– Donald Tusk był nieustannie szantażowany przez konserwatywne skrzydło. Skutki były fatalne, Platforma stawała się niewiarygodna we własnym elektoracie w takich sprawach jak in vitro czy związki partnerskie – przypomina anonimowy polityk Platformy Obywatelskiej i nazywa to „gowinowaniem”, gdy w latach 2011-15 frakcja konserwatywna paraliżowała partię.
Polityk opowiada o mechanizmie „gowinowania”: Gowin i konserwatyści mówili, że na dane rozwiązanie nie pozwala im sumienie, potem do tej grupy dołączali się wszyscy, którzy „chcieli coś załatwić”. – A na koniec, gdy dostali profity od PiS, to mieli PO w głębokim poważaniu, tworząc „frakcję dietetyczną” jako przybudówka PiS – kwituje.
Tusk deklarację w sprawie legalnej aborcji do 12. tygodnia złożył w minionym tygodniu, podczas Campusu Polska Przyszłości, ale jak słyszymy – w partii byli przygotowani na taki rozwój wypadków.
– Praktycznie od kiedy wrócił, na wewnętrznych spotkaniach powtarzał, że w sprawie aborcji Platforma po prostu równa do standardów europejskich – komentuje jeden z polityków Platformy.
– Wiemy i rozumiemy, że koniec zbuntowanych frakcji w PO. Tusk robi porządki przed wyborami, chce mieć na wybory zgraną armię – mówi poseł zaliczany do frakcji konserwatywnej. Przyznaje, że w scenariuszu wygranej opozycji sprawa aborcji rozstrzygnie się zaraz na początku kadencji. Jest gotowy poprzeć projekt – „dla dobra Polski”. Potem wszyscy będą się zajmować jej naprawą, a on chce w tym uczestniczyć. Tłumaczy, że propozycja partii to nie jest „aborcyjny automat” – decyzja o przerwaniu ciąży ma być poprzedzona konsultacją m.in. z psychologiem. Kończy rozmowę zdaniem, że świat idzie do przodu i on to rozumie – szczególnie gdy patrzy na prawo aborcyjne, które wprowadził PiS.
Źródło: Wyborcza