„W Niemczech sędziowie nie są chronieni immunitetem” – podkreśla w rozmowie z PAP sędzia Thorsten Schleif. Zwraca też uwagę, że dyscyplinowaniem przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości zajmują się sądy karne i cywilne.
Brak immunitetu sędziów określa niemiecka ustawa sędziowska z 1962 roku.
Thorsten Schleif, autor głośnej książki o nieprawidłowościach niemieckiego wymiaru sprawiedliwości „Urteil: ungerecht” (Wyrok: niesprawiedliwy), zauważa też, że sędziowie zależni są od polityków.
„W niemieckim systemie sędziowie są wykonawcami usługi – aplikują obywatelom prawo. Są zatem zatrudniani przez państwo, które deleguje zadanie codziennego zarządzania na prezesów sądów. Do obowiązków prezesów należy m.in. okresowa ocena pracy sędziów. Na podstawie ocen decyduje się, czy konkretny sędzia zasługuje na awans. Zatem pośrednio i bezpośrednio rządy landowe, które decydują, kto zostanie prezesem sądu, mają wpływ na to, którzy sędziowie są promowani, awansowani, a którzy nie” – mówi Thorsten Schleif.
Pytany o Polskę, sędzia przyznał, że Niemiecki Związek Sędziów (DRB) za bardzo miesza się w sprawy naszego kraju. „Chociaż – jak to się mówi – ma dość błota przed swoimi drzwiami. Richterbund powinien dbać o to, żeby sędziowie w Niemczech osiągnęli pewien standard niezależności. To nie jest zadanie niemieckiego związku sędziów krytykować system w Polsce. Oczywiście, możemy pomagać kolegom z Polski, ale nie powinniśmy się mieszać. To dwie różne sprawy” – przekonuje.
W Niemczech orzeka obecnie około 20 tys. sędziów. Zgodnie z konstytucją RFN „są oni niezawiśli i podlegają jedynie ustawie”. O tym jednak, kto jest godny sprawowania urzędu sędziowskiego przede wszystkim decydują politycy.
Na przykład 16 sędziów Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe jest wybieranych w połowie przez Bundestag i Bundesrat. W tym drugim przypadku sędziowie są mianowani bezpośrednio większością dwóch trzecich głosów. Bundestag z kolei tworzy najpierw komisję wyborczą złożoną z 12 posłów. Ta z kolei przedkłada propozycje na sesji parlamentu. Ktokolwiek otrzyma większość dwóch trzecich głosów oddanych przez Bundestag, zostaje wybrany.
Skład komisji wyborczej jest odzwierciedleniem układu sił w parlamencie. Jej posiedzenia są niejawne. Jak informowała „Deutsche Welle” w 2018 r. praktykę taką podważał m.in. prezes Trybunału Konstytucyjnego Andreas Vosskuehle.
O składzie pozostałych pięciu sądów federalnych (Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, Federalnego Sądu Administracyjnego, Federalnego Sądu Pracy, Federalnego Sądu Socjalnego, Federalnego Trybunał Finansowego) decydują komisje ds. wyboru sędziów (Richterwahlausschuss).
Zgodnie z artykułem 95. konstytucji o „powołaniu sędziów tych trybunałów decyduje właściwy dla danego zakresu spraw minister federalny wraz z komisją do spraw powoływania sędziów, składającą się z właściwych dla danego zakresu spraw ministrów krajowych i członków wybieranych w równej liczbie przez Bundestag”. Co prawda minister nie ma prawa głosu, ale może proponować kandydatów, organizuje przebieg wyborów i akceptuje wybór. Może tego nie zrobić, jeśli w procedurze doszło do błędów formalnych. Sędziowie sądów federalnych są mianowani przez prezydenta Niemiec.
„W niemieckim systemie to wręcz partie mogą mieć wpływ na stan sędziowski. Thomas Fischer, były sędzia Federalnego Trybunału Sprawiedliwości powiedział kiedyś, że od pewnego poziomu nie da się awansować bez wsparcia partyjnego” – ujawnia Schleif. „Sędziowie w Niemczech mogą angażować się politycznie. Wielu sędziów jest członkami partii. Nie jest to dobra cecha” – dodaje.
Jak podkreślała w 2018 roku „Deutsche Welle”, niemiecki system wyboru sędziów co prawda de iure „dopuszcza do głosu wszystkie siły polityczne reprezentowane w parlamentach, ale w praktyce o wyborze decydują dwa wielkie ugrupowania polityczne: chrześcijańscy demokraci (CDU/CSU) i socjaldemokraci (SPD)” i zazwyczaj to one między sobą negocjują kogą zaakceptują, a kogo nie. Inne partie odgrywają w najlepszym razie drugorzędną rolę.
Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)