Polski rząd już dawno powinien był dogadać się z Czechami w sprawie Turowa – uważa jedna z mieszkanek Bogatyni, choć ma nadzieję, że kompleks nie zostanie zamknięty. Zdaniem innej, Polska nie powinna ulegać Czechom i bronić swoich racji. Mieszkańcy zgodnie jednak podkreślają, że na konflikcie najbardziej ucierpi lokalna społeczność.
To wynik skargi, jaką Czechy wniosły do Trybunału przeciwko Polsce w lutym. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych. W maju TSUE nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech.
W 17-tysięcznej Bogatyni, na której terenie leży kopalnia Turów, temat konfliktu nadal budzi emocje wśród mieszkańców, zwłaszcza, że w piątek kolejna, 13. już tura polsko-czeskich rozmów nie zakończyła się podpisaniem porozumienia.
Zdaniem pani Agnieszki, która pracuje w kwiaciarni, rząd powinien w sprawie Turowa działać dużo wcześniej. „Rządzący odkładali tę sprawę w czasie, nie rozmawiali z Czechami, kiedy był na to czas, a teraz wyszło jak wyszło. Negocjacje, które teraz się toczą, idą bardzo mozolnie” – oceniła.
Wyraziła przy tym nadzieję, że decyzja rządu o niewstrzymaniu pracy kopalni się nie zmieni. „Kompleks w Turowie to jedyne w Bogatyni źródło utrzymania ludzi. Poza fabrykami w Niemczech i Czechach tu nie ma nic innego” – mówiła. W kopalni pracuje szwagier i zięć pani Agnieszki. „Zięć już zdecydował o wyprowadzce stąd m.in. ze względu na tą niepewną sytuację. Jak zamkną kopalnię, to wszyscy stąd powyjeżdżają, upadną lokalne biznesy i Bogatynia przestanie istnieć” – dodała.
Pan Robert, emeryt, którego syn pracuje w kopalni, do sprawy podchodzi emocjonalnie. „Śledzę na bieżąco wszystkie informacje w tej sprawie i martwi mnie to, że nie dochodzi do porozumienia. Mój syn wziął kredyt i chce się budować, więc zależy mi bardzo, żeby tę pracę utrzymał. Dobrze, że nie doszło do zamknięcia kopalni, bo niemożliwym jest z dnia na dzień taką operację wykonać, a powtórne uruchomienie kopalni mogłoby być bardzo kosztowne” – stwierdził.
Kolejna rozmówczyni PAP, która pracuje w branży handlowej, zarzuciła rządzącym brak dyplomacji. „Obserwując sytuację, jaką mamy w kraju i to co się dzieje twierdzę, że nasza dyplomacja nie istnieje. Negocjacje, które się teraz odbywają, są chyba dla wszystkich bardzo nieczytelne” – powiedziała.
„Mieszkańcy są pełni obaw, bo większość osób jest zatrudnionych w elektrowni i kopalni. Nie wiem, co będzie jak zostaną zamknięte, bo nie ma tu już innego przemysłu. Niegdyś byliśmy sławni z zakładów bawełnianych, a w tej chwili oprócz kompleksu nie ma nic, nic się nie buduje. Młodzi ludzie boją się z tym miastem wiązać swoją przyszłość” – mówiła.
W jej ocenie wokół konfliktu w sprawie Turowa wytworzyła się zła atmosfera, która nie służy sąsiedzkim relacjom. „Czas po prostu poważnie porozmawiać. Ja widzę tylko przepychanki, dużo w tym wszystkim jest buty, za dużo pychy” – oceniła.
Inna z mieszkanek Bogatyni uważa natomiast, że konflikt wokół Turowa jest sprawą polityczną, w którą zaangażowane są nie tylko Czechy i Polska. „Moim zdaniem rząd nie powinien teraz ustąpić, bo jeśli by to zrobił pokażemy całej Europie i wszystkim, że jesteśmy słabi, że robimy to, co inni nam każą” – powiedziała. „Dlaczego Czechom nie przeszkadzają kopalnie, które działają po ich stronie, albo te, które funkcjonują w Niemczech? Poza tym, Czesi wybudowali blisko granicy wiele fabryk, które także potrzebują znacznej ilości wody do produkcji. I może tu jest problem” – dodała. (PAP)
Autorka: Agata Tomczyńska