Można odnieść wrażenie, że Polacy wciąż nie uświadamiają sobie, co właściwie wydarzyło się w ostatnim miesiącu. Pomagamy uchodźcom z Ukrainy tak, jakby to była nieco rozciągnięta w czasie Wielka Orkiestra, a tymczasem mamy do czynienia z największym wyzwaniem w pokomunistycznej historii Polski. Albo będziemy potrafili sami opowiedzieć tę historię, albo ktoś inny opowie ją za nas.
Według oficjalnych danych ONZ pod koniec 2020 roku najwięcej – procentowo – uchodźców przebywało w Libanie. Na 6,7 mln mieszkańców tego kraju, aż 870 tysięcy było oficjalnymi uchodźcami, głównie z okupowanej przez Izrael od kilkudziesięciu lat Palestyny i innych regularnie spływających krwią miejsc Bliskiego Wschodu, ale drugie tyle jest tam Syryjczyków, którzy nie są uznawani przez nikogo: ONZ ich nie widzi, nie bierze pod uwagę w programach pomocowych, przez co ludzie ci przymierają głodem. Liban z blisko oficjalnymi 13 procentami uchodźców jest światowym liderem tej niechlubnej dla ludzkości statystyki. Gdyby wziąć pod uwagę prawdziwe liczby, to musielibyśmy mówić o 25 procentach. Z Libanem nikt nie może rywalizować w tym koszmarnym rankingu. Na drugim miejscu jest Jordania z 702 tysiącami uchodźców na 11 milionowy kraj, co daje 6,4 proc.
Dzisiaj, zaledwie po miesiącu konfliktu na Ukrainie, trzecie miejsce zajmuje Polska, która po przyjęciu 2,3 miliona uchodźców przekroczyła już 6 procent. Żebyśmy zrozumieli skalę, bo wciąż do wielu z nas nie dochodzi ogrom zjawiska: Turcja w statystykach ONZ ma 4,4% uchodźców, Uganda 3,3, Sudan 2,4, Niemcy 1,5. Cała Unia Europejska – 0,6. Polska, przypomnę: przekroczyła właśnie 6 procent. Mamy dzisiaj dziesięć razy więcej uchodźców w porównaniu do liczby mieszkańców kraju niż wynosi średnia Unii Europejskiej, która zresztą jeszcze niedawno oskarżała nas o jakiś irracjonalny lęk i paranoiczną niechęć do uchodźców…
Dobrze, ale 2,3 miliona osób to nic strasznego, mówią niektórzy. Tyle jesteśmy w stanie ugościć – dodają. Mówią tak ludzie, którzy nie mają chyba żadnej skali porównawczej. 2,3 miliona uchodźców to prawie tyle, ile imigrantów (nie uchodźców – ale imigrantów) przyjęła cała Unia Europejska w 2019 roku. Przypomnijmy sobie potężny kryzys uchodźczy w Europie sprzed kilku lat, kiedy Państwo Islamskie podchodziło pod Bagdad, a masy uchodźców paraliżowały Europę. Przerażające obrazki krążyły po internecie. Pamięta ktoś o jakich liczbach była wówczas mowa? 1 822 107 osób w rekordowym roku 2015. Warto mieć to wciąż na uwadze: niecałe dwa miliony, przez cały rok, na całą Unię Europejską. W liczbach bezwzględnych więcej uchodźców niż w Polsce jest dzisiaj tylko w Turcji (3,6 mln). Tyle tylko, że ten kraj liczy ponad 83 miliony mieszkańców.
W ciągu miesiąca wzięliśmy na utrzymanie blisko dwa i pół miliona uchodźców. Prawdziwych, nie udawanych jak to wówczas bardzo często miało miejsce, uchodźców, którymi są prawie wyłącznie kobiety z dziećmi. Jesteśmy gigantami miłosierdzia, bez dwóch zdań. Mamy ogromne serce, odwrotnie proporcjonalne do zasobów portfela. Oczywiście jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo, dach nad głową i pełny talerz nawet większej liczbie gości, ale nie za wszelką cenę. Nie chodzi o żadne stawianie warunków miłosierdziu, tylko o granice wejścia w konflikt sumienia. Bo ilu z nas byłoby w stanie pomóc obcej osobie wyraźnym, realnym kosztem własnej rodziny? I jak długo byśmy byli w stanie pomagać, nawet gdyby tym kosztem byłby nie głód czy niewygoda, a „jedynie” brak czasu dla najbliższych?
Wojna na Ukrainie jest konfliktem, którego dynamika zaskoczyła najwybitniejszych analityków. Dzisiaj nikt nie wie jak długo ta wojna będzie trwała, czym się skończy, kiedy i czy w ogóle miliony ukraińskich uchodźców będzie mogło wrócić do swoich domów, albo przynajmniej tego, co po nich pozostało. Dlatego nie możemy czekać i już dziś powinniśmy donośnie mówić, że Ukrainki wygnane z dziećmi ze swoich domów to problem nie tylko ich, nie tylko Polski, ale co najmniej Europy. To test na jakość cywilizacji i kondycję człowieczeństwa.
Powinniśmy głośno, widowiskowo opowiedzieć krzywdę Ukrainek szukających u nas schronienia przed bombami, bohaterstwo Ukraińców walczących niczym Dawid z Goliatem, ale też poświęcenie i ogrom miłosierdzia Polaków, naprawdę odejmujących sobie od ust, żeby ugościć ofiary tej wojny. Potrzebna jest potężna machina tworząca i upowszechniająca tę narrację, która przecież nie jest ani trochę fikcyjna. Teraz jest ten moment. Albo zrobimy to my, albo zrobi to ktoś inny po swojemu.
One comment
Paweł Kopeć
29 marca, 2022 at 5:46 pm
Właśnie!
Na Ukrainie wojna rzeź morderstwa gwałty grabież destrukcja a wokoło życie toczy się jak gdyby nigdy nic: koncerty sporty wojaże…
Quelle absurde!