Nie ma żadnej potrzeby, żeby politycy indywidualnie robili sobie happeningi na granicy – typu „kangur torbacz z bananami”, który chce przekroczyć kordon polskiej policji – ocenił poseł PSL Marek Sawicki, pytany o próby udzielenia pomocy migrantom koczującym na polsko-białoruskiej granicy.
W Usnarzu Górnym, na granicy polsko-białoruskiej, po stronie Białorusi, od kilkunastu dni koczuje grupa migrantów; osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze. Migranci koczujący po białoruskiej stronie nie chcą wracać w głąb Białorusi.
Polityk ludowców, który w piątek był gościem Polsat News, był pytany, jak pogodzić odruch chęci udzielenia pomocy koczującym migrantom, a jednocześnie nie dać się rozgrywać Alaksandrowi Łukaszence. „Na pewno nie trzeba robić happeningów typu kangur torbacz z bananami, który chce przekroczyć kordon polskiej policji” – odpowiedział.
We wtorek poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski próbował przedrzeć się przez kordon Straży Granicznej, by dostarczyć koczującym po białoruskiej stronie granicy z Polską migrantom torbę z kocami i lekami.
Sawicki na uwagę, że mógł to być odruch humanitarny, aby udzielić pomocy, odparł: „Mieszkam 60 km od granicy z Białorusią i jakoś na tego typu odruchy nie jest stać, bo nie jestem politykiem i osobą, która dezorganizuje pracę naszych służb”. „Tam są: Straż Graniczna, tam, widziałem, było wojsko, teraz jest policja, więc nie ma żadnej potrzeby, żeby politycy indywidualnie robili sobie happeningi” – podkreślił. (PAP)
autor: Grzegorz Bruszewski