Ukazał się projekt rozporządzenia Ministra Zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie substancji wzbogacających dodawanych do żywności. Do listy substancji zakazanych ministerstwo chce dopisać trzy nowe, ale w uzasadnieniu argumenty za ich delegalizacją są… utajnione.
Dotychczas na liście substancji zakazanych widniało siedem:
- chlorowodorek johimbiny oraz grupa johimbiny;
- pieprz metystynowy (Piper methysticum);
- pankreatyna;
- ibutamoren (mesylan ibutamorenu);
- DMAA (w szczególności określana jako: 1,3-DMAA; 1,3-dimetyloamyloamina; 1,3- dimetylopentyloamina; 2-amino-4-metyloheksan; 2-heksanamina, 4-metylo-(9CI); 4-metylo-2-heksanamina; 4-metylo-2-heksyloamina; dimetyloamyloamina; geranamina; metyloheksanamina; metyloheksanenamina);
- ligandrol (LGD-4033);
- ostaryna (enobosarm);
Teraz minister chce dopisać trzy kolejne: andarynę, RAD-140 i świerzbiec właściwy.
Szczególnie dziwi obecność rośliny leczniczej, świerzbca właściwego. Jego nasiona zawierają związek o nazwie Lewodopa, który jest lekiem używanym przy chorobie Parkinsona. W ziołolecznictwie świerzbiec jest używany jako remedium na męską płodność, zwiększa libido, pobudza dobry nastrój, zmniejsza poziom stresu, pozytywnie wpływa na pamięć i koncentrację. Nie występuje w Polsce, rośnie głównie w Afryce, Indiach i na Karaibach.
Jeśli ministerstwo przyjmie projekt rozporządzenia, trzy dodatkowe substancje jeszcze tylko przez 30 dni będą mogły być używane jako składniki środków spożywczych i suplementów diety.
Jak minister uzasadnia wpisanie kolejnych punktów na listę zakazanych substancji? „Z uwagi na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa zdrowotnego konsumentów” – czytamy w lakonicznym uzasadnieniu. „Podstawą uchwał Zespołu są dane naukowe wskazujące na zagrożenie bezpieczeństwa konsumentów w przypadku stosowania w produkcji suplementów diety substancji i surowców roślinnych objętych uchwałami. Uchwały zostały podjęte przez zespół ekspertów na podstawie aktualnej wiedzy, działań innych krajów Unii Europejskiej, czy też stanowisk organów Unii Europejskiej oraz stanowią obiektywne źródło wiedzy dotyczące zagrożeń wynikających ze stosowania w produkcji suplementów diety wymienionych w nich substancji i surowców roślinnych” – pisze minister utajniając jednak te dane naukowe, na których rzekomo opiera się Zespół do spraw Suplementów Diety przy Radzie Sanitarno-Epidemiologicznej przy Głównym Inspektorze Sanitarnym.