Mieszkańcy Bogatyni: na konflikcie wokół Turowa najbardziej ucierpi lokalna społeczność

Nasza Polska26 września, 20217 min

Polski rząd już dawno powinien był dogadać się z Czechami w sprawie Turowa – uważa jedna z mieszkanek Bogatyni, choć ma nadzieję, że kompleks nie zostanie zamknięty. Zdaniem innej, Polska nie powinna ulegać Czechom i bronić swoich racji. Mieszkańcy zgodnie jednak podkreślają, że na konflikcie najbardziej ucierpi lokalna społeczność.

Trybunał Sprawiedliwości UE postanowił 20 września, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych z maja br. i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.

To wynik skargi, jaką Czechy wniosły do Trybunału przeciwko Polsce w lutym. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych. W maju TSUE nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech.

W 17-tysięcznej Bogatyni, na której terenie leży kopalnia Turów, temat konfliktu nadal budzi emocje wśród mieszkańców, zwłaszcza, że w piątek kolejna, 13. już tura polsko-czeskich rozmów nie zakończyła się podpisaniem porozumienia.

Zdaniem pani Agnieszki, która pracuje w kwiaciarni, rząd powinien w sprawie Turowa działać dużo wcześniej. „Rządzący odkładali tę sprawę w czasie, nie rozmawiali z Czechami, kiedy był na to czas, a teraz wyszło jak wyszło. Negocjacje, które teraz się toczą, idą bardzo mozolnie” – oceniła.

Wyraziła przy tym nadzieję, że decyzja rządu o niewstrzymaniu pracy kopalni się nie zmieni. „Kompleks w Turowie to jedyne w Bogatyni źródło utrzymania ludzi. Poza fabrykami w Niemczech i Czechach tu nie ma nic innego” – mówiła. W kopalni pracuje szwagier i zięć pani Agnieszki. „Zięć już zdecydował o wyprowadzce stąd m.in. ze względu na tą niepewną sytuację. Jak zamkną kopalnię, to wszyscy stąd powyjeżdżają, upadną lokalne biznesy i Bogatynia przestanie istnieć” – dodała.

Pan Robert, emeryt, którego syn pracuje w kopalni, do sprawy podchodzi emocjonalnie. „Śledzę na bieżąco wszystkie informacje w tej sprawie i martwi mnie to, że nie dochodzi do porozumienia. Mój syn wziął kredyt i chce się budować, więc zależy mi bardzo, żeby tę pracę utrzymał. Dobrze, że nie doszło do zamknięcia kopalni, bo niemożliwym jest z dnia na dzień taką operację wykonać, a powtórne uruchomienie kopalni mogłoby być bardzo kosztowne” – stwierdził.

Kolejna rozmówczyni PAP, która pracuje w branży handlowej, zarzuciła rządzącym brak dyplomacji. „Obserwując sytuację, jaką mamy w kraju i to co się dzieje twierdzę, że nasza dyplomacja nie istnieje. Negocjacje, które się teraz odbywają, są chyba dla wszystkich bardzo nieczytelne” – powiedziała.

„Mieszkańcy są pełni obaw, bo większość osób jest zatrudnionych w elektrowni i kopalni. Nie wiem, co będzie jak zostaną zamknięte, bo nie ma tu już innego przemysłu. Niegdyś byliśmy sławni z zakładów bawełnianych, a w tej chwili oprócz kompleksu nie ma nic, nic się nie buduje. Młodzi ludzie boją się z tym miastem wiązać swoją przyszłość” – mówiła.

W jej ocenie wokół konfliktu w sprawie Turowa wytworzyła się zła atmosfera, która nie służy sąsiedzkim relacjom. „Czas po prostu poważnie porozmawiać. Ja widzę tylko przepychanki, dużo w tym wszystkim jest buty, za dużo pychy” – oceniła.

Inna z mieszkanek Bogatyni uważa natomiast, że konflikt wokół Turowa jest sprawą polityczną, w którą zaangażowane są nie tylko Czechy i Polska. „Moim zdaniem rząd nie powinien teraz ustąpić, bo jeśli by to zrobił pokażemy całej Europie i wszystkim, że jesteśmy słabi, że robimy to, co inni nam każą” – powiedziała. „Dlaczego Czechom nie przeszkadzają kopalnie, które działają po ich stronie, albo te, które funkcjonują w Niemczech? Poza tym, Czesi wybudowali blisko granicy wiele fabryk, które także potrzebują znacznej ilości wody do produkcji. I może tu jest problem” – dodała. (PAP)

Autorka: Agata Tomczyńska

Udostępnij:

Nasza Polska

Leave a Reply

Koszyk