Może pomyślicie, że zwariowałem, ale spróbuję was przekonać, że jest rzecz, która łączy katastrofę w Smoleńsku, atak na niezależność sądownictwa oraz tragiczną śmierć ciężarnej kobiety w Pszczynie – napisał prof. Marcin Matczak na łamach Gazety Wyborczej.
Według profesora te sprawy łączy „idea, aby decyzję w sprawach powierzonych specjalistom, którzy są blisko problemu, podejmował ktoś inny. To nie kapitan statku powietrznego ma swobodnie zdecydować, kiedy i gdzie wyląduje. To nie sędzia ma zdecydować, kto jest winny. To nie lekarz ma decydować, czy ingerować w ciążę z powikłaniami. O tym wszystkim ma decydować WŁADZA, czyli polityk, który wie lepiej, choć nie ma pojęcia, co dzieje się tam, gdzie jest podejmowana decyzja” – przekonuje Matczak.
– Polityk wie za to, że ludzie to wrogowie słusznej sprawy, więc im nie ufa. Boi się jednak odpowiedzialności, więc nie wydaje decyzji bezpośrednio, ale zaciska wokół tych, którzy decyzje podejmują, psychologiczną pętlę. Kapitan wie, że powinien odlecieć na lotnisko zapasowe, ale się waha, bo pamięta szykany, które spotkały kolegę – stwierdza prof.
– Sytuacje z tupolewa i z Pszczyny są podobne: jest trudna decyzja do podjęcia. Jeśli zostanie podjęta, pojawią się poważne koszty. Jest jasne, że władza nie akceptuje tych kosztów. Jest też jasne, że jeśli koszty wystąpią, osoba podejmująca decyzję może odpowiadać dyscyplinarnie lub karnie. Z drugiej strony jest szansa, że bez podjęcia decyzji sytuacja jakoś sama się załatwi („może nie będzie tragedii”). Więc czekają – aż rozwieje się mgła, aż serce dziecka przestanie bić. Decyzja nie zostaje podjęta, sytuacja nie rozwiązuje się sama, nadzieja, że „może nie będzie tragedii”, się nie spełnia. Tragedia jest – przekonuje Marcin Matczak.
Marcin Matczak to polski radca prawny, profesor nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, profesor uczelni na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, prywatnie ojciec artysty Maty.