Siłę nigeryjskiego Kościoła możemy zauważyć w ilości powołań, w liczbie chrztów, które są udzielane każdego roku – mówił ks. Aleksander Dung, doktorant UKSW z diecezji Jos w Nigerii w „Rozmowach niedokończonych” na antenie TV Trwam, jednak – jak zaznaczył – już od ok. 20 lat ten afrykański kraj musi radzić sobie z ekstremizmem muzułmańskim. Dodał, że wiele diecezji musi zamykać parafie, ponieważ ludzie boją się, że wyjście do kościoła może się skończyć śmiercią. To jest efekt, który zamachami terrorystycznymi uzyskują islamiści – podkreślił.
Na całym świecie cierpią i giną ludzie z powodu wyznawania wiary w Jezusa Chrystusa i – jak stwierdził ks. Waldemar Cisło – ta sytuacja jest wciąż dynamiczna.
– Kilka lat temu stały przedstawiciel Ojca Świętego przy ONZ prezentował raport przygotowany przez Stolicę Apostolską, gdzie wykazano, że co 3 minuty gdzieś na świecie ktoś ginie za to, że jest wyznawcą Chrystusa. Podawał on liczbę 170 tys. chrześcijan. Przez ostatnie lata unikamy podawania dokładnych danych, ponieważ w kraju wojny trudno jest o dokładne statystyki. Przykładowo w ubiegłym roku tylko z Nigerii mamy potwierdzonych 7 600 przypadków osób zamordowanych za wiarę – dodał.
Gość TV Trwam zaznaczył, że ostatni czas bardzo mocno pokazał nam, czym jest wojna. Zmieniło to też perspektywę patrzenia na to, czego doświadczamy, chociażby patrząc na naszego wschodniego sąsiada, czyli Ukrainę. Przypomniał również, że wciąż „krwawiącą raną Kościoła” jest Bliski Wschód.
– Przypomnijmy, że w Iraku jeszcze nie tak dawno komentowaliśmy wizytę Ojca Świętego. Odwiedzał on wówczas tamtejsze wspólnoty chrześcijańskie. Patriarcha Sako, który jest zwierzchnikiem Kościoła chaldejskiego, wiązał wielkie nadzieje z tym, że sytuacja chrześcijan się poprawi. Niestety, po tej uwadze mediów, gdzie faktycznie podczas wizyty Ojca Świętego w Iraku na pierwszych stronach najbardziej poczytnych gazet (Washington Post) zaistniała sytuacja chrześcijan w Iraku się nie polepszyła, tylko pogorszyła. Nie zmienia to faktu, że w 2003 roku było tam 1,5 mln chrześcijan. Dzisiaj mamy ich poniżej 100 tysięcy i ta liczba ciągle spada – zauważył duchowny.
Jednym z krajów, gdzie odbywają się krwawe prześladowanie chrześcijan, jest Nigeria. To z tego kraju przybył kapłan, który w studiu TV Trwam starał się przybliżyć sytuację wyznawców Chrystusa na kontynencie afrykańskim.
– Nigeria jest bardzo dużym krajem i żyje tam 220 mln ludzi. Jest to ok. 20 proc. całej populacji Afryki. Z tych 220 mln ok. 100 mln to chrześcijanie, a ok. 30 mln to katolicy. Historia chrześcijaństwa w tym kraju rozpoczęła się właściwie od XV w., kiedy to pierwsza portugalska misja nie była zakończona sukcesem. Natomiast w XIX w. irlandzcy misjonarze rozpoczęli zakończoną sukcesem misję dania podwalin chrześcijaństwa w Nigerii – wyjaśnił ks. Aleksander Dung.
Dodał, że dzięki aktywności misjonarzy mamy dzisiaj 54 diecezje, ale jest to nadal tworząca się struktura kościelna.
– Siłę nigeryjskiego Kościoła możemy zauważyć w ilości powołań, w liczbie chrztów, które są udzielane każdego roku. Jednak od około 20-30 lat mamy problem, z którym konfrontowanejest chrześcijaństwo w Nigerii. Ten kłopot wynika z ekstremizmu muzułmańskiego i skutkuje on prześladowaniem chrześcijan. Mamy w Nigerii grupę Boko Haram, która jest bardzo ekstremistyczną grupą islamską, której zadaniem jest czynienie z północnej części Nigerii miejsca, gdzie również panuje szariat. Przez zamachy, akty terroru starają się zniechęcić chrześcijan do praktykowania swojej wiary. Atakują głównie kościoły, szkoły, wioski, gdzie większość mieszkańców stanowią chrześcijanie. Oczywiście pośród tych różnych motywów można wydzielić dwa główne – religijny, gdzie prześladowanie jest ze względu na wiarę, ale też polityczny – zaznaczył nigeryjski kapłan.
Podkreślił, dlaczego mówimy o prześladowaniu religijnym w Nigerii.
– Przejawem prześladowania jest to, że większość ważnych funkcji w społeczeństwie pełnią muzułmanie, a także to, że Boko Haram głównie atakuje kościoły i instytucje kościelne. Jest też próba utworzenia z północnej części Nigerii kraju, w którym panuje szariat. Wiele diecezji musi zamykać parafię, zamykać struktury kościelne, ponieważ ludzie się boją, bo wyjście do kościoła może się skończyć śmiercią. To jest efekt, który zamachami terrorystycznym uzyskują islamiści – wskazał.
Źródło: radiomaryja.pl