Buchenwald i koncerny farmaceutyczne. Przemilczana rocznica 

Nasza Polska14 lipca, 202218 min

Na dwa lata przed wybuchem II wojny światowej, 15 lipca 1937 roku do Buchenwaldu przywieziono pierwszy transport więźniów. 149 przerażonych ludzi wyładowano z ciężarówek i zagnano do budowania obozu, w którym finalnie miało znaleźć śmierć ponad 50 tysięcy osób. Pewną część z tej liczby stanowią ofiary zbrodniczych eksperymentów pseudomedycznych prowadzonych na zlecenie niemieckich koncernów farmaceutycznych, przede wszystkim istniejącej do dzisiaj firmy Behring. Warto przypominać te fakty, by pamięć o ofiarach „nieludzkiej medycyny” nie zaginęła. 

Eksperymenty medyczne – zbrodnicze, jak się ich autorzy przekonali po wojnie w Norymberdze – prowadzone w Buchenwaldzie miały na celu odkrycie skutecznego sposobu zakażania ludzi durem (kiedyś nazywanym tyfusem), ocenę skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek przeciwko tej chorobie oraz efektywności lekarstw przeciwdurowych, takich jak rutenol, akridin i inne. Doświadczenia tego typu były prowadzone w Buchenwaldzie co najmniej od jesieni 1939 roku. Najstarszy, pisemny dowód tej działalności, pochodzi z 15 listopada 1939 r. To krótka notatka cytowana przez Ernsta Klee. Lekarz obozowy przesyła koncernowi farmaceutycznemu Behringwerke informację dotyczącą szczepionki przeciwko błonicy: „W przesyłce ekspresowej, która dzisiaj nadeszła, numer pakowania 145 635, w różnych kartonach znajdowały się rozbite butelki, zawartość wylała się (…) Rozbite butelki zostaną odesłane wraz z pustą skrzynią, z prośbą o nowy materiał”. 

W Buchenwaldzie „przeprowadzano doświadczenie tolerancji ustroju ludzkiego na różne szczepionki przeciwmalaryczne oraz na złożoną szczepionkę przeciw ospie, durowi brzusznemu i plamistemu, paradurom A i B, cholerze i błonicy” – piszą A. Jakubik i Z. Ryn w artykule „Eksperymenty pseudomedyczne w hitlerowskich obozach koncentracyjnych”. Być może były to pierwsze z takimi rozmachem przeprowadzone badanie nad szczepionkami skojarzonymi. Jeszcze szerzej opisuje prowadzone w Buchenwaldzie doświadczenia Jan Masłowski, autor posłowia do książki Jerzego Osuchowskiego (Zapomnieć nie mogę. Wspomnienia więźnia małego obozu w Buchenwaldzie. Wydawnictwo Literackie Kraków, 1975): „W Buchenwaldzie prowadzono bezlitosne eksperymenty pseudomedyczne, m.in. wszczepiając więźniom tyfus plamisty; wypróbowywano na nich różne preparaty chemiczne, szczepionki i leki (rutenol, akridin i inne); zakażano malarią, dyfterytem, ospą itp.; stosowano trucizny (np. pochodne alkaloidów); około 90% ofiar eksperymentów umierało”. 

Jak to się stało, że Buchenwald wybrano na centrum eksperymentów nad szczepionkami przeciwko durowi? Niemców nurtował pewien problem techniczny. Szczepionka Weigla z wnętrzności wszy była skuteczna, bezpieczna i… skomplikowana w produkcji. Nie tyle sam proces produkcyjny stanowił problem, co efektywność metody, a w konsekwencji koszty produkcji jednej szczepionki. Znana była za to inna szczepionka, nazywana różnie, ale zwykle od nazwisk badaczy pracujących nad nią, czyli Cox-Haagen-Gildemeister, uzyskiwana z kultur żółtkowych (Eigelbkulturen). Tutaj zaletą była szybkość produkcji, ale na początku lat 40. jej skuteczność stanowiła zagadkę. Istniały poważne przesłanki mówiące o tym, że będzie ona podobnie efektywna co preparat wyprodukowany na bazie pomysłu Weigla, ale dowodów brakowało. 

Temat ten pojawił się 29 grudnia 1941 roku w Berlinie w trakcie rozmowy, w której brali udział między innymi sekretarz stanu do spraw zdrowia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Leonardo Conti, radca Bieber z ministerstwa spraw wewnętrznych, doktor generał Siegfried Handloser jako przedstawiciel Wehrmarchtu, dr Scholtz – przedstawiciel inspekcji sanitarnej, doktor Joachim Mrugowsky z Instytutu Higieny Waffen-SS, dwóch lekarzy z „rządu Generalnej Guberni”, dr Zahn z IG Farben (Bayer) Leverkusen, dr Demnitz – dyrektor zakładów Behringwerke w Marburgu. W dokumentach z procesu lekarzy w Norymberdze znajduje się protokół sprawozdawczy z tego spotkania, a na nim taka notatka: „Szczepionka wyrabiana obecnie przez zakłady Behringa z kurzych jaj wysiadywanych przez kwoki ma być poddana próbie co do jej skuteczności”.

Skuteczność szczepionek w normalnych warunkach bada się tak, że obserwuje się przez dłuższy czas osoby zaszczepione i sprawdza się, jaka część z nich zachoruje na chorobę, na którą ma uodparniać dana szczepionka. Drugi, bardziej elegancki, choć nie zawsze dostępny sposób, to sprawdzenie po pewnym czasie, czy osoby zaszczepione wytworzyły przeciwciała. W obozach koncentracyjnych stosowano trzecią, nieetyczną i zbrodniczą metodę: sztucznie zarażano zaszczepione osoby chorobami. Śmiertelność wśród więźniów poddawanych eksperymentom była olbrzymia: umierali w efekcie powikłań poszczepiennych, umierali później sztucznie zakażani chorobami, a jeśli jakimś cudem przeżyli – byli mordowani jako „nosiciele tajemnicy”.

W przygotowywanej przeze mnie książce poświęconej eksperymentom pseudomedycznym w obozach koncentracyjnych nie tylko opisuję cały proces testowania szczepionek i leków na więźniach obozów koncentracyjnych ale również pierwszy raz ujawnię dokładny skład szczepionki produkcji koncernu farmaceutycznego Behring, którą testowano m.in. w Buchenwaldzie, Mauthausen-Gusen oraz prawdopodobnie w Stutthofie i Potulicach. Teraz zdradzę tyle, że była to szczepionka „cztery w jednym”, niosąca za sobą ogromne ryzyko powikłań i niepożądanych odczynów poszczepiennych oraz zachorowań na dur (tyfus) poszczepienny.

Paweł Skutecki

Udostępnij:

Nasza Polska

One comment

Leave a Reply

Koszyk

Related Posts