Lokale znajdujące się we wrocławskim Pasażu Niepolda ogłosiły otwarcie przez 7 dni w tygodniu – informuje Gazeta Wyborcza.
Właściciele wrocławskich klubów Boogie Club i Wall Street zapowiedzieli, że od teraz będą one czynne codziennie od godz. 21. To reakcja działania policji, która w piątek i w sobotę zablokowała wejścia do klubów. W rejonie Pasażu Niepolda pojawiło się kilkanaście radiowozów. Kilkudziesięciu policjantów blokowało wejścia do wspomnianych lokali – czytamy na łamach Gazety Wyborczej.
– Chcemy działać legalnie, zgodnie z konstytucją. Dopóki nie zostanie wprowadzony stan wyjątkowy, to prawa przedsiębiorców nie mogą być ograniczane żadnymi rozporządzeniami. Walczymy o to, żeby móc godnie żyć i pracować – mówi cytowany przez Wyborczą Jakub Kułczyński, właściciel klubów Boogie Club i Wall Street.
Podkreśla, że akcja otwarcia jest jawnie skierowana w stronę policji, która – według właściciela – działa na podstawie nielegalnych rozporządzeń.
– Jesteśmy nękani przez policję, która blokuje wejście wstępu do lokalu nawet właścicielom. Może temperatura i warunki atmosferyczne przemówią im do rozsądku, że ich działania są wbrew prawu – zaznacza Kułczyński.
Policja natomiast prowadzi i będzie prowadzić wzmożone działania.
– Dbając o bezpieczeństwo mieszkańców Wrocławia i powiatu wrocławskiego, a także osób przyjezdnych, policjanci prowadzili i prowadzić będą wzmożone działania prewencyjno-kontrolne. Ich celem jest kontrola przestrzegania obowiązujących w naszym kraju obostrzeń, które jak wiemy, mają na celu zwalczanie epidemii COVID-19. Czynności funkcjonariuszy polegały także na udzielaniu asysty pracownikom sanepidu, którzy wykonywali swoje ustawowe obowiązki w rejonie wrocławskiego Pasażu Niepolda – tłumaczy asp. szt. Łukasz Dutkowiak, rzecznik KMP we Wrocławiu.
W sobotę policja wylegitymowała oraz ukarała mandatami kilkanaście osób znajdujących się przed wejściem do lokali, które nie zasłaniały ust i nosa, a także nie zachowywały społecznego dystansu oraz używały obraźliwych słów m.in. w stosunku do funkcjonariuszy – informuje Wyborcza.
– Teraz wszystkie osoby naruszające prawo muszą się liczyć z odpowiedzialnością za swoje czyny. Organizatorzy spotkań narażają się na odpowiedzialność karną. W tego typu przypadkach kierowane są wnioski do służb sanitarnych o nałożenie kar administracyjnych na organizatorów imprez oraz ich uczestników za rażące naruszenie obowiązujących przepisów sanitarno-epidemiologicznych. Ich wysokość może sięgnąć nawet 30 tys. zł – komentuje Dutkowiak.
– To absurd, że policja nagle stała się organem egzekwującym prawo sanepidu, który nakleił na drzwi kartkę, że kluby są oficjalnie zamknięte, a policja ma pilnować tego, żeby nie wpuszczać ludzi – komentuje właściciel klubów.
Źródło: Gazeta Wyborcza
One comment
zdzicho
1 lutego, 2021 at 7:00 pm
Na miłość boską zapamiętajmy ludzi, którzy nam to robią, żeby odpowiedzieli za całkowitą destrukcję Polski. Nie, nie przed sądem, przed kastą czyli przed swoimi żydowskimi sędziami ale przed nami, przed Polakami!
Balcerowicz ze swoim „trzeba schłodzić gospodarkę” to szczeniaczek. A w czyich był łapach widać po „samobójstwie” Leppera. W łapach jakich korporacji są parchy Morawer, Kałczyński, JUDA!?