Kto był choć raz w polskim sądzie, ten wie, że protokołowanie rozpraw to temat do teatru absurdu albo kabaretu w stylu Monty Pythona. Fałszowanie protokołu, choć powszechne, chyba jeszcze nigdy nie zostało tak naprawdę ukarane. Sędzia z Kraśnika może być pierwszy, grozi mu pięć lat więzienia!
Jeśli jakimś cudem ktoś z czytelników uniknął przyjemności doświadczenia sprawy sądowej, to przybliżę ten idiotyczny proces. Za stołem siedzi sędzia. Po jego prawej lub lewej stronie, bokiem protokolant. Reszta siedzi pod ścianami, a zeznaje stojąc twarzą do sędziego. Świetnie to oddał John Adkins, Amerykanin, którego książka o polskim systemie wymiaru sprawiedliwości powinna ukazać się po polsku w tym roku:
Podczas zeznań świadka, albo przemowy adwokata, sędzia powtarza na głos to co słyszy i jego wersja trafia do protokołu. Jeśli świadek lub prawnik powie coś, czego sędzia nie usłyszy albo nie powtórzy, to nie zostanie zapisane. Oficjalnie nic takiego nie padło podczas rozprawy.
Wyłącznie słowa sędziego zostają zapisane w protokole.
To znaczy, że protokół nie odzwierciedla tego co powiedział świadek, tylko co co sędzia powiedział, że świadek powiedział. Protokół jest pisany w pierwszej osobie („byłem”, „widziałem” itd.), ale wszystko przechodzi przez sędziego. Tak jakby twoje zeznania były na swój sposób brudne i było trzeba je przefiltrować, żeby trafiły do protokołu czyste i uporządkowane. Sędzia może wszystko co słyszy zmienić po swojemu. Nie, wybacz, nie może, ale zmienia wszystko, dyktując zeznania po swojemu i możesz być pewny, że jego wersja będzie zbieżna z twoją najwyżej w siedemdziesięciu, może osiemdziesięciu procentach. Tylko najkrótsze, najprostsze oświadczenia mają szansę znaleźć się w protokole w oryginalnej formie. (…) Koszmarny system tworzenia protokołów jest jednym z głównych powodów, dla których sprawy sądowe w Polsce trwają latami, bo sędziowie spędzają większość czasu na powtarzaniu i przetwarzaniu twoich słów patrząc na monitor i przerywając świadkowi co dziesięć sekund, bo mówi za szybko. Pisząc „za szybko” mam na myśli „w normalnym tempie”.
Brałem udział jako strona, osoba zaufania lub obserwator w wielu rozprawach. Nie przypominam sobie takiej, do której potem bym nie musiał składać sprostowania do protokołu. Ten system po prostu tak działa, że nie działa. Pół biedy jeśli chodzi o stylistykę, ale przypominam sobie rozprawę z groźbą odebrania dziecka rodzicom, gdzie w protokole pojawiła się inna nazwa leku niż słyszałem z ust pani doktor w sali rozpraw. Problem w tym, że jeden lek jest dopuszczony do użytku u niemowląt, a drugi kategorycznie zabroniony. I co teraz? Kto miał halucynacje? Sprostowanie złożone, sprawa o fałszowanie protokołu trwa.
A dzisiaj gwiazdą został Rafał D. 44-letni sędzia Sądu Rejonowego w Kraśniku. Prokurator zarzuca mu przekroczenie uprawnień poprzez usunięcie z akt sprawy dwóch stron protokołu rozprawy i zastąpieniu ich innymi podrobionymi kartami. Ponadto sędzia dokonał przerobienia dokumentu w systemie informatycznym, gdzie był zapisany protokół.
Co tam się wydarzyło? Sędzia Sądu Rejonowego w Kraśniku Rafał R. prowadził sprawę o pobicie. Ostatnia rozprawa odbyła się 11 maja 2016 roku i tego samego dnia zapadł wyrok. Kilka dni później jeden z oskarżonych zwrócił się o wydanie protokołu z ostatniej rozprawy. Dokumenty te zostały mu udostępnione. Jego obrońca wniósł apelację, w której podnosił, że nie wszystkie dowody, jakie były zgormadzone podczas postępowania, zostały ujawnione na ostatniej rozprawie. Tym samym doszło do błędów procesowych, które mogłyby skutkować uchyleniem wyroku przez Sąd II instancji. Jednak Sąd Okręgowy nie uwzględnił apelacji obrońcy uznając że apelacja jest bezzasadna. Na poparcie swoich twierdzeń adwokat złożył w Sądzie uzyskany przez klienta protokół z ostatniej rozprawy, w której orzekał Rafał R. Protokół ten różnił się od tego znajdującego się w aktach sprawy. W protokole rozprawy, który został wydany oskarżonemu, nie było wymienionych wszystkich dowodów na podstawie których Sąd wydał wyrok. Tymczasem w aktach sprawy znajdował się protokół rozprawy, który zawierał wyliczenie wszystkich dowodów. Sprawa była oczywista, musiało dojść do fałszerstwa.
Przeprowadzone przez prokuratora postępowanie doprowadziło do zgromadzenia licznych dowodów świadczących o popełnieniu przestępstwa przez sędziego Sądu Rejonowego w Kraśniku. Na wniosek Wydziału Spraw Wewnętrznych Sąd Apelacyjny Sąd Dyscyplinarny w Lublinie zezwolił na pociągnięcie sędziego Rafała R. do odpowiedzialności karnej. Wątpliwości w tej kwestii nie miał również Sąd Najwyższy, który utrzymał to postanowienie. Prokurator przedstawił sędziemu zarzuty przekroczenia uprawnień, ukrycia dokumentu, poświadczenia nieprawdy w dokumencie i jego sfałszowania. Czyny te zagrożone są karą do 5 lat pozbawienia wolności.
Nie powiem, żeby ta sytuacja była dla mnie szokująca czy choćby nowa, bo z protokołami cuda dzieją się od zawsze, ale wreszcie temat wypływa na powierzchnię. Gdyby choć jeden sędzia dostał wyrok, to może wreszcie system protokołowania rozpraw wejdzie w XXI wiek? Bo temat wymaga naprawdę głębokiej zmiany. Przy dzisiejszych środkach technicznych ta pokraczna, dziwaczna metoda mówienia do sędziego, który potem dyktuje protokolantowi pachnie stęchlizną XIX-wieczną…