Maciej Lasek, dr nauk technicznych, kierował Państwową Komisji Badania Wypadków Lotniczych w latach 2012–2016; wcześniej, w latach 2010-2011 zasiadał w komisji pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera, która badała przyczyny katastrofy smoleńskiej.
Dr Lasek został w TVN24 zapytany o poniedziałkową prezentację przewodniczącego podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza (PiS), który przekonywał, że przyczyną katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. były dwie eksplozje – w lewym skrzydle i centropłacie Tu-154M. Polityk PiS wyraził też pogląd, że w przypadku katastrofy smoleńskiej doszło do „aktu bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej”.
Były szef PKBWL podkreślił, że nie ma żadnych dowodów na zamach, ani na wybuch w tupolewie. „Są za to stare kłamstwa Antoniego Macierewicza, czyli tezy, które głosi nie od pięciu, sześciu, czy siedmiu lat, tylko co najmniej od lat dziesięciu. Niczego nowego się dzisiaj nie dowiedzieliśmy, czego nie usłyszelibyśmy od Antoniego Macierewicza w poprzednich latach” – ocenił Lasek.
Za niemożliwe poseł KO uznał podłożenie w prezydenckim samolocie materiałów wybuchowych, do czego – zdaniem Macierewicza – miało dojść podczas remontu Tu-154 w rosyjskiej Samarze rok wcześniej. „Ten samolot – według Antoniego Macierewicza – latał przez wiele miesięcy z podłożonymi bombami. Nie wiadomo kto miałby je rzekomo podłożyć” – powiedział Lasek. Dodał, że tupolew przechodził kontrolę pirotechniczną za każdym razem, kiedy miała nim lecieć jedna z czterech najważniejszych osób w państwie (prezydent, marszałek Sejmu, marszałek Senatu, premier – PAP).
Według Laska nie ma też możliwości, by odgłosy wybuchu nie zostały nagrane przez rejestratory w samolocie. „Wszystkie badania, które były prowadzone przez Amerykanów choćby pokazują, że odgłos wybuchu zawsze zostawia ślad w rejestratorze dźwięku” – zaznaczył.
Przypomniał, że zapisy z tego rejestratora były analizowane także przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Laboratorium Kryminalistyczne oraz Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. Jana Sehna w Krakowie. „Żaden ze specjalistycznych zespołów tego nie odkrył. Ba, prokuratura, która w zeszłym tygodniu spotkała się z rodzinami ofiar, przekazała informację, że wysłała zapis dźwiękowy z tego samolotu do renomowanego amerykańskiego laboratorium, które ma ponoć największą bazę danych dźwięków. I to laboratorium nie potwierdziło, żeby na tym zapisie był odgłos wybuchu” – powiedział Lasek.
Potwierdził, że wbrew opiniom wyrażanym przez Macierewicza i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, Tu-154M zderzył się przed katastrofą z brzozą. „W skrzydle można było znaleźć fragmenty drzewa, z którym zderzył się samolot, fragmenty brzozy, a w brzozie wbite elementy samolotu. Plus w rejestratorze parametrów lotu można znaleźć wysokość, na której znajdował się wtedy samolot” – dodał poseł KO. Zwrócił uwagę, że skrzydło tupolewa było zbudowane z 2,5-milimetrowej duralowej blachy. „Takie skrzydło przegrywa zderzenie z brzozą, która ma 40. kilka centymetrów średnicy” – podkreślił Lasek.
Odnosząc się do obrażeń na ciałach ofiar katastrofy, Lasek przekonywał, że są one typowe dla wypadku, w którym samolot leci z dużą prędkością i zatrzymuje się na bardzo krótkim odcinku. Zwrócił uwagę, że prędkość TU-154M wynosiła wówczas 270 kilometrów na godzinę. „Ale to są informacje, których się nie umieszcza w raporcie. Wszystkie poradniki metodyczne do badania wypadków lotniczych mówią o ogólnej informacji, którą się w tym miejscu zamieszcza. Jeżeli Antoni Macierewicz chciał szokować, to na pewno mu się to udało. Ale wydaje mi się, że najbardziej zaszokował bliskich tych osób, które zginęły w Smoleńsku” – stwierdził b. szef PKBWL.
Lasek ocenił ponadto, że Macierewicz „świadomie oszukuje Polaków”. „Co ciekawsze, ta cała narracja, którą dzisiaj Antoni Macierewicz głosi moim zdaniem jest na rękę Kremla i Putina” – dodał.
Senator Koalicji Obywatelskiej Sławomir Rybicki (brat zmarłego w katastrofie smoleńskiej Adama Rybickiego) zwrócił w rozmowie z TVN24 uwagę, że gdyby w Smoleńsku doszło do zamachu, wiedziałyby o nim wywiady państw sojuszniczych NATO. „10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem doszło do katastrofy lotniczej i ta katastrofa została w sposób wiarygodny wyjaśniona” – zaznaczył polityk PO.
Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem Jerzego Millera 29 lipca 2011 r. przedstawiła raport ze swych prac. Zgodnie z dokumentem, przyczynami katastrofy smoleńskiej były: zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. „Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią” – stwierdzał raport.
Czynnikami „mającymi wpływ na zdarzenie” były: niekorzystanie z wysokościomierza barometrycznego; brak reakcji załogi na sygnały „Pull up”; próba odejścia na drugi krąg w tzw. automacie; przekazywanie przez kontrolera z wieży w Smoleńsku informacji o prawidłowym położeniu samolotu na ścieżce schodzenia i kursu, co mogło utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym wykonywaniu podejścia, gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń; niepoinformowanie załogi przez wieżę o zejściu poniżej ścieżki schodzenia i zbyt późna komenda: „Horyzont”; nieprawidłowe szkolenia lotnicze w 36. specjalnym pułku lotniczym.
Zdaniem raportu „okolicznościami sprzyjającymi” katastrofie były: niewłaściwa współpraca załogi i nadmierne obciążenie dowódcy; niedostateczne przygotowanie załogi i wiedza o funkcjonowaniu systemów samolotu oraz ich ograniczeń; niewłaściwe monitorowanie czynności członków załogi i brak reakcji na błędy; nieprawidłowy dobór załogi; nieskuteczny nadzór Dowództwa Sił Powietrznych nad szkoleniem w 36. specpułku; nieopracowanie w nim procedur dotyczących działań załogi; sporadyczne zabezpieczanie lotów przy złej pogodzie przez kontrolerów w ostatnim roku i brak praktycznego przygotowania na wieży w Smoleńsku. (PAP)
autor: Marta Rawicz