— To jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział… na tej Wiejskiej — mówił w piątek rano Donald Tusk na chwilę przed wejściem na antenę TVN24. Zakulisową rozmowę można było przypadkowo obejrzeć w aplikacji TVN24 GO.
Co naprawdę myśli Tusk? Skoro nie bał się powiedzieć czegoś takiego pracownikowi TVN, to co taki Tusk naprawdę myśli? W zachodnich demokracjach za to co powiedział, nie mówię o Niemcach, ale o Wielkiej Brytanii, czy Stanach Zjednoczonych, byłby skończony. Zostałby zepchnięty na margines polityczny. Nikt by nie chciał mieć z nim nic wspólnego.
A w Polsce? Jest nadal szefem największej partii opozycyjnej, w wypadku wygranych przez Platformę wyborów pewnie premierem polskiego rządu. „Nic się nie stało, Polacy, nie się nie stało” – można zaśpiewać. Ciekawe jest to, że pracownik TVN nie wrócił do tego tematu podczas późniejszej rozmowy na antenie. Wyobrażacie to sobie? Przecież to byłby hit. Wielka oglądalność. Wszyscy by o tym programie mówili.
Co zrobiła prowadząca program „Jeden na jeden” w TVN24, Agata Adamek, z tym tematem? Ano, nic. Przemilczała. Który rasowy dziennikarz by nie wykorzystał takiego newsa? Kluczowe jest tu słowo dziennikarz. Pani Adamek jest pracownikiem medialnym TVN i dziennikarzem nie jest, co udowodniła dobitnie właśnie w tym programie. Nie odpytała szefa PO, dlaczego nie chce kandydować, dlaczego to „upiorna myśl”?
Wróćmy jednak do samego Donalda Tuska. Powiedział on tak kompromitującą polityka rzecz obcej kobiecie, pracownikowi TVN. Wprawdzie to bardzo zaprzyjaźniona i przychylna Tuskowi telewizja, ale powiedział to komuś obcemu! Teraz wyobraźcie sobie, co taki Tusk mówi w domu, wśród najbliższych współpracowników. Jak on tam musi pomstować, że został skierowany na odcinek polski i musi tu z polskością – nienormalnością obcować. Przecież on, Tusk, jest stworzony do wyższych celów. Conajmniej szefostwo Komisji Europejskiej lub Banku Światowego. Ależ tam muszą lecieć epitety i bluzgi na Polskę, na ten ciemnogród, na tych niewdzięcznych Polaków, na jego (Tuska) ciężki los, na swoich mocodawców, że go tu skierowali.
Przedsmak możliwości i języka słyszeliśmy na sławetnych taśmach nagranych w restauracji Sowa&Przyjaciele. Wprawdzie samego Tuska tam nie podsłuchano, ale to co mówili jego najbliżsi współpracownicy Jacek Rostowski, Radek Sikorski, czy Paweł Graś, daje nam możliwość wyobrażenia sobie, że z Tuskiem też tak rozmawiali. Bez owijania w bawełnę. Bez udawania patriotów – jak na wiecach partyjnych. Bez zbędnych grzeczności. Knajackim językiem.
Co naprawdę myśli Tusk? Kto jest jego mocodawcą? Proszę puścić wodze fantazji, nie trzeba zbyt mocno, i samemu sobie odpowiedź. Ja tylko delikatnie zasugerowałem.
Autor: Karol Kwiatkowski
One comment
PI Grembovitz
22 sierpnia, 2022 at 10:46 am
Problem w tym, że ten „śmieszny człowieczek„ /cytata/ i mgr historii, nie Historii czy Polityki, raczej posługuje się emocjami, gniewem,, nienawiścią, złością, fobiami, traumami, uczuciami – bez myśli.
Taki to jest ten wielki człowiek: unijny, bruxelski, niemiecki, kaszubski, 3-miejski!
Toż to postać wprost z Gogola, Czechowa, Bułhakowa, niczym groteskowa persona jak i reszta wokół niego skupiona i nie jego pieniędzy… jednak nawet nie Grassa a też kaszuba, alboć to jest nowy „Obłomow„ jak z Gonczarowa?!
„Co za człowiek! Co za człowiek!„
Warto było żyć i dożyć, aby coś takiego zobaczyć, kogoś takiego obaczyć!
Teraz już można spokojnie umierać.