Obostrzenia dla stacji narciarskich ogłoszone we wtorek są bardziej wyśrubowane, niż te dla galerii handlowych, ale cieszymy się, że w ogóle sezon zimowy będziemy mogli otworzyć – oceniła w rozmowie z PAP Sylwia Groszek, rzeczniczka Polskich Stacji Narciarskich i Turystycznych zrzeszających 90 proc. ośrodków narciarskich w kraju.
Podkreśliła ona, że sukcesem jest pozwolenie na działanie wyciągów.
„Ta zima dla ośrodków narciarskich będzie bardzo specyficzna i zupełnie odmienna od poprzednich. Będziemy działali w specyficznych warunkach. Dotyczą nas reżimy sanitarne analogicznie jak w innych branżach. My będąc odpowiedzialną branżą, już po doświadczeniach wiosennych i letnich, wypracowaliśmy pewne procedury działania, które sprawdziły nam się. W sezonie letnim, kiedy niektóre wyciągi woziły turystów, w naszych ośrodkach nie było dużych ognisk zakażeń, więc myślę, że podobnie będzie i zimą” – dodała Groszek.
Rzeczniczka zwróciła uwagę, że nie wyobraża sobie, że to gestorzy wyciągów będą zobligowani do sprawdzania, czy dany narciarz jeździ z rodziną czy nie. Według obostrzeń, miejsca w gondoli czy na krzesełku będą mogły zajmować osoby zamieszkujące w jednym gospodarstwie domowym lub mające wspólny nocleg lub wspólnie podróżujące do stacji turystyczno – narciarskiej.
Dodała także, że będą informować narciarzy, aby podróżowali koleją w grupie znających się osób.
„Nie mamy możliwości legitymowania narciarzy czy jeżdżą rodzinnie, natomiast liczymy na ich odpowiedzialne podejście, a ten model sprawdził się wiosną i latem” – dodała.
Rzeczniczka zwróciła uwagę, że stoki narciarskie to jedne z bezpieczniejszych miejsc jeżeli chodzi o możliwość zakażenia się. (PAP)