Kolejne słowo może być usunięte z mowy. Po Murzynie przyszedł czas na Ukraińca?

– Mam w swojej klasie… no właśnie, nigdy nie powiem „Ukraińca”, tylko „chłopca z Ukrainy” – mówi dla magazynu Vogue nauczycielka jednej z lubelskich podstawówek.

Według magazynu wiele osób w Polsce może odczuwać dyskomfort, używając słów „Ukrainiec” i „Ukrainka”, mając poczucie, że mają pejoratywny wydźwięk.

„Dziś, w związku z sytuacją, która wymaga od nas większej wrażliwości, próbujemy obejść językową niezręczność – mówimy albo piszemy „mieszkańcy Ukrainy”, bo brzmi bardziej elegancko i nie kojarzy się z nisko opłacanymi zawodami” – czytamy w artykule autorstwa Agnieszki Zygmunt.

Czy zatem „Ukrainiec” czy „Ukrainka” to taki sam wyraz, jak „Szwed”, „Francuzka” czy „Włoszka”?

– Język zależy od jego użytkowników. Im więcej ludzi zaczyna mówić w określony sposób, tym szybciej wchodzi to do słownika. Wiem, że słowo „Ukrainiec” ma w języku polskim negatywne konotacje, natomiast jedyne, co możemy w tym kontekście zrobić, to poczekać, aż sytuacja na zawsze zmieni jego postrzeganie. Już powoli ma to miejsce, bo pomoc dla nas jest czymś, czym każdy Polak chce się dziś chwalić – mówi dla Vogue Yulia Krivich, mieszkająca w Polsce ukraińska artystka wizualna i fotografka, która od dawna zwraca uwagę na problematyczne kwestie językowe.

– Problem poważny, ale autora z samym sobą, skoro słowo „Ukrainiec” kojarzy mu się z nisko opłacanymi pracami – skomentował ten artykuł dziennikarz TVP Info, Samuel Perreira. Natomiast posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska rzuciła krótkie: „Problemy Vogue’a”.