Tę młodą kobietę spotkaliśmy w kijowskim schronie. Przed wybuchem wojny mieszkała w Irpieniu, 60-tysięcznym mieście w obwodzie kijowskim, rejonie buczańskim. Ma dziesięcioosobową rodzinę. Żeby uratować 95-letnią babcię przed rosyjskimi żołnierzami, próbowali ją wywieźć z miasta w taczce.
Mieszkałam w Irpieniu. Mieszkanie moje i mojego męża znajdowało się 4-5 kilometrów od trasy przejazdu rosyjskich czołgów, dlatego zdecydowaliśmy się na ucieczkę, bo wiedzieliśmy, że nic dobrego nas nie spotka. W tej chwili od 10 dni jesteśmy w schronie w Kijowie – zaczyna swoją opowieść.
Słyszałam, że dwa dni temu rosyjscy żołnierze przyszli do mojego rodzinnego miasta. Nie dali mieszkańcom żadnej szansy na opuszczenie go, ostrzelali ludzi, którzy chcieli wyjechać do Kijowa. Nasza rodzina jest dość duża, liczy 10 osób. Wśród nich jest moja babcia, która ma 95 lat. Nie wiedzieliśmy co zrobić, żeby w szybki sposób opuścić z nią miasto. Posadziliśmy ją w taczce i nasi mężczyźni wieźli ją tak przez ok. 2-3 kilometry. Po drodze spotkaliśmy ukraińskich żołnierzy, którzy nam pomogli, zabrali nas do swojego samochodu – relacjonuje kobieta.
Z Irpienia do Kijowa jest ok 15-20 km i jeśli byłaby konieczność, jeśli nie spotkalibyśmy żołnierzy, byliśmy gotowi przejść tą odległość z moją babcią w taczce – dodaje bez zawahania.
Chcemy zostać w Ukrainie. Zobaczymy co będzie działo się dalej, być może będzie potrzeba przenieść się z naszą rodziną i moją babcią w zachodnią część Ukrainy, ale nie chcemy wyjeżdżać do innego kraju – przekonuje kobieta.
Nie wiemy kiedy, ale na pewno wrócimy do naszego rodzinnego miasta. Nie wiemy, czy jeszcze będzie stał nasz dom, ale to nie ma znaczenia, odbudujemy go – mówi z nadzieją w głosie.
Martwię się o naszych sąsiadów, to są głównie osoby starsze, nie mają telefonów komórkowych, przez 2-3 dni nie mieli elektryczności, jedzenia. Słyszałam, że rosyjscy żołnierze blokują dostawę żywności i pomocy humanitarnej. Modlimy się tylko o to, aby zostać przy życiu – mamy tutaj wszystko, nic więcej nie potrzebujemy oprócz wygranej – mówi ze łzami w oczach.
Rozmawiała: Magdalena Targańska
Fot.: Bartłomiej Kosiński