Szansa na sukces według Kosiniaka-Kamysza

Paweł Skutecki3 maja, 20206 min

Myślę, że Porozumienie to jest frakcja zdrowego rozsądku, której posłowie zablokują korespondencyjne głosowanie – powiedział w niedzielę lider PSL i kandydat na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz.

(PAP/Tomasz Gzell)

Według niego to oznacza, że „jest szansa na pierwszy sukces całej opozycji”.

Lider PSL powiedział w TVN24, że jego zdaniem obecnie rządzący „śmiertelnie boją się tego, że za kilka miesięcy mogą być tak niskie słupki poparcia dla Andrzeja Dudy”, że przegra on wybory. Dlatego – mówił polityk – aby zapobiec temu scenariuszowi PiS „kłusuje w różnych klubach”, by znaleźć większość sejmową, niezbędną do odrzucenia prawdopodobnego sprzeciwu Senatu dotyczącego wyłącznie korespondencyjnych wyborów prezydenckich.

Pytany, czy jego zdaniem PiS znalazł te dodatkowe głosy w Sejmie, Kosiniak-Kamysz odparł, że według jego wiedzy – nie. Według niego nawet w partii rządzącej mówi się, że wybory 10 maja są nie do przeprowadzenia.

Na pytanie, czy to oznacza, że opozycja ma dziś w Sejmie więcej szabel, lider ludowców powiedział, że „w tej sprawie tak”. „To nie jest tak, że Zjednoczona Prawica się rozpadła, ale wydaje się, że w sprawie wyborów korespondencyjnych 10 maja PiS poniósł porażkę, nie znalazł wystarczającej większości, by odrzucić uchwałę Senatu” – powiedział.

Jak zaznaczył, to oznacza, że „jest szansa na pierwszy to sukces, (…) całej opozycji”. Lider PSL zaznaczył, że jeśli posłowie opozycji i Porozumienia nie pozwolą odrzucić w Sejmie senackiego sprzeciwu, to on podziękuje Lewicy, KO, Konfederacji, ale i właśnie posłom Porozumienia. „Myślę, że to jest frakcja zdrowego rozsądku, która zablokuje korespondencyjne głosowanie” – powiedział.

Kosiniak-Kamysz przekonywał, że „10 maja w Polsce nie będzie wyborów”. „To wydaje się dla mnie oczywiste” – oświadczył. Podkreślił, że nie wie, czy odbędą się one 17 lub 23 maja. Dodał, że jego zdaniem powinno się w Polsce wprowadzić stan klęski żywiołowej, a następnie – „przywrócić uprawnienia PKW” dot. przeprowadzenia wyborów.

Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że nie zrezygnuje z kandydowania w wyborach prezydenckich, bo – jak zaznaczył – „nie chce oddać Polski walkowerem”. Podkreślał, że oceny, czy wybory odbyły się prawidłowo i zgodnie z prawem, dokonuje się po ich przeprowadzeniu i rozstrzyga o tym Sąd Najwyższy. Dodał, że gdyby okazało się, że w wyborach doszłoby do jakichś fałszerstw, on sam chciałby dochodzić swoich praw po wyborach jako kandydat. Ocenił, że „siła rażenia takiego wniosku może być dużo silniejsza”.

Kandydat na prezydenta mówił, że w sprawie ważności głosowania będzie się chciał „odwoływać do najważniejszego orzecznika po wyborach – do społeczeństwa”. „Polskie społeczeństwo nie da się oszukać. Jeżeli ktoś będzie fałszował te wybory czy sfałszuje te wybory, to zostanie pokazany i jak najbardziej ukarany” – zaznaczył. Zdaniem Kosiniaka-Kamysza, „Polacy wyczują na odległość, jeśli coś będzie zmanipulowane”.

We wtorek i środę specustawą w sprawie przeprowadzenia drogą korespondencyjną wyborów prezydenckich zajmie się Senat. Następnie może ona trafić do Sejmu, jeśli senatorowie zgłoszą poprawki lub wniosek o odrzucenie w całości specustawy przyjętej wcześniej przez Sejm. Do odrzucenia ewentualnego sprzeciwu lub poprawek Senatu wymagana jest bezwzględna większość głosów – o jeden głos więcej, niż wszystkich pozostałych głosów (przeciw i wstrzymujących się). Obecnie klub PiS liczy 235 posłów, spośród których 18 to posłowie koalicyjnego Porozumienia. (PAP)

Udostępnij:

Paweł Skutecki

Leave a Reply

Koszyk