych zaburzył też poważnie kwestie społeczne. Ludzie, których nie było stać na wymiany urządzeń lub na drogie nośniki energii zaczęli odczuwać strach. Znana jest historia mieszkańca ogrzewającego dom węglem i drewnem, który zauważywszy pukających strażników miejskich wyskoczył oknem i uciekł. Dokładnie tak jak za okupacji hitlerowskiej. Producenci warzyw z terenu miasta, którzy nie mogli już w miarę tanio ogrzewać swoich szklarni musieli zaprzestać produkcji zdrowej lokalnej żywności. Ceny warzyw wzrosły a na półkach królują teraz „plastikowe” pomidory importowane z Holandii. Niektórzy z tych rolników nie poddali się i w krakowskim sądzie wygrali – nie musieli płacić nakładanych przez miejską straż mandatów. Podczas jednej z sesji sejmiku wojewódzkiego wywiesili na wewnętrznym balkonie sali sesyjnej napis: „Kto wpuścił pieniądze Putnia do urzędu?”. I wreszcie kwestie środowiskowe krakowskiego zakazu używania paliw stałych. Warto zauważyć, że dotyczy on również urządzeń OZE spełniających wymagania europejskiego Rozporządzenia o ekoprojekcie, a więc nie niszczących powietrza. Dzieje się to w tym samym czasie, gdy Wiedeń, w celu ochrony klimatu, zakazuje używania ogrzewaczy gazowych a dopłaca do instalowania urządzeń zasilanych odnawialnym drewnem. Czyni dokładnie odwrotnie niż Kraków. Wiedeń uznawany za najlepsze do życia miast na świecie!
Podsumowując krakowski wątek – zakaz działający przeciwko kwestiom ekonomicznym i społecznym oraz niszczący klimat to niebywały gwałt na zasadzie zrównoważonego rozwoju, na ekologii. Ale może nie dało się inaczej walczyć ze smogiem? Nie. Mamy do dyspozycji pozatechniczne metody ograniczania emisji zanieczyszczeń z domowych palenisk – tzw. dobre praktyki. Należy do nich prawidłowe-bezdymne spalanie paliw stałych w urządzeniach obsługiwanych ręcznie. Najczęściej, choć nie zawsze, zależnie od budowy ogrzewacza sprowadza się to do rozpalania paliwa od góry. Daje natychmiastowy efekt, wg badań akredytowanego IChPW, ograniczenia emisji pyłów o 50-80% oraz benzo-alfa-pirenu o 90%.. Dodatkowo spalony a nie wypuszczony kominem dym daje dodatkową energię, co daje oszczędności rzędu 30%. Oszczędności energii ale też … o tyle mniejszą emisję CO2. Jest to też realne i bezkosztowe zmniejszenie ubóstwa energetycznego – absolutna rewelacja w rzeczywistości, gdzie z ubóstwem energetycznym walczy się wyłącznie za pomocą pieniędzy. W sensie społecznym gospodarstwo, które nagle przestało kopcić z komina, a właściwie jego mieszkańcy przestają być wytykani palcami jako truciciele, przestają być czarnymi owcami w swojej okolicy. To jest prawdziwie ekologiczne działanie – zgodne z zasadą zrównoważonego rozwoju. Pewnie dlatego bogata i mądra Szwajcaria objęła szkoleniem prawidłowego palenia niemal wszystkich swoich mieszkańców. To chyba najlepsze w dzisiejszej Polsce działanie proklimatyczne jakie można zastosować w indywidualnym gospodarstwie domowym, którego nie stać na wymianę urządzenia grzewczego na nowoczesne lub na drogie paliwo. W Polsce też przeprowadza się pokazy prawidłowego spalania a materiały można uzyskać na stronie czysteogrzewanie.pl lub kontaktując się z Polskim Forum Klimatycznym. Jako ciekawostkę można podać fakt, że w Krakowie taki pokaz również miał się odbyć podczas imprezy organizowanej przez Akademię Górniczo-Hutniczą w 2018 roku. Jednak aktywiści „antysmogowi” pracujący na korzyść Gazpromu zmusili urząd marszałkowski do zaszantażowania naukowców z AGH, że albo pokaz odwołają albo współpraca urzedu z uczelnią zostanie w tym wydarzeniu zerwana. Naukowcy wycofali się pod tym naciskiem z przeprowadzenia warsztatów, które mogły uratować zdrowie i życie wielu mieszkańców Krakowa i okolic. Po co antysmogowej wierchuszce potrzebny jest dym podczas ogrzewania paliwami stałymi? Może nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale oni wytwornie sobie z tego żyją, na zagraniczne wakacje jeżdżą kilka razy do roku.
Wracając do metod ochrony klimatu w domu jednorodzinnym – docelowo oczywiście wymiana urządzeń grzewczych na nowoczesne i jak pozwolą środki – termomodernizacja. Instalowanie fotowoltaiki to również ciekawa opcja. Kluczem są Odnawialne Źródła Energii. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje biomasa drzewna – literalnie wymieniona wśród odnawialnych źródeł w art. 22 Ustawy o OZE z 2015 roku. To jest paliwo tanie i łatwo dostępne – z tych przyczyn znakomicie wzmacniające bezpieczeństwo energetyczne. Kominek potrafiący pracować bez prądu, w sytuacjach ekstremalnych może ratować życie – jak niedawno w amerykańskim stanie Texas podczas ataku zimy. W telewizyjnej relacji jeden z uwięzionych w domu mieszkańców wypowiadał się tak: „Nie ma prądu. Ja i moi sąsiedzi siedzimy w ciemnych domach. Cieszę się, że mam kominek, bo inaczej bym zamarzł”.
Warto też wiedzieć, że zrównoważona gospodarka leśna, wykorzystywanie drewna zgodnie z gospodarką o obiegu zamkniętym znacznie bardziej chroni klimat niż jej brak.
Na koniec chciałbym jeszcze wskazać i zachęcić gospodarstwa domowe – zarówno te z bloków jak i domów jednorodzinnych do pośredniego włączenia się w prawdziwą ochronę klimatu. Prawdziwą czyli opartą o ustalenia naukowe. Warto przeznaczyć czas na własną edukację w tym względzie, ale nie z telewizji, tylko od naukowców. Warto zachęcać swoje dzieci do nauki, wspierać ich edukację na jak najwyższym poziomie. Tylko wtedy będzie można dostrzec różnicę między nauką a konsensusem naukowym (który przecież w prawdziwej nauce nie istnieje). Jak to ktoś trafnie zauważył: „Konsensus naukowy jest wtedy gdy naukowcy zgadzają się z tezami głoszonymi przez koncerny, które im płacą”. Nie dajmy się wciągnąć w kupczenie klimatem a prawdziwa wiedza i świadomość pozwoli skutecznie dążyć do neutralności klimatycznej poprzez czynienie sobie Ziemi poddaną zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju.
Krzysztof Woźniak