Jako przeciwnik aborcji powinienem się – z wyroku Trybunału Konstytucyjnego -cieszyć. Zabijanie ludzi w każdym wieku – niezależnie czy mają pesel czy nie – jest nie do przyjęcia. Ten pesel – nie ja wymyśliłem tylko posłanka lewicy Magdalena Biejat – zwolenniczka aborcji i przeciwniczka męczenia norek w klatkach. No ale to już wiemy chyba wszyscy, że przeciwnicy hodowli zwierząt, są jednocześnie zwolennikami aborcji – co stanowi przyczynek do logiki jaką lewica się posługuje.
Dlaczego jednak będąc przeciwnikiem aborcji nie cieszę się z wyroku Trybunału? Z tego samego powodu, dla którego protestujące osoby nie strajkują pod siedzibą Trybunału, ale pod domem Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu.
A robią tak bo są przekonani, że to właśnie lider PiS wydał polecenie w tej sprawie swojej protegowanej Julii Przyłębskiej, która na polecenie Naczelnika została Prezesem polskiego sądu konstytucyjnego.
Jak Prezes mianował tak może i wymagać odpowiednich decyzji, w odpowiednim czasie. Stąd nikt chyba w Polsce nie ma wątpliwości, że TK wydał swój wyrok w sprawie aborcji nie tylko za zgodą Jarosława Kaczyńskiego, ale wręcz moment w jakim wyrok został wydany też raczył sam Prezes określić.
Na ulicach wrze od protestów rolników, którym zakazano hodowli, rząd w panice przed wirusem zamyka kolejne biznesy uniemożliwiając ludziom po prostu egzystencję, budżet z rekordowym deficytem jakiego nie było przez ostatnie 30 lat – no to trzeba było wyciągnąć coś co zbulwersuje opinie publiczną jak to się mówi: „w innym temacie”.
I tak właśnie została podjęta decyzja Trybunału, którego prezes bezwzględnie musiała uzgodnić kwestię czy wydawać wyrok i kiedy to zrobić z Naczelnikiem, któremu ona i jej mąż zawdzięczają tak wiele.
Moja opinia opiera się co prawda na poszlakach – nie mam wszak nagrania rozmowy Prezes TK z Naczelnikiem, no ale przecież w ciemię mnie w dzieciństwie nie tłukli i wnioski – nawet z poszlak – wyciągać umiem. A wniosek jest taki, że jak ktoś dostaje życiową fuchę Prezesa TK mając męża z przeszłością Tajnego Współpracownika SB (TW „Wolfgang”) to taki ktoś musi być bezwzględnie posłuszny.
Awansami, w naszym nieszczęsnym kraju, rządzi zasada „haków”. Awansują tylko ci, na których coś w papierach się znajdzie – w razie jakiegoś odruchu buntu – ma się rozumieć. Ci z „hakami” w papierach są w pełni sterowalni.
I już wiemy dlaczego Jarosław Kaczyński – lustrator i antykomunista – wybrał właśnie kogoś z „hakiem rodzinnym” do kierowania Trybunałem Konstytucyjnym. To jest ważna instytucja i nie powinna przeszkadzać Naczelnikowi w urządzaniu państwa.
No i skoro ja to wszystko wiem, to powiedzcie sami – czy nawet będąc przeciwnikiem aborcji mam się cieszyć z wyroku tak wydanego? Czy też płakać nad zepsuciem państwa? Bo skoro najważniejszy sąd jakim jest w Polsce Trybunał Konstytucyjny może wydawać (nawet słuszne) wyroki na polityczne polecenie partyjnego wodza, to może też słusznych wyroków – w sprawach które wodzowi są nie na rękę – nie wydawać.
W 2019 Państwowa Komisja Wyborcza na piśmie odpowiedziała mi, że nie mogę indywidualnie kandydować do Sejmu, ani ja ani żaden inny Polak. Jest to ewidentne złamanie przysługującego konstytucyjnie – mnie i wszystkim innym obywatelom – biernego prawa wyborczego. Niby dlaczego jakiś obywatel Kaczyński, czy obywatel Schetyna mają decydować czy polski obywatel może kandydować na posła i na którym miejscu listy?
Zwróciłem się zatem do Trybunału Konstytucyjnego i do tej pory nie mam żadnej informacji, żeby onże Trybunał chciał w ogóle podniesioną przeze mnie sprawą się zająć. A przecież chodzi o fundamentalne prawo obywatelskie jasno zapisane w kilku artykułach Konstytucji.
Dlaczego więc Prezes Julia Przyłębska nie wprowadza mojego wniosku pod obrady? Ano bo nie ma takiego polecenia ze strony Prezesa Kaczyńskiego – to proste.
I dlatego właśnie nie cieszę się z wyroku w sprawie aborcji, choć merytorycznie uważam go za słuszny.
Obawiam się krętaczy nawet kiedy idą z darami.
Janusz Sanocki
Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji.