„Dziękuję bardzo wszystkim za dobre słowo. Jesteście kochani, a ja się zabieram i dam radę” – tak jeszcze kilka dni temu pani Kinga pisała w sms-ach do swoich przyjaciół z oddziału onkologii.
Pani Kinga od marca nie chodziła do pracy, ponieważ bardzo dokuczał jej silny ból nogi. Od lekarzy na teleporadach słyszała, że to najprawdopodobniej rwa kulszowa i musi boleć. I bolało coraz mocniej.
Dopiero kilka tygodni wcześniej zdiagnozowano u niej raka jajnika w zaawansowanym stadium. 38-latka miała się poddać chemioterapii. Torunianka zmarła 8 lipca. W sobotę odbył się pogrzeb. Od kilku dni w sieci trwa zbiórka pieniędzy dla synów kobiety – pisze Gazeta Pomorska.
Kinga pełna optymizmu i chęci do życia, na którą choroba spadła jak grom z jasnego nieba. Odeszła od nas niespodziewanie, za szybko. Zostawiając wszystkich w ogromnym bólu. Zapewne Kinga nie chce abyśmy się smucili. Kiedyś tam spotkamy i będzie tam na nas czekać z uśmiechem na twarzy. Kinga zostawiła troje uroczych chłopaków w wieku do lat sześciu oraz trójkę dorosłych. Pomóżmy jej rodzinie i przede wszystkim Piotrowi (partner zmarłej kobiety). Teraz każdy grosz się liczy
– czytamy w opisie zbiórki.
Do redakcji toruńskich Nowości z prośbą o pomoc w udostępnieniu zbiórki zgłosiła się też przyjaciółka zmarłej torunianki. Pani Klaudia jest bardzo poruszona tragedią, jaka spotkała rodzinę młodej kobiety.
– Kinga miała sześciu synów. Dwoje jest dorosłych, ale są też malutkie dzieci. Najmłodsi synowie Kingi mają trzy latka i półtora roku. Po jej śmierci zostali z jej partnerem. On nie jest ojcem dwójki starszych dzieci, ale chce się nimi zająć. Szukamy pomocy prawnej dla niego, by załatwić to wszystko od strony formalnej, a teraz zaczęliśmy w sieci zbiórkę. Zasiłek pogrzebowy nie wystarczył na pogrzeb, trzeba dołożyć – opowiada pani Klaudia.
Czy lekarze i pacjenci w dobie pandemii zapomnieli o tym, że ludzie umierają nie tylko na Covid, ale na raka też?