Brytyjski premier Boris Johnson oświadczył w niedzielę, że nikt nie powinien samodzielnie uznawać przyszłego rządu talibów w Afganistanie, a Zachód musi pracować wspólnie, aby kraj ten nie stał się ponownie „wylęgarnią terroru”.
„Nie chcemy, by ktokolwiek bilateralnie uznawał (rząd) Talibanu. Chcemy jednomyślnego stanowiska wszystkich podobnie myślących (krajów) – na tyle, na ile to możliwe – abyśmy zrobili wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec ponownemu staczaniu się Afganistanu w kierunku bycia wylęgarnią terroru” – powiedział brytyjski premier po drugim w ten weekend posiedzeniu rządowego sztabu kryzysowego poświęconemu sytuacji w Afganistanie.
Jak przekazało jego biuro, Johnson w niedzielę po południu rozmawiał na ten temat z sekretarzem generalnym ONZ Antonio Guterresem oraz z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.
W niedzielę talibowie zajęli stolicę Afganistanu Kabul, a dotychczasowy prezydent tego kraju Aszraf Ghani wyjechał za granicę – według niepotwierdzonych informacji udał się do Tadżykistanu.
Tymczasem w niedzielę do Afganistanu przybyła pierwsza grupa z 600 brytyjskich żołnierzy, którzy mają pomóc w ewakuacji brytyjskich obywateli oraz tych Afgańczyków, którzy pomagali brytyjskim wojskom przed ich wyjazdem.
W sobotę Johnson zapowiedział, że zdecydowana większość Brytyjczyków wyjedzie z Afganistanu w ciągu kilku dni. Nie jest jasne, czy w Kabulu pozostanie brytyjski ambasador. Przed zajęciem przez talibów stolicy brytyjski rząd zapewniał, że ambasada będzie pracować w ograniczonym składzie, ale „Sunday Telegraph” podał, że ambasador również ma zostać ewakuowany.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)